Justin
- Co to było?-
zapytała zupełnie zdezorientowana Caroline. Szczerze przyznam, że sam nie
miałem zielonego pojęcia.
- Skąd mam
wiedzieć?- odpowiedziałem pytaniem na pytanie- No nie patrzcie się tak na mnie-
powiedziałem po chwili czując na sobie spojrzenie blondynki i Harrego.
- Zaczynam być
podejrzliwy- powiedział zamyślony kędzierzawy.
- Zluzuj, koleś.
Mam własną dziewczynę- oburzyłem się. Nie, żebym chciał kręcić z Kat czy coś.
Jezu, pieprzony zakład. No i po co ja się w niego wpakowałem, do cholery?
- Liczy się dla
nas dobro Katlin, prawa?- zapytała Car, na co zgodnie pokiwaliśmy głowami- Więc
jeśli chce być z tobą- wskazała na mnie- to niech będzie.
- Emmm, dobra-
zacząłem niepewnie- Pomóżcie mi zrobić jej coś do jedzenia, bo z tego co wiem
nie jadła już jakiś czas..
- Co ty
pierdolisz?- powiedziała przerażona Caroline, ale nie za bardzo wiedziałem
dlaczego. Podejrzewałem jednak, że za chwilkę się dowiem.
- Czemu nikt jej
nie przypilnował?- zapytał Harry przeczesując palcami swoje włosy.
- A co jej
jest?- zapytałem kompletnie nie rozumiejąc ich nagłej paniki.
-W wieku DWUNASTU
lat miała problemy z bulimią. Chociaż to może za dużo powiedziane. Miała
okropne kompleksy i trochę wymiotowała, ale szybko ogarnęliśmy sytuację.
Później jeszcze kilka razy miała pojedyncze okresy kiedy robiła, co robiła, ale
jak najszybciej opanowywaliśmy sytuację- wyjaśniła w pośpiechu moja dziewczyna,
na co mi szczęka trochę opadła. Nie spodziewałem się tego po Katlin.
***
Chwilę później
szedłem na górę w stronę pokoju uroczej brunetki niosąc ze sobą tackę z wieloma
pysznościami, które przyrządziła Caroline. Delikatnie uchyliłem drzwi kolanem.
Na szczęście nie były zamknięte na klamkę, bo inaczej nie dałbym sobie rady. W
pierwszej chwili pomyślałem, że Katlin zasnęła, gdyż leżała na łóżku odwrócona
w stronę okna. Niestety, kiedy tylko usłyszała dźwięk od razu odwróciła się do
mnie, po czym wymusiła uśmiech.
- Poszli?-
zapytała słabym głosem. Cholera, znów płakała. Nienawidziłem, gdy to robiła.
- Tak-
odpowiedziałem krótko- Głodna?- zapytałem podnosząc jedzenie trochę wyżej.
- Nie chcę jeść-
powiedziała cicho Katlin, a kiedy posłałem jej znaczące spojrzenie dodała-
Naprawdę nie dam rady nic tknąć. Po prostu czuje, że wszystko i tak zwrócę. Nie
widzę w tym sensu.
- Wiesz jak się
starałem?- ale ze mnie kłamca, ale cóż, lubię zbierać laury dla siebie.
- Mam
propozycję- powiedziała trochę bardziej ożywiona- Zjem to, ale mi pomożesz.
- Jak chcesz-
uśmiechnąłem się najsłodziej jak potrafiłem, po czym położyłem tacę na łóżku i
rozpoczęliśmy naszą małą ucztę.
Katlin
Leżałam oparta o
Justina i zastanawiałam się co strzeliło mi do głowy, że to właśnie jemu
pozwoliłam zostać. Było to dziwne, biorąc pod uwagę fakt, że jego, jako
jedynego z całej paczki nie lubiłam. Cóż, myślę, że po tych wydarzeniach może
się to zmienić. W każdym razie mam nadzieję, że go polubię choć trochę.
- Widzę, że
Ciebie też nie interesuje ten film- odezwał się nagle Justin.
- No, tak
trochę. Wiesz, może w innej sytuacji…- zaczęłam niepewnie.
- Katlin, uwierz
mi doskonale wiem jak się czujesz- powiedział brunet z widocznym zmęczeniem w
oczach.
- Jestem taką
suką- powiedziałam- Wiesz, jak bardzo nienawidzę siebie? To jest nawet nie do
pomyślenia…- zaczęłam ni stąd, ni zowąd zaskakując nas oboje.
- Nie możesz tak
mówić- natychmiast przerwał mi brązowo oki- To nie twoja wina, że twój tata
miał wypadek...- tym razem to ja musiałam mu przeszkodzić.
- Nie mówię
tylko o tym. Wiesz, dziś przypomniał mi się ten nasz nieszczęsny pocałunek.
Masz rację, jestem dziwką. Biorąc pod uwagę śmierć taty, kłopoty z mamą i tą
naszą chorą relacje. Po co ja żyję? Mogłabym się po prostu nie obudzić, czy
coś.
- Żartujesz?-
zapytał Justin z paniką w oczach. Usiadł naprzeciwko mnie i złapał mnie za
ręce- Nie masz prawa tak mówić. Nie mam zielonego pojęcia o co chodzi z twoją
matką, bo nikomu nie chcesz nic powiedzieć…
- A wiesz
dlaczego?- zapytałam ze łzami w oczach bezczelnie mu przerywając- Wstydzę się
tego co zrobiła tak bardzo, że nie mam ochoty nawet na nią patrzeć- zaczęłam
cicho łkać.
- Nie ma nic
czego nie można nie wybaczyć- powiedział cicho Justin.
- Mylisz się i
podejrzewam, że nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo. Są pewne sprawy, o których
nie zapomnimy nigdy. Już zawsze będziemy żyli z ich brzemieniem.
- O czym ty
mówisz?
- Moja matka
jest w ciąży z innych kolesiem- wypaliłam, po czym rozpłakałam się jeszcze
rzewniej. Dlaczego do cholery mówię mu takie rzeczy? Wcale nie będę zdziwiona
jeśli kiedykolwiek wykorzysta to przeciwko mnie.
- Ćiii- odezwał
się Justin niespodziewanie mnie przytulając. Zaciągnęłam się jego zapachem.
Pachniał zupełnie inaczej niż Harry- Nie widziałem, że było to coś tak
brutalnego, ale zobaczysz, że jak minie miesiąc, może dwa lub więcej spojrzysz
na to pod innym kątem i wybaczysz jej, a wiesz czemu? Bo kiedy kogoś mocno
kochamy, to nawet jeśli zraniłyby nas w najgorszy z możliwych sposobów, to po
upływie pewnego czasu i tak mu przebaczymy, bo wiemy, że bez tej osoby nie damy
rady normalnie funkcjonować.
- Głębokie-
zachichotałam cicho. Szkoda, że wciąż nie było to do końca szczere.
- Wiem, że
żałujesz tego pocałunku jak cholera- odezwał się niespodziewanie Justin po
kilku minutach przyjemnej ciszy- Chciałem Ci powiedzieć, że ja nie do końca.
Może się to wydawać dziwne, bo mam dziewczynę, która na dodatek jest twoją
przyjaciółką, ale nie czuję ogromnych wyrzutów sumienia. Nie umiem tego
wyjaśnić, bo nie chciałem tego zrobić. Po prostu tak wyszło..
- Rozumiem Cię-
powiedziałam zmęczona- Życie jest cholernie trudne i niezrozumiałe. Jeszcze
półtora tygodnia temu wszystko było wręcz idealne. Pomijam już tą wymianę. A
teraz? Leżę w łóżku z moim wrogiem, który pociesza mnie po stracie ojca i
błędzie matki. Pieprzona ironia losu.
- Trochę.
Dlaczego to mnie, można powiedzieć akceptujesz jako jedynego? Caroline,
Harrego, całą naszą paczkę odrzucasz..
- Dziwne to
jest. Ty nie patrzysz się na mnie ze współczuciem, nie uważasz przy mnie na
słowa i podejrzewam, że gdybyśmy się pokłócili ty byłbyś w stanie mnie
zwyzywać. Myślę, że takiej osoby mi potrzeba, żebym w końcu mogła zacząć
normalnie żyć. Oczywiście, o ile to w ogóle możliwe- wyjąkałam ze łzami w
oczach. Nie wyobrażałam sobie życia bez taty w żadnym ze scenariuszy, które
krążyły po mojej głowie, a było ich naprawdę sporo.
- Zobaczysz, że
kiedyś nauczysz się żyć z tą pustką. Będzie ciężko, ale dasz radę- uśmiechnął
się pokrzepiająco.
- Mówisz, jakbyś
coś o tym wiedział- powiedziałam szczerze przygryzając dolną wargę.
- Kto wie ile
sekretów skrywam.
***
Obudziło mnie
dziwny ból w brzuchu, dokładnie jakby coś wierciło mi po nim wiertarką.
Doskonale znałam to uczucie, niestety. Bardzo cicho wygrzebałam się z objęć
Justina, co wcale nie było łatwe, gdyż zasnęliśmy wtuleni w siebie. Szczerze
mówiąc nawet nie pamiętam dokładnie momentu w którym odpłynęłam. Mniejsza.
Bardzo niepewnie udałam się w kierunku łazienki. Niepewnie przykucnęłam nad
toaletą i zawładnęło mną uczucie, które nie towarzyszyło mi od ponad roku.
Poczułam się jak gruba świnia, która nie potrafi poradzić sobie z niczym. Bez
wahania wsadziłam dwa palce do gardła i zaczęłam wymiotować.
- Co ty do
cholery robisz?- zapytał Justin, który ni stąd, ni zowąd pojawił się w drzwiach
łazienki. Dlaczego jestem taka głupia i ich nie zamknęłam? Idiotka do potęgi
entej, jak Boga kocham. Na słowa bruneta odskoczyłam od toalety i szybko
podkuliłam nogi pod siebie.
- Nie chciałam,
przysięgam- zaczęłam płakać, ponieważ poczułam ogromne wyrzuty sumienia. Osoba,
która nigdy nie miała takich problemów jak ja nigdy tego nie zrozumie.
- Umyj zęby-
poinstruował mnie brązowo oki- O reszcie pogadamy za chwilę- bez słowa
wysłuchałam jego polecenia. Właściwie to nie wiedziałam co powiedzieć. Jeszcze
niespełna kilka godzin temu zwierzyłam się Justinowi z całego mojego życia.
Niejednokrotnie powtarzałam, że wymioty to zakończony rozdział w moim życiu a
teraz co? Jestem tak bardzo okropna.
- Grzeczna
dziewczynka- pogłaskał mnie po głowie kiedy wykonałam jego polecenie. Następnie
udaliśmy się do mojej sypialni, gdzie oboje usiedliśmy na łóżku- Co to miało
znaczyć?
- Ja.. nie wiem-
powiedziałam szczere- Obudziłam się i czułam jakby ktoś mi czołgiem po brzuchu
jeździł. Instynktownie udałam się do łazienki. Przepraszam- zaczęłam ponownie
płakać. Naprawdę musiałam się ogarnąć. Kiedyś nie zdarzało mi się uronić nawet
łzy. Szkoda, że te czasy to wesoła przeszłość.
- Nie mnie
powinnaś, tylko siebie.
- Mówiłam Ci
Justin, że to całe jedzenie źle się skończy, to ty się upierałeś.
- Dobrze, nie
mówmy już o tym- chłopak popatrzył mi prosto w oczy i kontynuował- Jutro, a
właściwie dzisiaj jest sobota. Zaczynasz wszystko od nowa. Masz przed sobą całe
stosy stron, których jeszcze nie zapełniłaś. Wiem, że nie masz na to siły, ani
ochoty. Wiem, że nie śpisz za dobrze ostatnio, o ile w ogóle. Jednak musisz
ruszyć do przodu i im szybciej to zrobisz tym lepiej dla Ciebie. Uwierz mi
wiem, co mówię- kiedy brunet zakończył swój monolog postanowiłam przemyśleć
jego słowa. Miał rację, to wiedziałam na pewno. Niestety byłam świadoma tego,
że łatwiej powiedzieć, niż wprowadzić w życie. Patrzyłam na ten pomysł
sceptycznie.
- Chyba mama
wraca jutro- powiedziałam cicho.
- To utrudnia
sprawę, ale staraj się ją ignorować do czasu, aż będziesz w stanie normalnie z
nią porozmawiać. Nie potrzeba Wam kolejnych kłótni, które z pewnością wynikną z
waszych rozmów.
- Mogę spróbować
się pozbierać, ale to wcale nie będzie łatwe. Ja nie mam nawet zielonego
pojęcia od czego zacząć- jęknęłam bezsilnie.
- Proponuję
szczerą rozmowę z Caroline i Harrym. To oni są dla Ciebie najważniejsi w tej
chwili, prawda?- zapytał na co energicznie pokiwałam głową- No widzisz, sprawa
załatwiona. Jutro rano zadzwonisz do nich i umówisz się na spotkanie z każdym z
osobna i proszę Cię, pamiętaj- mówisz prosto z serca i wszystko to co
powiedziałaś mi. Jestem pewien, że oboje to zrozumieją.
- Dziękuję-
powiedziałam z wdzięcznością- Jesteś dla
mnie ogromnym wsparciem, ale proszę Cię chodźmy spać, bo padam na twarz.
- Mam nadzieję,
że uśniesz w końcu. Należy Ci się chwila relaksu- powiedział Justin, po czym
zaczął podnosić się z łóżka.
- A ty gdzie?-
zapytałam zdezorientowana.
- Na kanapę.
- Weź się nie
wygłupiaj. Zostań ze mną, proszę.
- Nie sądzę,
żeby to był dobry pomysł- zawahał się.
- Ja też nie, ale zrób to dla mnie i śpij dziś
ze mną. Chcę mieć kogoś przy sobie, bo nie czuję się zbyt bezpiecznie w tak
dużym domu- przyznałam szczerze. Chyba powinnam dostać statuetkę za to, jak
wiele rzeczy powiedziałam dziś bez żadnych przekrętów.
- Niech Ci
będzie- mruknął- Tylko ostrzegam, kopię w nocy- powiedział z uśmiechem, którego
nie mogłam nie odwzajemnić. Zgasiliśmy wszystkie światła, po czym położyliśmy
się do łóżka. Po chwili usłyszałam ciche chrapania Justina. To właśnie w tym
momencie uświadomiłam sobie coś bardzo ważnego. Coś, co najprawdopodobniej
zaważy na mojej przyszłości.
***
Jeśli przeczytałeś zostaw komentarz :))
Jeju pierwsza ^^ Super rozdział :) Bardzo podoba mi się jak piszesz :)
OdpowiedzUsuń@zerrie__love1 xx
cudowny :)
OdpowiedzUsuńo mateczko dodaj szyyyybko!!!!!
OdpowiedzUsuńpam pararam pam pam pam! mam nadziej, ze uscwiadomila sobie, ze on sie jej podoba <3 czekam na nn ;)
OdpowiedzUsuńkiedy nastepny?????? kocham <3 /
OdpowiedzUsuńjezusie najleeeepszy!!!!!! kiedy nn?
OdpowiedzUsuńCUDOWNY ROZDZIAŁ! Jej co ona sobie uświadomiła?? Asdfghjklzx <3 już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału <3
OdpowiedzUsuń@JustenAkaMyLove