sobota, 13 września 2014

Rozdział 24

Heeej :)

Przychodzę do Was z kolejnym rozdziałem, tym razem mniej więcej na czas (może z małym poślizgiem, hahah). 
Następny rozdział również pojawi się za około dwa tygodnie, bo nie do końca wyrobiłam się z zaplanowaniem dalszych losów opowiadania :)
Natomiast później, rozdziały będą już regularnie (mam nadzieję) co tydzień!

Teraz mam dla Was kilka próśb i ogłoszeń, i podziękowań:
- skomentujcie rozdział- dla Was to dwie minuty, dla mnie motywacja i uśmiech!
- podpiszcie się pod komentarzem- jeżeli już chcecie wyrazić opinię o moich wypocinach, chcę wiedzieć komu mogę dziękować :))
- dodajcie się do informowanych KLIK
- jeżeli macie jakieś pytania zapraszam was do zakładki PYTANIA KLIK!
- jeśli chcecie się ze mną skontaktować w inny sposób niż poprzez bloga odwiedźcie zakładkę KONTAKT KLIK 
- jeżeli chcielibyście napisać coś o tym ff na tt (marzenia! *,*) to proszę dodajcie hashtag #ChangePl, żebym mogła łatwo znaleźć te tweety, jeżeli jakieś się pojawią
- DZIĘKUJĘ za wszystkie wyświetlenia i komentarze! (mimo, że nie są to rekordy i tak jestem ogromnie wdzięczna <3)

Powodzenia w szkole i do zobaczenia za dwa tygodnie xx

***

Katlin

- Co ty kurwa odpierdalasz?- Justin niespodziewanie złapał mnie za nadgarstek i odruchowo wygiął mi rękę. Syknęłam z bólu, ale nie żałowałam spoliczkowania go.
- Może ty mi powiesz?- warknęłam wyrywając się z uścisku chłopaka. W pierwszej chwili nie chciał mnie puścić, jednak ostatecznie poddał się.
- Jesteś pojebana czy pojebana?- zapytał marszcząc czoło.
- Po co tu przychodziłeś? Żeby zepsuć mi humor? Brawo, udało Ci się!- zaczęłam klaskać. Zachowywałam się jak skończona idiotka, a najgorsze w tym wszystkim było to, że doskonale zdawałam sobie z tego sprawę. Mimo to, nie mogłam się powstrzymać.
- Chciałem sprawdzić co tam u Ciebie, ale widzę, że nie najlepiej- usiadł na łóżku, tuż koło mnie.
- Dziwne, że przez cały tydzień Cię to nie obchodziło- fuknęłam obrażona.
- Nie odzywałem się, bo nie czułem takiej potrzeby. Proste i oczywiste? Jak najbardziej. To ty zareagowałaś co najmniej niestosownie. Na przyszłość, nie rób tego więcej.
- Niby dlaczego? Z wielką przyjemnością spoliczkowałabym Cię jeszcze raz, albo nawet dwa- uśmiechnęłam się wyobrażając sobie ten piękny moment.
- Czemu to zrobiłaś?
- Jeszcze się pytasz!? Olewałeś mnie przez cały tydzień, byłam kompletnie sama! Wszyscy się ode mnie odwrócili. Nie spodziewałam się, że po tym wszystkim tak postąpisz.
- Ale po czym? Między nami nic nie było Katlin.
- Żartujesz sobie, prawda? Zniszczyliśmy nasze związki i przyjaźnie, po co? Dla zabawy?
- Czyli co, liczyłaś na coś więcej?- poruszył „zabawnie” brwiami.
- Nie wiem, okej?- nagle cała złość, która kłębiła się we mnie wyparowała- Po prostu myślałam, że to nie tak się skończy. Twoje zachowanie, wszystko..- schowałam twarz w dłoniach. Miałam ochotę się rozpłakać.
- Droga Katlin- Justin złapał mnie za obie ręce, zdejmując je tym samym z mojej twarzy- Właściwie przyszedłem wyjaśnić Ci dlaczego trzymałem Cię na dystans w tym tygodniu- poparzył mi w oczy, po czym dodał- Swoją drogą, cieszę się, że siniak już zszedł Ci spod oka- wywróciłam oczami. Będąc szczerą muszę przyznać, że nie do końca zniknął. Dużą część roboty odwalał korektor, który codziennie nakładałam w to miejsce.
- Wróćmy do tematu, dlaczego?
- Musiałem sobie to wszystko przemyśleć. Szczerze powiedziawszy nie spodziewałem się, że nasz romans tak szybko wyjdzie na jaw. Nie byłem na to gotowy i myślę, że ty też nie.
- Zostawiłeś mnie z tym samą..
- Wiem, ale kurwa Katlin, sam nie wiedziałem co mam zrobić..
- Ha, nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale uczucie bezradności jest ze mną od śmierci taty. Nie opuszcza mnie na krok- zaśmiałam się drętwo.
- Możesz mi wreszcie pozwolić dojść do słowa?- zapytał brunet lekko zdenerwowany- Teraz powiem ja, za chwilę ty.
- Nie bulwersuj się tak- mruknęłam zamykając się. Byłam bardzo ciekawa, co brunet mi powie.
- Przez cały ten tydzień myślałem o tym wszystkim, o nas. Nie wiem czy znaczyło to coś dla Ciebie, ale można powiedzieć, że dla mnie tak. Wszystko zależy teraz od Ciebie, co ty zadecydujesz. Ja jestem gotowy poświęcić ich wszystkich, żeby stworzyć ‘nas’.- zatkało mnie. Przez kilka minut siedziałam patrząc się w oczy chłopaka próbując odczytać jakieś emocje, czucia. Problem w tym, że nie potrafiłam.
- Okej- ocknęłam się, kiedy zorientowałam się, że brunet wyczekuje mojej odpowiedzi- Postaram się streścić. Potrzebuję Cię. Nie chcę nawet tego ukrywać, bo po prostu nie ma sensu. Chodzi mi o towarzystwo, uszczypliwe komentarze, wybuchowy charakter. To wszystko w jakiś sposób sprawia, że psychicznie czuję się lepiej. To tak, jakbyś był moim osobistym lekarzem- zaśmiałam się cicho- Nie wiem, co czuję do Ciebie. Być może nawet nic. Mam mętlik w głowie. Chciałabym, żebyśmy zbliżali się do siebie powoli. Nie znamy się praktycznie w ogóle. Chcę spróbować, bo jest coś w Tobie dziwnego i to sprawia, że ciągnie mnie do Ciebie..- tak naprawdę nie zdążyłam dokończyć mojego- jak się okazało- zbyt długiego monologu, gdyż niespodziewanie Justin wpił się w moje usta. Automatycznie poddałam się tej przyjemności zupełnie zapominając o tym, co sekundy temu mówiłam o tym, że potrzebuję czasu na związek.
- Nie chciałem, żeby mózg Ci się przegrzał- wyjaśnił brązowooki kiedy już oderwaliśmy się od siebie. Oboje się zaśmialiśmy.
Reszta popołudnia i wieczoru minęła nam bardzo przyjemnie. Leżeliśmy na moim niewyobrażalnie wygodnym łóżku wtuleni w siebie, robiąc sobie selfies, rozmawiając, całując i oglądając jakiś film. Jeśli mam być szczera, nawet nie wiedziałam o czym był.
- Będę się zbierał- mruknął mi do ucha Justin, kiedy dochodziła 23.
- Nie chcesz zostać dłużej?
- Muszę już iść- leniwie wstał z łóżka i już miał wychodzić z pokoju kiedy zawołałam:
- Poczekaj, odprowadzę Cię do drzwi.
- Jak chcesz- wzruszył ramionami puszczając mi oczko.
- Dobranoc- Justin zwrócił się do mojej mamy, którą zastaliśmy w kuchni. Szykowała lunch na jutro do pracy.
- Dobrej nocy- uśmiechnęła się ciepło do niego. Chłopak narzucił na siebie bluzę i już miał opuszczać dom, kiedy przygryzając dolną wargę zapytałam:
- Nie zapomniałeś o czymś?- w odpowiedzi Justin uśmiechnął się i cmoknął mnie w nos, co w moim mniemaniu było niesamowicie słodkim gestem.
- Nie zaśpij jutro do szkoły, Księżniczko- szepnął i już go nie było.

Justin

Po raz kolejny miałem bałagan w życiu. Zabawne, że tym razem wszystko spowodowane było moją głupotą, która swego czasu nie znała granic. Ugh. Początkowo przyszedłem do Katlin wszystko jej wyjaśnić, przeprosić i ewentualnie trochę się z nią podroczyć. Jednak widząc ją taką zdezorientowaną i bezbronną nie mogłem złamać jej serca po raz kolejny. Nie miałem żadnego pieprzonego prawa zostawić jej teraz samej z tym wszystkim. Być może i nie chciałem. Dlatego też postanowiłem być miły i po raz pierwszy w życiu zrobić coś dobrego dla drugiego człowieka, ale wiecie co? Mam wrażenie, że wplątałem się w jeszcze większe gówno.

Katlin

Tej nocy po raz pierwszy od kilku dni wyspałam się. Obudziłam się również w dobrym humorze, a  sms od Justina o treści „Dzień dobry Księżniczko, xo” tylko to spotęgował.  Zwinnie wstałam z łóżka, po czym udałam się do łazienki wykonać poranną toaletę. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Nawet mama przy śniadaniu to zauważyła.
- Od razu lepiej widzieć Cię szczęśliwszą- powiedziała wesoło.
- Nie wszystko jest takie jak powinno, ale jest iskierka nadziei, że ułoży się całkiem nieźle.
- Opowiesz mi o tym?
- Jasne- ugryzłam kawałek omleta, którego przygotowała dla mnie rodzicielka- I tak mamy porozmawiać. A propos, o której wrócisz z pracy?
- Postaram się jak najwcześniej. Mamy ostatnio dużo pracy.
- Ok, ok. Mam jednak nadzieję, że nasza rozmowa się odbędzie.
- Oczywiście Kochanie- zapadła między nami cisza. Każda zajęła się swoim śniadaniem, które jak zwykle było wyśmienite- Lucas kazał Cię uściskać. Zdaje się, że tęskni za Tobą. Powinnaś kiedyś wpaść do biura- powiedziała kończąc swój posiłek. W odpowiedzi zaśmiałam się.
- Na pewno to zrobię. Możesz mu przekazać, że specjalnie dla niego!- Lucas to zastępca mamy. Jest niesamowicie zabawny i przystojny. Nie jest jednak obiektem moich westchnień z prostego powodu- jest gejem. Uwielbiam go i muszę przyznać, że wzmianka o nim sprawiła, iż zdałam sobie sprawę, że stęskniłam się za nim. Niegdyś, jeszcze za czasów, gdy codziennie po szkole szłam odwiedzić mamę w pracy, widywaliśmy się codziennie. Z czasem kontakt nam się urwał, gdyż najzwyczajniej w świecie przestałam chodzić do biura. Z zamyślenia wyrwał mnie odgłos oznajmujący, że dostałam SMS.

Od: Justin
Zbieraj się szybciej, stoję pod twoim domem już jakieś 10 minut!

Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, dlatego, poderwałam się z krzesła i wyjrzałam przez okno. Wiadomość nie kłamała. Ujrzałam pięknego, czarnego Range Rover’a stojącego na naszym podjeździe. Uśmiechnęłam się.
- Czeka?- zapytała mama. W odpowiedzi tylko kiwnęłam głową. Z prędkością światła zebrałam wszystkie swoje rzeczy, zapominając przy tym drugiego śniadania, i kilka minut później zajmowałam siedzenie pasażera będąc gotowa do drogi. Na powitanie Justin szybko cmoknął mnie w usta. Ruszyliśmy.
- Skąd wytrzasnąłeś tą furę? Jest nie do porównania z Toyotą, którą jechaliśmy ostatnio!- musiałam zapytać. Ciekawość zżerała mnie od środka.
- Pożyczyłem od mamy- powiedział skupiony na widoku przed sobą. Jego odpowiedź wywołała u mnie zdezorientowanie.
- Jeszcze wczoraj mówiłeś, że nie mieszkasz u rodziców…
- Jakoś tak wyszło, że spałem wczoraj w moim prawdziwym domu. Matka była tak ucieszona na mój widok, że z tej wielkiej miłości pożyczyła mi swoje najlepsze auto- zaśmiał się cicho.
- Nie mów tak- zganiłam go- Ta kobieta Cię urodziła, wyżywiła i wychowała.
- Przecież mam do niej szacunek!- oburzył się.
- Zabrzmiało to trochę inaczej- mruknęłam.
- Musisz nauczyć się rozpoznawać mój sarkazm- mrugnął do mnie, na co dla żartu zmroziłam go wzrokiem.
Kiedy zajechaliśmy pod szkołę miałam lekkiego stresa.
- Hej, nie denerwuj się- pocieszył mnie Justin- Damy radę. Jesteśmy w tej samej sytuacji.
- Tyle, że ty masz wszystko w dupie. Ja nie- pisnęłam niemal przerażona.
- Posłuchaj, nie przejmuj się tłumem. Niech nie obchodzi Cię co o tobie myślą. Kiedy wyjdziesz z tej szkoły, a to już za kilka miesięcy, bardzo prawdopodobne, że nigdy więcej ich nie spotkasz. Po co, Moja Droga Katlin, przejmować się takimi osobami? Jaki jest w tym sens?
- Masz rację- uśmiechnęłam się. Tym razem Justin zaparkował w miejscu, gdzie nie kręci się wiele osób, tłumacząc, że nie ma ochoty odganiać dzieciaków od swojego cacka. Dodał, że jeśli znalazłaby się na nim choćby jedna rysa mama ukatrupiłaby go.
- Gotowa?- zapytał Justin kiedy zgasił silnik.
- Nie, ale lepiej chodźmy- wzięłam głęboki oddech i wysiadłam z samochodu. Szliśmy ramię w ramię trzymając się za ręce. Czułam się jak na czerwonym dywanie. Większość spojrzeń zwróconych było na nas. Jedynymi osobami, które nie zwróciły na nas uwagi byli nasi, myślę, że mogę powiedzieć BYLI przyjaciele. Poczułam z tego powodu małe ukłucie w sercu, ale na dziś dzień nie chciałam się tym przejmować. Wkrótce potem rozbrzmiał dzwonek zwiastujący pierwszą lekcję. Rozstałam się więc z Justinem i w nadal dobrym humorze udałam się w stronę odpowiedniej klasy.
***
Pierwsza połowa dnia minęła całkiem znośnie. Muszę Wam powiedzieć, że nawet zamieniliśmy kilka słów z naszymi, chyba jednak nie przeszłymi, przyjaciółmi. Było trochę niezręcznie, ale obiecaliśmy, że wszystko im wyjaśnimy. Po naszemu. Ich nagła otwartość spowodowana była głównie tym, że Caroline nie pojawiła się w szkole. Harry gdzieś tam się kręcił, ale kiedy tylko mnie widział ulatniał się od razu.  Justin nie chciał zjeść lunchu w stołówce dlatego też udaliśmy się do pobliskiej pizzerii. Dziesięciominutowy spacer dobrze nam zrobił. Justin zapalił papierosa, za co go zganiłam, a ja rozprostowałam nogi, które wyjątkowo mnie bolały. Pewnie na zmianę pogody- nie pytajcie.
- Dziś mam dobry dzień, dlatego ty wybierasz jedzenie- Justin posłał mi uśmiech za tysiąc dolarów, po czym podał menu. Zamówiłam moją ulubioną pizzę- ze wszystkim.
- Nie żartuj- zaśmiał się brunet. Był święcie przekonany, że nabijam się z niego. Tyle, że ja byłam śmiertelnie poważna.
Z zamówieniem był jakiś kłopot, szczerze powiedziawszy nawet nie wiem jaki. W każdym razie po upływie około pięciu minut chłopak udał się do kuchni. Wszedł sobie do niej jak gdyby nigdy nic kompletnie ignorując protesty kelnerów. Po kilkunastu minutach, kiedy już zaczynałam się zastanawiać co się stało z brunetem, pojawił się niosąc całkiem sporych rozmiarów pudełko. Automatycznie zaburczało mi w brzuchu. Justin postawił przede mną pyszniutką pizzę.

- Otwórz- uśmiechał się jak głupi. Zdezorientowana zmrużyłam oczy. Posłusznie wykonałam polecenie i w pierwszej chwili nie wiedziałam o co tyle zamieszania, które wywoływał Brązowooki. I wtedy zobaczyłam. Na wieczku widniał wielki, niedbały napis „Będziesz moją dziewczyną? Tak oficjalnie?- xoxo, Justin <3”. W moich oczach pojawiły się łzy. Z tym wyjątkiem, że tym razem ze szczęścia.

***
Jeśli przeczytałeś, zostaw komentarz :))