czwartek, 24 kwietnia 2014

Rozdział 19

Katlin

Wciąż nie mogę uwierzyć, że jadę z Justinem do Lake City. Choćbym nie wiem jak próbowała, nadal wydaje mi się, że to jakiś żart. Jesteśmy już prawie w połowie drogi do celu, a żadne z nas nie odezwało się ani słowem. Jak tak ma wyglądać cały weekend to ja dziękuję. – Czy możesz w końcu coś powiedzieć?- zapytałam z wyrzutem.
- Prowadzę- odpowiedział spokojnie i niestety to byłoby na tyle, jeśli chodzi o naszą rozmowę. Wpatrując się w widoki za oknem powróciłam myślami do poprzednich dni. Wbrew pozorom, były dla mnie naprawdę ciężkie. Nawet, jeśli w dzień zachowywałam się w miarę normalnie- noc była zdecydowanie najgorsza. Wszystkie wspomnienia związane z tatą wracały ze zdwojoną siłą. Nie mogłam też spać, ponieważ dręczyły mnie koszmary. Do tego sprawa nadal niewyjaśnionej przyczyny wypadku sprawiała, że czułam się jeszcze bardziej przybita. Policjanci, którzy pojawiali się w naszym domu, aby informować nas na bieżąco o postępach w sprawie byli wręcz irytujący.  Jedynym światełkiem nadziei była dla mnie Caroline, która wspierała mnie jak nikt inny i była na każde moje zawołanie. A teraz proszę- okłamałam ją. Taka ze mnie wspaniała przyjaciółka. Biedna myśli, że pogodziłam się z mamą. Pff, bzdura.
- O czym tak myślisz?- zapytał znienacka Justin, a ja powróciłam do rzeczywistości. Przez tą krótką chwilę zupełnie odpłynęłam.
- Niczym konkretnym- przeczesałam ręką włosy, sprawiając, że skołtuniły się jeszcze bardziej.
- Chciałaś rozmawiać, a jak próbuję się czegoś dowiedzieć, nie odpowiadasz- powiedział chłodnym tonem.
- Może, dlatego, że nie chce tam jechać? Czy to naprawdę tak wielka różnica, że powiem Ci „spierdalaj” za dwa dni, a nie teraz?- wybuchłam.
- Ej, ej, ej spokojnie. Nie kłóćmy się. Nie możemy.
- Niby czemu?
- Bo jeśli mam spędzić z tobą ostatnie trzy dni, to uwierz nie chcę się spierać- nie mogłam zrobić nic innego jak tylko przewrócić oczy. Ten chłopak był tak cholernie dziecinny, że aż miałam ochotę się roześmiać. Jego gierki były naprawdę nieźle pokręcone, nie wspominając już o zmianach humoru. Raz był najlepszym chłopakiem na świecie, a za chwilę zimnym chujem. Muszę przyznać, że nieźle mąciło mi to w głowie.
***
- Księżniczko, dojechaliśmy- odezwał się miły męski głos tuż nad moim uchem. Leniwie otworzyłam oczy, po czym rozejrzałam się dookoła. Znajdowaliśmy się na podjeździe całkiem ładnie prezentującej się posiadłości, która jak się domyślałam, należała do rodziny Justina.
- Ugh, nie chce mi się ruszyć tyłka- jęknęłam.
- Czy to znaczy, że mam Cię wnieść do środka?- zapytał Brunet z błyskiem w oku.
- Nie, nie, nie- zaśmiałam się- Dam sobie jakoś radę- powiedziałam i zaczęłam się przeciągać. W między czasie Justin zwinnie opuścił pojazd i otworzył mi drzwi.
- Jaki dżentelmen, myślałby kto- zaśmiałam się wysiadając.
- Gdybym był tobą, nie narzekałbym.
- A czy ja coś mówię?- zapytałam retorycznie- Justin, chwila, co ty robisz!?- krzyknęłam kiedy ten podniósł mnie z ziemi i przewiesił sobie w pół.
- Wnoszę Cię do domu- powiedział ciesząc się jak dziecko. Nie wiem jakim cudem udało mi się otworzyć drzwi jedną ręką , ale biorąc pod uwagę sposób w jaki to robił jestem niemal pewna, że miał do tego wprawę.
- Daj spokój, postaw mnie na nogi, jestem ciężka!
- Serio, jakoś nie zauważyłem- zaśmiał się. W ciszy przemierzaliśmy każde pomieszczenie, dopóki nie dotarliśmy do sypialni. Chłopak delikatnie położył mnie na łóżku, po czym oparł dwie ręce po przeciwnych stronach mojego ciała. To nie była bezpieczna pozycja.
- Co ty robisz?- zapytałam trzęsącym się ze zdenerwowania głosem.
- Zaraz zobaczysz- odpowiedział tajemniczo, nachylił się nade mną i złożył na moich ustach pocałunek. Mimowolnie zaczęłam poruszać swoimi ustami. Nie mogłam tego powstrzymać. To było tak cholernie dziwne.
- Justin, nie możemy..- jęknęłam pomiędzy pocałunkami.
- Daj spokój, jesteśmy tu tylko we dwoje.
- Więc taki był twój plan?- zapytałam gwałtownie się podnosząc- Myślałeś, że będę twoją sex zabawką? To wtedy w lesie… ja nie wiem co to było, jasne? Boże, ale byłam głupia przyjeżdżając tu z Tobą. Wiesz co? Nie mogę na Ciebie patrzeć..- powiedziałam, po czym wyszłam z pokoju.
- Katlin, zaczekaj! To nie tak!- usłyszałam za sobą, jednak nie odwróciłam się. Postanowiłam wyjść do ogrodu, gdzie znajdowała się ogromna huśtawka. Usadowiłam się na niej i wyjęłam z tylnej kieszeni spodni telefon. Dwa nieodebrane połączenia od Caroline i Harrego. Super. Na początek postanowiłam wybrać numer do mojej najlepszej przyjaciółki, która jakby dowiedziała się co wyprawiam, już dawno wypięłaby się do mnie tyłkiem. Wcale bym się nie zdziwiła. Sama sobie na to zasłużyłam. Odebrała po pięciu sygnałach.
- Co chciałaś?- zapytałam, przybierając wesoły ton.
- Zapytać się jak tam z mamą, wszystko idzie po twojej myśli?
- Jasne, za chwilę idziemy na jakiś masaż. Nawet nie wiesz, jak bardzo go potrzebuję.
- Wiesz, że chodziło mi o wasze relacje?
- Powoli do przodu. Przecież nie staniemy się przyjaciółkami tak po prostu. Jak na razie rozmawiamy i staram się ją zrozumieć, czy coś. Nie jest łatwo, ale jestem jak najlepszej myśli- matko kochana, gdzie ja nauczyłam się tak dobrze kłamać?
- Wspieram Cię całym sercem!
- Wiem, wiem. Bardzo Cię kocham, ale mama właśnie wyszła z łazienki i będziemy się zbierać. Zadzwonię koło północy, okej?
- Jasne, będę czekać- zawołała radośnie, po czym rozłączyła się. Uhg, nie lubiłam jak ludzie robili to pierwsi. Przed rozmową z Harrym chciałam się trochę wyciszyć, dlatego zamknęłam oczy i postanowiłam skupić się na otaczającej mnie naturze. Chciałam ją poczuć, nie widząc. Nie wiem czy wiecie o co mi chodzi, ale jak byłam mała uczęszczałam z mamą na zajęcia, gdzie tego uczyli.
- Katlin, proszę porozmawiaj ze mną- moją małą medytację przerwał upierdliwy głos mojego weekendowego towarzysza. Żegnaj ciszo.
- Justin, ale ja nie chcę. Każdy twój ruch skierowany w moją stronę jest po to, aby mnie zranić. Wcale nie dziwi mnie to, że tym razem chciałeś wykorzystać mnie w ten sposób. Nie podejrzewałeś tylko, że tak łatwo wszystkiego się domyślę.
- Nie, to nie tak, naprawdę. Nie dam Ci spokoju, jeśli nie pozwolisz mi wyjaśnić. To dla mnie ważne. Proszę, K.
- Masz pięć minut- westchnęłam przewracając oczami. Zgodziłam się na to, tylko dlatego, iż wiedziałam, że nie podda się tak łatwo, o ile w ogóle.
- Może najpierw coś zjemy?- zaproponował- Zamówiłem nam po obiedzie, który katering przed chwilą przywiózł. Nie waż się nawet powiedzieć, że nie jesteś głodna- dodał w momencie, kiedy dokładnie te słowa miały opuścić moje usta.
- Dobra, niech Ci będzie. Najpierw muszę jeszcze zadzwonić do Harrego- powiedziałam wybierając numer do mojego chłopaka. Odebrał niemal natychmiast. Nie mam pojęcia jakim cudem zawsze miał telefon przy tyłku. Ja bym tak nie potrafiła.
- Cześć Kochanie- zaczęłam patrząc prosto na Justina, który nie raczył dać nam chwili na osobności- Dzwoniłeś?
- Chciałem się tylko zapytać, jak tam w spa z mamą? Dobrze się bawicie?
- Nawet nie wiesz, jak wspaniale. Co chwilę chodzimy na jakieś zabiegi, czy masaże. Raj na ziemi- zamknęłam oczy wyobrażając sobie, że nie jest to kłamstwo.
- A wasze stosunki?- ponowił pytanie Caroline.
- Całkiem dobrze- udałam, że się zastanawiam- Rozmawiamy, staram się ją zrozumieć. Nie jest łatwo, ale mam nadzieję, że z czasem będzie coraz łatwiej- wywróciłam oczami, wiedząc, że nie jest to prawda. Tak naprawdę nigdy jej nie wybaczę, a na chwilę obecną nawet  nie chcę o tym myśleć- Opowiadaj lepiej, jak u Ciebie?
- Ciągła rutyna, dziś chyba wyskoczę z kuzynami pograć tenisa. Bardzo za tobą tęsknię.
- Ja za Tobą też. Kocham Cię bardzo mocno, wiesz?
- No jasne, i ja Ciebie też. Co powiesz na skype’a wieczorem?- zapytał, a mnie zszokowało. Na takie pytanie nie miałam ułożonej regułki.
- Świetny pomysł!- powiedziałam entuzjastycznie- Nie mogę się doczekać, żeby Cię zobaczyć!
- Super- ucieszył się, a ja poczułam wyrzuty sumienia. Wiedziałam doskonale, że do żadnej rozmowy tak czy inaczej nie dojdzie. Po prostu będę musiała udać, że zapomniałam, albo, że byłam bardzo zmęczona- Zadzwonisz koło północy?
- Jasne.
- Przepraszam Kochanie, ale muszę kończyć.
- Nie ma problemu. Baw się dobrze- powiedziałam, po czym się rozłączyłam.
- Myślałem, że się zrzygam „Oh, kocham Cię”, „jak bardzo tęsknię”- zaczął Justin, przypominając mi o swojej obecności. Zmroziłam o wzrokiem- No już dobra, dobra, nic nie mówię. Chodźmy jeść, bo umieram z głosu- dodał, po czym wziął mnie za rękę i poprowadził do kuchni, gdzie znajdowała się nasza obiadokolacja. Nie miałam pojęcia skąd ten gest u niego, ale postanowiłam to zignorować. To tylko ręka, tak? Nic złego.
- Co zamówiłeś?- zapytałam, aby przełamać niezręczną ciszę.
- Pizzę- odpowiedział nie kryjąc uśmiechu.
- Serio?
- Jeszcze będziesz błagała o dokładkę, zobaczysz!- obronił się, widząc jak przewracam oczami.
- Zobaczymy, zobaczymy- powiedziałam klepiąc go po ramieniu- No dobra, pachnie zabójczo- przyznałam kiedy w końcu dotarliśmy do salonu gdzie znajdowało się ogromnych rozmiarów pudełko. Usiedliśmy na kanapie i w ciszy zaczęliśmy jeść.
- Miałeś rację, same pyszności- odezwałam się kiedy skończyłam konsumować CZWARTY kawałek najlepszej pizzy na świecie. Dosłownie. Nigdy w całym swoim życiu nie jadłam lepszej. Nawet we Włoszech. Naprawdę nie wiem skąd ją wytrzasnął- Jutro też ją zamawiamy, nie ma bata!
- Pomyśleć, że na początku narzekałaś, że to zwykły fast food- powiedział Justin, a mnie oświeciło.
- My tu gadu, gadu, a z tego co sobie przypominam miałeś mi coś wyjaśnić, nieprawdaż?- zapytałam nie mogąc zrozumieć, dlaczego kompletnie o tym zapomniałam.
- Katlin, ja…nie wiem jak mam to powiedzieć.
- Po prostu?- atmosfera między nami nagle zrobiła się ogromnie napięta i poważna.
- Kocham Caroline, naprawdę. Z drugiej strony kiedy jestem z Tobą dzieje się ze mną coś niewytłumaczalnego. Jesteś najważniejsza, tylko ty na całym świecie i wszechświecie. Ciągnie mnie do Ciebie, Katlin tak cholernie bardzo, że sobie z tym nie radzę. To wszystko co robię, po prostu chcę zatrzymać Cię przy sobie. Wiem, że gdy Cię stracę czegoś we mnie braknie. Nawet jeśli nasze stosunki są dalekie ideału.
- Justin, ale wiesz, że jestem tu z Tobą tylko dlatego, żeby powiedzieć Ci ‘do widzenia’? – zapytałam drżącym głosem. Nie wiem czemu moje serce łamało się właśnie na milion kawałków.
- Zdaję sobie z tego sprawę i dlatego zrobię wszystko, żeby zatrzymać Cię przy sobie- po wypowiedzeniu tych słów zapanowała między nami niezręczna cisza- Katlin, proszę, powiedz coś.
- Justin, kocham Harrego. Jest dla mnie najważniejszy, nie mogę zostawić go dla osoby, do której nic nie czuję.
- Jeżeli naprawdę byś go tak bardzo kochała nie byłabyś teraz tutaj ze mną, a ta rozmowa nigdy nie miałaby miejsca.
- Jestem głupia i naiwna, okej? Wierzyłam, że naprawdę się ode mnie odetniesz!
- Zrobię to.
- W takim razie dlaczego o tym rozmawiamy?
- Naprawdę masz tak krótką pamięć? Sama chciałaś wyjaśnień, więc proszę, oto one!- Justin krzyknął na mnie powoli tracąc cierpliwość.
- Nie mam pojęcia do czego prowadzi ta konwersacja- powiedziałam zrezygnowanie podkulając nogi pod brodę.
- W takim razie nie jesteś sama.
- Nie wiem do czego prowadzi nasza znajomość, raz się nienawidzimy, kiedy indziej dogadujemy się, nic już, kurwa, nie wiem.
- Spróbujmy.
- Czego znowu?- fuknęłam.
- Katlin, wiem, że ty też coś czujesz. Nawet nie waż się zaprzeczać. Inaczej nie byłabyś tutaj ze mną oszukując swojego chłopaka i najlepszą przyjaciółkę.  Spróbujmy przełamać nasze granice, nie przejmować się niczym.
- A konsekwencje?- zapytałam powątpiewając.
- Będziemy martwić się później. No dalej, wchodzisz w to?
- Nie wiem, Justin. Sprawiasz, że mam mętlik w głowie!
- Tu nie ma się nad czym zastanawiać. Tak czy nie?- zapytał. Dostrzegłam w jego oczach małą iskierkę jakiejś emocji, ale niestety nie zdążyłam jej zidentyfikować. Pojawiła się i znikła zbyt szybko.
- Muszę to przemyśleć- nie powinnam się zastanawiać, mam chłopaka. Jednak Justin w pewnym sensie miał rację. Coś do niego czułam. Miłość to na pewno nie była. Co w takim razie? Chciałam wiedzieć.
- Nie. Masz dać mi odpowiedź teraz, w tym momencie- zażądał, a mnie zmroziło, nie wiem nawet dlaczego.  
- Prawdopodobnie będę tego żałować i to cholernie, ale wchodzę w to- powiedziałam na jednym wydechu, po czym wybiegłam z salonu. Musiałam dowiedzieć się jakimi uczuciami darzę wkurzającego bruneta i niestety tylko w taki sposób mogłam to sprawdzić.

***
Jeśli przeczytałeś zostaw komentarz :))