poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział 23

PRZECZYTAJCIE! 

Hejka Kochani! 
Jak widzicie poprawiłam się i tym razem rozdział pojawił się szybciutko :)) Mam nadzieję, że się cieszycie!

Prosiłam, żebyście przeczytali tą wiadomość, gdyż mam dla Was kilka istotnych informacji (tak mi się przynajmniej wydaje, haha)
Po pierwsze, chcę was powiadomić, że następny rozdział nie pojawi się w tak krótkim czasie jak ten. Myślę, że będzie tak mniej więcej za dwa tygodnie. Dlaczego? Już wyjaśniam. Przez ten czas chcę wszystko porządnie przemyśleć. Mam na myśli fabułę opowiadania. Czuję, że muszę przeczytać je od początku spisując różne fakty o osobach, miejscach, które mogą szybko wylecieć mi z głowy. Pragnę, aby to fanfiction było spójne i wszystkie fakty zgodne. Następnie, chcę zaplanować po kolei akcję, tak żeby mieć wszystko dokładnie zaplanowane. Dlaczego to robię? Boję się, że za kilka rozdziałów pobłądzę w tym wszystkim, bo będzie tego najzwyczajniej w świecie za dużo. W tym roku naprawdę chcę się przyłożyć do tego bloga, traktować go tak jak powinnam była od samego początku. Mam w planach kilka rzeczy, drobnych zmian, nieważne. Wszystko wyjaśni się na początku września :)) Mam nadzieję, że mnie zrozumieliście! 
Po drugie, bardzo dziękuję Wam za wszystko, a przede wszystkim za to, że zostaliście ze mną <3 KOCHAM WAS ZA TO BARDZO MOCNO <3 Dziękuję za każde wyświetlenie, mimo, że nie jest ich nie wiadomo ile, bardzo cieszę się, że osiągnęłam mały sukces <3

Proszę Was skomentujcie rozdział i dodajcie mi trochę motywacji. Dla Was to dwie minuty, dla mnie banan na twarzy i ogromna chęć do dalszego pisania ;) 
Podpisujcie się pod komentarzami- chciałabym wiedzieć komu mogę być wdzięczna <3

Nie przynudzam Was już więcej, ENJOY <3

***

Katlin

- Oh, Katlin, czemu wróciłaś tak niespodziewanie? Właśnie mówiłam Harremu, że nie ma Cię do poniedziałku!- zawołała mama, prawie mnie przytulając na powitanie. Jednak w odpowiednim momencie powstrzymała się przypominając sobie, że między nami panują niezbyt dobre stosunki. Niepewnie popatrzyłam na Harrego, którego wzrok zwrócony był prosto na mnie. W jego oczach dostrzegłam smutek. Wiedział. Moje serce zagrało marsz żałobny.
- Gdzie postawić walizkę?- zapytał Justin wchodząc do domu. Widząc, co się dzieje zostawił ją w wejściu do salonu, posłał mi spojrzenie mówiące „Dasz radę, zadzwonię potem” i bez słowa wycofał się z pola bitwy. Byłam mu za to naprawdę wdzięczna.
- Co to było?- zapytała mama marszcząc czoło.
- Harry, musimy porozmawiać- oznajmiłam zupełnie ignorując moją rodzicielkę- Chodźmy na górę- powiedziałam udając się w stronę mojego pokoju mając nadzieję, że lokowaty podąży za mną. Jak się okazało chwilę później był tak wspaniałomyślny, że wziął nawet moją walizkę, o której ja oczywiście nie pomyślałam.
- Dziękuję- powiedziałam siadając na łóżku. Poklepałam ręką miejsce koło mnie, aby Harry dołączył do mnie. Nie zrobił tego. Kolejny sztylet w serce.
- Możesz mi powiedzieć, co to wszystko ma znaczyć?- zaczął siadając na krześle. Kiedy nie odezwałam się, znikąd wytrzasnął płytkę, którą wysłała mu Chloe- Myślę, że należą mi się jakieś wyjaśnienia.
- Czemu wróciłeś wcześniej?- zapytałam, uświadamiając sobie, że mój- pewnie już były- najwspanialszy chłopak na świecie miał być w domu dopiero w poniedziałek.
- Czy to takie ważne? Myślę, że mamy ważniejsze sprawy do omówienia- kiedy skończył swoją wypowiedź, wzięłam głęboki oddech, po czym zaczęłam mówić:
- Na początku, chciałam Cię bardzo przeprosić. Po tych czterech latach naprawdę nie zasługiwałeś na to, żebym tak Cię potraktowała. Musisz też wiedzieć, że mimo iż, jest coś między mną i Justinem, to nadal bardzo mocno Cię kocham. To co zobaczyłeś na tej płytce…
- Czekaj, o czym ty do cholery jasnej mówisz?- zapytał chłopak, unosząc brwi w geście zdezorientowania.
- A tobie o co chodzi?- zapytałam również wytrącona z panatykułu.
- Przyniosłem tylko nagranie twoje i Caroline, które dała mi jeszcze podczas wymiany. Byłyście na niej kompletnie pijane i w pewnym momencie powiedziałaś, że jestem kutasem. Kiedy Car zapytała Cię dlatego nagle posmutniałaś, ale nie odpowiedziałeś. Chciałem to wyjaśnić, ale widzę, że masz mi do powiedzenia coś zupełnie innego- kiedy słowa kolejno wypływały z jego ust miałam ochotę zapaść się pod ziemię, zniknąć i nigdy nie wrócić.
- O Jezu- szepnęłam chowając twarz w dłoniach. Przychodząc tu- nie wiedział. Zaczęłam cicho szlochać.
- Nie płacz, tylko powiedz coś. O czym ty mówiłaś?
- Ostatnio, trochę, a właściwie bardzo Cię okłamywałam. Wszystko zaczęło się od tej głupiej zamiany. Justin był nachalny, nawet bardzo. Mieliśmy kilka fajnych momentów, ale większość było tych złych. Nienawidziliśmy się, ale mimo wszystko coś nas do siebie ciągnęło. Kiedy byliśmy na działce u Maxa, w pierwszą noc po raz pierwszy pocałowaliśmy się. Nawet nie wiem jak do tego doszło. Po śmierci taty, bardzo mi pomógł. Wiem, że odpychałam Was wszystkich oprócz niego, ale to było dlatego, iż potrzebowałam kogoś kto wszystko mi wygarnie i Justin był i wciąż jest do tego idealny. Po tym jak troszkę się pozbierałam, a przynajmniej postanowiłam taką udawać postanowiłam rozstać się z nim, nawet się oficjalnie pożegnałam. Nie było jednak tak kolorowo, bo Justin postawił warunek. Odczepi się ode mnie jeśli spędzę z nim weekend i wtedy odpuści sobie mnie na zawsze. Musiałam się zgodzić, Harry. Także powciskaliśmy Wam wszystkim różne kity i pojechaliśmy. Nie wiem, ale coś się wtedy zmieniło. Wierz lub nie, ale był dla mnie naprawdę wspaniały i kochany. Nie oceniaj mnie, proszę- wzięłam głęboki oddech- Oto cała prawda- skończyłam swój długi monolog cała zasmarkana. Nie mogłam nawet spojrzeć na Harrego. Wiedziałam, że na jego twarzy ujrzę ból, którego nie zniosę- Mimo wszystko, kocham Cię, naprawdę- dodałam, kiedy zdałam sobie sprawę, że Brunet nie zamierza się odezwać.
- Daruj sobie- powiedział chłodno. Zapanowała niezręczna cisza. Miałam jeszcze dużo do powiedzenia, ale bałam się odezwać. Czułam do siebie wstręt. W tamtej chwili naprawdę żałowałam wszystkich chwil spędzonych z Justinem.
- Nawet nie wiem czemu wciąż tu jestem- dopowiedział lokowaty wychodząc z pokoju.
- Poczekaj, czemu nic nie mówisz?- zatrzymałam go na chwilę.
- Nie spodziewałem się tego po tobie. To wszystko co mam do powiedzenia. Do widzenia Katlin.
- Nie, Harry, proszę Cię, nie rób tego- szlochałam.
- Ty odwaliłaś za mnie całą robotę- odezwał się szyderczo po czym zostawił mnie samą.

Justin

Siedziałem w swoim pokoju, który znajdował się u dziadków i myślałem. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić, dlatego zadzwoniłem do jedynej osoby, której naprawdę ufałem- Tylera .
- Co tam stary?- odebrał po czwartym sygnale.
- Wpadniesz do mnie? Musimy coś obgadać..
- Do Ciebie, czyli? Z tego co wiem mieszkasz w dwóch miejscach- zaśmiał się.
- Do dziadków, a do kogo. U rodziców nie byłem od dwóch tygodni- wyjaśniłem. Sam nie wiem co mi odpierdalało, ale zrobiło mi się głupio z tego powodu. Boże, co ta dziewczyna ze mną zrobiła. Mam na myśli Katlin oczywiście. Byłem święcie przekonany, że to jej wina.
- Spoko, spoko, będę u ciebie za pół godziny.
Jak powiedział, tak zrobił. Niecałe trzydzieści minut później mogłem cieszyć się widokiem mojego najlepszego przyjaciela.
- Opowiadaj- zaczął rozwalając się na moim łóżku- Jak Ci idzie z sam wiesz czym? A może masz mi coś więcej do powiedzenia?

Katlin

Minął długi, męczący tydzień. Czułam się jak wrak. To śmieszne jak nasze życie potrafi się zmienić w przeciągu kilkunastu dni, jak my zmieniamy się z dnia na dzień nawet nie zdając sobie  z tego sprawy. Pewnie zastanawiacie się jak teraz wygląda moje życie. Oh, odpowiedź jest prosta. Zostałam SAMA. Kompletnie sama. Bez Harrego, Caroline, przyjaciół… i Justina. Tak, nie odzywał się do mnie w ogóle, a w szkole mnie ignorował. Wszyscy się ode mnie odwrócili- prawie cała nasza paczka. Moja była przyjaciółka przedstawiła im historię, która w moim mniemaniu jest zupełnie inna od prawdy. W każdym razie jedyną osobą, która trzyma mnie w rydzach jest Max, który jako jedyny postanowił mnie wysłuchać. Nie pochwalał mojego zachowania, ale jednak nie osądził mnie. Przynajmniej się starał. Justina- podobnie jak mnie- również wszyscy ignorowali, ale on nie miał z tym problemu. Ha, pojawiał się tylko na określonych lekcjach. Gdybym uczęszczała do szkoły w sposób jaki on to robił również miała bym to wszystko gdzieś. Nie zapomnijmy jeszcze o publiczności- pozostałych uczniach szkoły, którzy byli nieźle zdezorientowani naszą kłótnią. Na szczęście nie znali szczegółów, a nikt z osób wtajemniczonych nie puścił pary. Dzięki Bogu.
- Katlin, obiad!- krzyknęła mama wyrywając mnie tym samym ze stanu odrętwienia z którym się znajdowałam. Bez żadnych grymasów udałam się do jadalni. Warto chyba też wspomnieć, że moje relacje z rodzicielką ociepliły się w znacznym stopniu. Dlaczego? Postawmy sprawę jasno- potrzebowałam jej. Jak cholera. Nawet jeśli byłam na nią wściekła przez ostatni czas. Tak to już jest. Jeśli kogoś kochacie, to nie ważne jak mocno Was zranił i tak mu wybaczycie. Zajmie Wam to trochę, ale prędzej czy później to zrobicie. Jeśli tego nie doświadczyliście musicie uwierzyć mi na słowo.
- Co dziś upichciłaś?-  zapytałam wymuszając uśmiech.
- Tortillę- odpowiedziała ciepło.
- Mniam, mniam- powiedziałam siadając do stołu. Chwilę potem zajadałyśmy się pysznym obiadem. Co jak co, ale mama kucharką jest znakomitą.
- Co robisz po południu?- zapytała przerywając ciszę, jaka panowała między nami.
- Siedzę w domu- wzruszyłam ramionami. Nic nowego.
- Nie chcesz gdzieś wyjść?
- Z kim, mamo? Tak się wyfrajerzyłam, że nie mam nikogo.
- No dobrze, to może chcesz pojechać ze mną odwiedzić tatę?- zaproponowała.
- I tak nie mam nic lepszego do roboty- uśmiechnęłam się. Od pogrzebu ojca chodzę na cmentarz prawie codziennie. Może to głupie, ale stał on się w pewnym sensie moim drugim domem. Wiecie, siadam sobie na ławeczce i gadam jak idiotka. Czuję jednak obecność taty. Zdaję sobie sprawę, że bardzo mnie wspiera, nawet jeśli nie mogę go zobaczyć i przytulić.
- Za ile jedziemy?
- Jak tylko posprzątam po obiedzie.
- Okej. Dziękuję, było pyszne.- ścisnęłam ramię rodzicielki, po czym udałam się do swojego pokoju żeby się przebrać. Wcisnęłam się w czarne rurki, szarą bluzę i czarne converse. Włosy spięłam w kucyk, bo były tak spuszone, że nie zniosłabym ich rozpuszczonych. Oficjalnie mogłam wyjść do ludzi.
- Kat, schodź na dół- wychodzimy!- krzyknęła mama.
- Jestem, jestem- mruknęłam pojawiając się w przedpokoju.
Droga na cmentarz upłynęła w ciszy. Żadna z nas nie chciała się odezwać. Tak było zdecydowanie lepiej. Jeśli chodzi o mnie- myślałam i jak zwykle wszystko wyolbrzymiałam. Zastanawiałam się dlaczego Justin tak po prostu mnie olał. Na dodatek bez żadnego wyjaśnienia! Co do postawy Harrego i Caroline nie miałam żadnych zastrzeżeń. Nienawidzili mnie do szpiku kości, więc oczywistym było, że posyłali mi zimne spojrzenia, wytykali palcami i nastawiali przeciwko mnie wszystkich naszych wspólnych znajomych. Cóż, muszę przyznać, że nieźle wychodziło im sprowadzanie mnie na dno. Pewnie myślicie teraz, że jestem kretynką- nie dość, że sama wpakowałam się w ten cały ‘romans’ z Justinem to jeszcze robię z siebie ofiarę i narzekam, że kiedy wszystko wyszło na jaw zostałam odrzucona. Jednak musicie próbować mnie zrozumieć- w bardzo krótkim czasie przydarzyło mi się wiele tragedii. Mniejszych i większych. Ledwo pozbierałam się z jednej, nadchodziła druga. Śmierć najbliższej mi osoby- taty, była dla mnie tak wielkim ciosem, że do dziś nie zdołałam się po tym do końca pozbierać. Nie minęło zbyt wiele czasu od tego wydarzenia co jest tym bardziej zrozumiałe. Błądząc po omacku znalazłam oparcie- Justina. Był dla mnie światełkiem w tunelu, pocieszał mnie i postawił do pionu. To dzięki niemu stanęłam na nogi w tak krótkim czasie. Stał się dla mnie osobą ważną, ale wiedziałam, że posiadam inne zobowiązania. Postanowiłam więc zerwać kontakt z owym brunetem, jednak jak się okazało postawił mi warunek- weekend poza miastem. We dwoje. Zgodziłam się i przysięgam naprawdę miałam zamiar to skończyć. Jednak podczas tego wyjazdu coś we mnie pękło. Całkowicie poddałam się urokowi Justina i tak oto wylądowałam w tej beznadziejnej sytuacji. Pewnie zastanawiacie się po co to opisałam. Otóż, chcę abyście zrozumieli moje teraźniejsze zachowanie. Po części również pragnę się usprawiedliwić. Po śmierci ojca Justin stał się dla mnie deską ratunku. Teraz, kiedy straciłam najbliższe mi osoby, które traktowałam jak rodzinę, potrzebowałam go, bo bez niego najzwyczajniej świecie tonęłam.
- Jesteśmy na miejscu. Katlin, halo!- z głębokiego zamyślenia w którym się znajdowałam wyrwał mnie głos mamy, która nie dość, że mówiła o kilka tonów wyżej niż zwykle, to jeszcze na dodatek machała mi ręką przed twarzą.
- Przepraszam, odpłynęłam na moment- przyznałam nieśmiało.
- Już myślałam, że coś Ci się stało- rodzicielka najwyraźniej odetchnęła z ulgą- Siedziałaś nieruchomo, parzyłaś się przed siebie i nie docierały do Ciebie żadne bodźce z zewnątrz.
- Przepraszam- mruknęłam po raz kolejny. Nie miałam zielonego pojęcia o tym, że mój stan był tak… dziwny.
- Nic się nie stało, ale proszę nie rób mi tego więcej.
***
Odwiedziny taty zajęły nam całe popołudnie. Nawet nie wyobrażacie sobie jak miło było posiedzieć przy grobie ojca z rodzicielką u boku. Nie, nie wybaczyłam jej do końca. Wiem, że musiałyśmy poważnie porozmawiać- w końcu zdradziła tatę i na dodatek była w ciąży z innym mężczyzną. Jednak postanowiłam o tym zapomnieć choć na chwilę i na szczęście udało mi się.
- Dziękuję, że pojechałaś ze mną- odezwała się mama kiedy już wróciłyśmy.
- Nie ma za co. Potrzebowałam tego- powiedziałam i po raz pierwszy od nie pamiętam kiedy przytuliłam ją. Stałyśmy w ciasnym uścisku. Po chwili usłyszałam cichy szloch.
- Mamo, proszę, nie płacz.
- Katlin, tak się cieszę, że nasze stosunki się poprawiły. Wiem, że mi nie wybaczyłaś i, że musimy porozmawiać, ale i tak bardzo Ci dziękuję.
- Porozmawiamy jutro. Wiesz, co mam na myśli- odezwałam się niespodziewanie zaskakując nie tylko matkę, ale również samą siebie.

- Jak chcesz, Kochanie- moja rodzicielka po raz ostatni otarła oczy opuszkami palców, po czym udała się do salonu. Rozsiadła się na kanapie ze swoim ulubionym czasopismem, włączyła muzykę dla nastroju i odpłynęła. Był to jej ulubiony sposób spędzania czasu wolnego. Nigdy tego nie rozumiałam, no ale nie ważne. Każdy lubi coś innego. Znudzona udałam się do swojego pokoju. Rozłożyłam się na łóżku wraz z laptopem i przeglądałam różne blogi, Tumblr’a, słuchałam muzyki. Chciałam poczuć się jak za dawnych czasów. Nie dane było mi jednak zbyt długo delektować się chwilą. W całym domu rozbrzmiał dzwonek oznajmiający, że ktoś przyszedł nas odwiedzić. Nie ruszyłam się z miejsca mając nadzieję, że mama podejdzie i przywita gościa. Byłam pewna, że to ktoś do niej. Pomyliłam się. Kilka minut później do mojego pokoju wparował nie kto inny jak Justin Bieber. Złość jaka zgotowała się we mnie na jego widok była nie do opisania. Zerwałam się z łóżka, porządnie zamachnęłam i nie zastanawiając się nad konsekwencjami z całej siły uderzyłam bruneta w twarz.

***
Jeśli przeczytałeś, zostaw komentarz :)) 

środa, 20 sierpnia 2014

Rozdział 22

Katlin
Rażące promienie słoneczne dostające się do pokoju były nie do zniesienia. To właśnie one spowodowały, że nie spałam od jakiejś godziny. Jedyne co mogłam zrobić to leżeć- na dodatek nieruchomo, gdyż Justin przygniatał mnie całym ciężarem swojego ciała. Tak, spałam z nim. Jednak nie w takim sensie jak myślicie. Po prostu po tym, jak przeniósł mnie z tej nieszczęsnej kanapy nie miałam siły kłócić się z nim, więc pozwoliłam mu zostać. Miał mnie w żaden sposób nie dotykać, ale cóż, wyszło jak wyszło. Postanowiłam sięgnąć po telefon, który znajdował się na szafce nocnej. Nie chciałam obudzić uroczo śpiącego bruneta i na szczęście udało mi się zdobyć urządzenie bez większego kłopotu. Znudzona przeglądałam Instagram, kiedy zauważyłam, że Chloe dodała zdjęcie z wczorajszego wieczoru. Oczywiście, byłam na nim ja- siedziałam na kolanach Justina. Znajdowaliśmy się na drugim planie, ale mimo wszystko byliśmy dobrze widoczni. Na dodatek robiłam do bruneta głupią minę. Przypływ negatywnych emocji jakie poczułam do tej dziewczyny w tamtym momencie sprawił, że zerwałam się z łóżka budząc przy tym brązowookiego. Szybko wybrałam numer głupiej brunetki, a zdezorientowany Justin patrzył na mnie jakbym była kosmitką.
- Instagram Chloe- powiedziałam wykonując jakiś bliżej niezidentyfikowany ruch ręką, która nie trzymała komórki. Chłopak natychmiast sięgnął po swój telefon.
- Halo?- przywitał mnie głos zaspanej ‘koleżanki’. Od razu zaczęłam się drzeć:
- Usuń to zdjęcie Głupia Krowo!- krzyknęłam.
- O co chodzi? Kto mówi?- ziewnęła.
- Katlin, Idiotko! Czemu wstawiłaś zdjęcie z wczoraj, na którym widać MNIE i JUSTINA?
- Przecież nie było Was widać- powiedziała wyraźnie zadowolona. Boże, nienawidzę jej.
- Nie udawaj głupiej! Usuń to, natychmiast- wydarłam się.
- To i tak nie ma sensu, więc uspokój się- spokojny ton jej głosu sprawiał, że miałam ochotę krzyczeć jeszcze głośniej.
- Niby czemu?
- Harry polubił mi to zdjęcie, więc co za tym idzie- musiał je widzieć. Zresztą to nie jest istotne. Do twojej NAJLEPSZEJ przyjaciółki i WSPANIAŁEGO chłopaka idzie już płytka z nagraniem, jak całujesz się z Justinem- powiedziała, a moja szczęka znalazła się na podłodze.
- Co?- to było jedyne co zdołałam wykrztusić. Prawie rzuciłam komórką. Na szczęście tak się nie stało, gdyż brązowooki w odpowiednim momencie mi go zabrał i sam rozpoczął konwersację z Chloe. Zrezygnowana usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłonie. Jak myślicie- co zaczęłam robić? Bingo! Ryczeć. Nie wiem ile tak sobie płakałam, ale w pewnym momencie poczułam oplatające się wokół mnie ramiona Justina.
- Ćiiii- wyszeptał- wszystko będzie dobrze. Jakoś się z tego wytłumaczymy.
- Niby jak?- załkałam- Ta dziwka wysłała taśmę jak się całujemy. Skąd niby ją miała?- zapytałam retorycznie.
- Nie mam pojęcia Kat- powiedział Justin ze zmęczeniem w oczach- Co robimy?
- Wracamy do domu. Nie ma sensu tu zostawać.
- Jesteś pewna?
- A niby co miałoby mnie tu trzymać?
- W mieście czekają na nas same kłopoty. Tutaj moglibyśmy się jeszcze chwilę wyciszyć i wrócić jut…- wypowiedź Justina przerwało głośne pukanie do drzwi- CO DO KURWY- krzyknął brunet, po czym poszedł otworzyć. Oczywiście poszłam za nim. Był to cholerny błąd.
- Co tu robisz?- zapytał wyraźnie przerażony Justin, kiedy tylko zobaczył kto przyszedł nas odwiedzić.
- JESTEŚ TU Z TĄ DZIWKĄ?- krzyknęła Caroline, po czym weszła do środka. To właśnie ona była osobą, która nas odwiedziła. Wiedziałam, że to koniec- mojej przyjaźni z nią i związku z Harrym- TO PRAWDA?- dodała,  a ja próbowałam się wymknąć z pomieszczenia. Możecie przypuszczać, że nie udało mi się. Przy okazji potknęłam się i cała uwaga blondynki skupiona była na mnie. Kiedy tylko mnie ujrzała zaczęła biec, a następnie okładać pięściami i szarpać za włosy. Próbowałam się bronić. Bezskutecznie. Była dużo silniejsza, czego na pewno się nie spodziewałam. Na dodatek zachowywała się jak nie ona- JAK MOGŁAŚ MI TO ZORBIĆ? TYLKO TY WIEDZIAŁAŚ, JAK BARDZO GO KOCHAM. NIENAWIDZĘ CIE, ROZUMIESZ!? NIE MOGĘ NA CIEBIE PATRZEĆ. JESTEŚ ZASRANYM GÓWNEM! EGOISTKĄ! GŁUPIĄ KROWĄ! SUKĄ! ŚWINIĄ!- w końcu zabrakło jej przezwisk i ku mojemu zdziwieniu przestała mnie okładać. Zamiast tego siadła na kanapie i zaczęła płakać. Nie wiedziałam co mam zrobić.

Justin

To było piekło. Dosłownie. Nie mogłem uwierzyć w scenę, która odgrywała się przede mną. W życiu nie podejrzewałbym, że Caroline zna tyle przekleństw. Prawie nigdy ich nie używała. Na dodatek biła biedną Katlin gdzie popadnie. Była jak w amoku. Ja również. Stałem pośrodku salonu jak kołek i zupełnie nie wiedziałem co robić. Podświadomość podpowiadała mi, że powinienem odciągnąć szaloną blondynkę, jednak w momencie, kiedy miałem się za to zabrać- o dziwo- sama się uspokoiła. Jak gdyby nigdy nic usiadła i zaczęła ryczeć. Zmieszany postanowiłem podejść do Katlin, gdyż ta wyglądała jakby za chwilę miała zwymiotować.
- Wszystko w porządku?- zapytałem, pomagając jej wstać. Pod okiem miała porządne zaczerwienienie, a z nosa ciekła jej strużka krwi. W życiu nie spodziewałbym się, że moja- chyba już ex- dziewczyna byłaby zdolna do czegoś takiego.
- Jest okej- powiedziała trochę zmieszana- Idę do łazienki, a ty zajmij się Caroline- poinstruowała mnie.
- Car..- zacząłem spokojnie, kiedy brunetka znikła mi z pola widzenia.
- Proszę Cię, nic już nie mów- powiedziała nie patrząc mi w oczy- Chociaż nie, chwila. Jak długo to trwało?
- Właściwie to od tej zamiany- przyznałem szczerze. Miałem dosyć kłamstw, w których znając mnie i tak bym się poplątał- ale tak bardziej na poważnie to nie wiem, dwa, może trzy tygodnie?
- Nigdy mnie nie kochałeś, prawda?- miało to być chyba pytanie retoryczne, jednak zdecydowałem się na nie odpowiedzieć.
- Kochałem i nadal kocham. Po prostu.. nie wiem, tak wyszło?- powiedziałem zgodnie z prawdą. Naprawdę darzyłem jakimiś uczuciami tą piękną blondynkę. Dobra, może jej nie kochałem, bo umówmy się- nie byłem do tego zdolny. Jednak to co czułem do Katlin było zupełnie inne i właśnie dlatego nie dawało mi spokoju.
- Nie bądź żałosny. Ciągle mnie okłamywaliście. Nie mogę w to uwierzyć. Najlepsza przyjaciółka z chłopakiem. Myślałam, że takie rzeczy zdarzają się tylko w filmach, a tu proszę jaka niespodzianka- zakpiła.
- To wszystko moja wina- stwierdziłam- ja naciskałem na Katlin. Ona nie jest winna.
- Oboje jesteście- wysyczała przez zęby- może mi powiesz, dobra jest w pieprzeniu?
- Do niczego między nami nie doszło- na razie- dodałem w myślach.
- Myślisz, że Ci uwierzę? Jak mogłam być taka głupia, nic nie zauważyć. Dopiero teraz widzę detale.
- Tyle, że to prawda- wzruszyłem ramionami. Na kilka minut zapadła niezręczna cisza, którą przerwało wejście Katlin. Tak jak podejrzewałem, pod jej okiem znajdował się filetowy siniak. Natychmiast podszedłem do lodówki i wyjąłem trochę lodu, który podałem brunetce. Przez chwilę się opierała, jednak ostatecznie poddała się i wzięła ode mnie zmarzlinę.
- Możemy porozmawiać?- zapytała Kat zwracając się bezpośrednio do Caroline, która bacznie nas obserwowała.
- Nie mamy o czym- wypaliła blondynka- Właściwie to nie przeszkadzajcie sobie. Wracam do Jacksonville.
- Nie mów tak, przecież korona Ci z głowy nie spadnie jak mnie wysłuchasz.
- Przykro mi, ale naprawdę nie mam ochoty słuchać twoich kłamstw. Życzę Wam szczęścia. Pasujecie do Ciebie- powiedziała ze łzami w oczach,  po czym wyszła na zewnątrz trzaskając drzwiami. Zrozpatrzona brunetka chciała za nią pobiec, jednak powstrzymałem ją.
- To nie ma sensu.
- Nie rozumiesz, Justin- załkała- Właśnie straciłam NAJLEPSZĄ przyjaciółkę, z którą trzymam się od malutkiego.
- Mogę Ci zagwarantować, że jak ochłonie porozmawia z tobą- próbowałem ją pocieszyć, jednak bezskutecznie.
- Proszę, wracajmy do domu.
- Nie ma sprawy, Księżniczko.
***
Droga powrotna była dla mnie czymś nie do zniesienia. Tak strasznie bałam się konsekwencji. Pokonywaliśmy jeden kilometr za drugim, podczas gdy ja próbowałam poukładać sobie co nieco w głowie. Mój brat pech sprawił jednak, że nie potrafiłam.
- Co teraz będzie, Justin?- przerwałam ciszę, która panowała między nami odkąd ruszyliśmy w stronę Jacksonville.
- Nie wiem- odpowiedział szczerze- Musimy po prostu trzymać się razem.
- Nienawidzę siebie. Jestem najgorszą przyjaciółką i dziewczyną pod słońcem.
- Nie przesadzaj.
- Daj spokój, wszyscy znamy prawdę- po moich dosyć ostrych słowach zapadła głucha cisza. Żadne z nas nie miało ochoty się odezwać, tym bardziej, że rozmowa nie należała do tych słodkich i przyjemnych.
- Powiedz mi tylko jedno, proszę- odezwał się w końcu Justin, Zrobił to w idealnym momencie, bo nasza niezręczna cisza zaczynała mnie zżerać- Żałujesz tego co zrobiliśmy? Tego, co jest między nami?- swoimi pytaniami brunet naprawdę mnie zaskoczył. Nie spodziewałam się usłyszeć ich od niego.
- Proszę, nie zadawaj mi takich pytań. Nie w tym momencie- jęknęłam zgodnie z prawdą.
- Chciałem tylko wiedzieć, czy było warto..
- BYŁO- szepnęłam niepewna czy mnie usłyszał. Nawet jeśli- nie odezwał się ani słowem. Chwilę potem zamknęłam oczy i wykończona całym gównem w które się wpakowałam najzwyczajniej w świecie zasnęłam.
***
- Księżniczko, wstawaj- usłyszałam ciepły głos Justina tuż nad moim uchem. Jego oddech gilgotał mnie po szyi, co uświadomiło mi jak blisko mnie się znajdował. Na samą myśl o tym poczułam motylki w brzuchu.
- Czemu?- wychrypiałam zaspanym głosem.
- Może dlatego, że stoimy pod twoim domem?- zapytał żartobliwie, a na mnie momentalnie spadł ciężar problemów, które sama sobie przysporzyłam. Przez tą krótką chwilę po przebudzeniu miałam wrażenie, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Od razu poderwałam się z pozycji pół- leżącej, w jakiej się znajdowałam i bez żadnego ociągania wysiadłam z samochodu. Zdziwiony Justin poderwał się za mną.
- Weźmiesz moje rzeczy?- zapytałam słodko się uśmiechając.

- Jasne- odpowiedział,  i od razu sięgnął do bagażnika po mój niewielki bagaż. Po części zadowolona weszłam do domu. Moja mina zrzedła natychmiast kiedy zobaczyłam Harrego siedzącego przy stole gawędzącego z mamą.

***
Jeśli przeczytałeś zostaw komentarz :))