PRZECZYTAJCIE!
Hejka Kochani!
Jak widzicie poprawiłam się i tym razem rozdział pojawił się szybciutko :)) Mam nadzieję, że się cieszycie!
Prosiłam, żebyście przeczytali tą wiadomość, gdyż mam dla Was kilka istotnych informacji (tak mi się przynajmniej wydaje, haha)
Po pierwsze, chcę was powiadomić, że następny rozdział nie pojawi się w tak krótkim czasie jak ten. Myślę, że będzie tak mniej więcej za dwa tygodnie. Dlaczego? Już wyjaśniam. Przez ten czas chcę wszystko porządnie przemyśleć. Mam na myśli fabułę opowiadania. Czuję, że muszę przeczytać je od początku spisując różne fakty o osobach, miejscach, które mogą szybko wylecieć mi z głowy. Pragnę, aby to fanfiction było spójne i wszystkie fakty zgodne. Następnie, chcę zaplanować po kolei akcję, tak żeby mieć wszystko dokładnie zaplanowane. Dlaczego to robię? Boję się, że za kilka rozdziałów pobłądzę w tym wszystkim, bo będzie tego najzwyczajniej w świecie za dużo. W tym roku naprawdę chcę się przyłożyć do tego bloga, traktować go tak jak powinnam była od samego początku. Mam w planach kilka rzeczy, drobnych zmian, nieważne. Wszystko wyjaśni się na początku września :)) Mam nadzieję, że mnie zrozumieliście!
Po drugie, bardzo dziękuję Wam za wszystko, a przede wszystkim za to, że zostaliście ze mną <3 KOCHAM WAS ZA TO BARDZO MOCNO <3 Dziękuję za każde wyświetlenie, mimo, że nie jest ich nie wiadomo ile, bardzo cieszę się, że osiągnęłam mały sukces <3
Proszę Was skomentujcie rozdział i dodajcie mi trochę motywacji. Dla Was to dwie minuty, dla mnie banan na twarzy i ogromna chęć do dalszego pisania ;)
Podpisujcie się pod komentarzami- chciałabym wiedzieć komu mogę być wdzięczna <3
Nie przynudzam Was już więcej, ENJOY <3
***
Katlin
- Oh, Katlin,
czemu wróciłaś tak niespodziewanie? Właśnie mówiłam Harremu, że nie ma Cię do
poniedziałku!- zawołała mama, prawie mnie przytulając na powitanie. Jednak w
odpowiednim momencie powstrzymała się przypominając sobie, że między nami
panują niezbyt dobre stosunki. Niepewnie popatrzyłam na Harrego, którego wzrok
zwrócony był prosto na mnie. W jego oczach dostrzegłam smutek. Wiedział. Moje
serce zagrało marsz żałobny.
- Gdzie postawić
walizkę?- zapytał Justin wchodząc do domu. Widząc, co się dzieje zostawił ją w
wejściu do salonu, posłał mi spojrzenie mówiące „Dasz radę, zadzwonię potem” i bez słowa wycofał się z pola bitwy.
Byłam mu za to naprawdę wdzięczna.
- Co to było?-
zapytała mama marszcząc czoło.
- Harry, musimy
porozmawiać- oznajmiłam zupełnie ignorując moją rodzicielkę- Chodźmy na górę-
powiedziałam udając się w stronę mojego pokoju mając nadzieję, że lokowaty
podąży za mną. Jak się okazało chwilę później był tak wspaniałomyślny, że wziął
nawet moją walizkę, o której ja oczywiście nie pomyślałam.
- Dziękuję-
powiedziałam siadając na łóżku. Poklepałam ręką miejsce koło mnie, aby Harry
dołączył do mnie. Nie zrobił tego. Kolejny sztylet w serce.
- Możesz mi
powiedzieć, co to wszystko ma znaczyć?- zaczął siadając na krześle. Kiedy nie
odezwałam się, znikąd wytrzasnął płytkę, którą wysłała mu Chloe- Myślę, że
należą mi się jakieś wyjaśnienia.
- Czemu wróciłeś
wcześniej?- zapytałam, uświadamiając sobie, że mój- pewnie już były-
najwspanialszy chłopak na świecie miał być w domu dopiero w poniedziałek.
- Czy to takie
ważne? Myślę, że mamy ważniejsze sprawy do omówienia- kiedy skończył swoją
wypowiedź, wzięłam głęboki oddech, po czym zaczęłam mówić:
- Na początku,
chciałam Cię bardzo przeprosić. Po tych czterech latach naprawdę nie
zasługiwałeś na to, żebym tak Cię potraktowała. Musisz też wiedzieć, że mimo
iż, jest coś między mną i Justinem, to nadal bardzo mocno Cię kocham. To co
zobaczyłeś na tej płytce…
- Czekaj, o czym
ty do cholery jasnej mówisz?- zapytał chłopak, unosząc brwi w geście
zdezorientowania.
- A tobie o co
chodzi?- zapytałam również wytrącona z panatykułu.
- Przyniosłem
tylko nagranie twoje i Caroline, które dała mi jeszcze podczas wymiany.
Byłyście na niej kompletnie pijane i w pewnym momencie powiedziałaś, że jestem
kutasem. Kiedy Car zapytała Cię dlatego nagle posmutniałaś, ale nie
odpowiedziałeś. Chciałem to wyjaśnić, ale widzę, że masz mi do powiedzenia coś
zupełnie innego- kiedy słowa kolejno wypływały z jego ust miałam ochotę zapaść
się pod ziemię, zniknąć i nigdy nie wrócić.
- O Jezu-
szepnęłam chowając twarz w dłoniach. Przychodząc tu- nie wiedział. Zaczęłam
cicho szlochać.
- Nie płacz,
tylko powiedz coś. O czym ty mówiłaś?
- Ostatnio,
trochę, a właściwie bardzo Cię okłamywałam. Wszystko zaczęło się od tej głupiej
zamiany. Justin był nachalny, nawet bardzo. Mieliśmy kilka fajnych momentów,
ale większość było tych złych. Nienawidziliśmy się, ale mimo wszystko coś nas
do siebie ciągnęło. Kiedy byliśmy na działce u Maxa, w pierwszą noc po raz
pierwszy pocałowaliśmy się. Nawet nie wiem jak do tego doszło. Po śmierci taty,
bardzo mi pomógł. Wiem, że odpychałam Was wszystkich oprócz niego, ale to było
dlatego, iż potrzebowałam kogoś kto wszystko mi wygarnie i Justin był i wciąż
jest do tego idealny. Po tym jak troszkę się pozbierałam, a przynajmniej
postanowiłam taką udawać postanowiłam rozstać się z nim, nawet się oficjalnie
pożegnałam. Nie było jednak tak kolorowo, bo Justin postawił warunek. Odczepi
się ode mnie jeśli spędzę z nim weekend i wtedy odpuści sobie mnie na zawsze.
Musiałam się zgodzić, Harry. Także powciskaliśmy Wam wszystkim różne kity i
pojechaliśmy. Nie wiem, ale coś się wtedy zmieniło. Wierz lub nie, ale był dla
mnie naprawdę wspaniały i kochany. Nie oceniaj mnie, proszę- wzięłam głęboki
oddech- Oto cała prawda- skończyłam swój długi monolog cała zasmarkana. Nie
mogłam nawet spojrzeć na Harrego. Wiedziałam, że na jego twarzy ujrzę ból,
którego nie zniosę- Mimo wszystko, kocham Cię, naprawdę- dodałam, kiedy zdałam
sobie sprawę, że Brunet nie zamierza się odezwać.
- Daruj sobie-
powiedział chłodno. Zapanowała niezręczna cisza. Miałam jeszcze dużo do
powiedzenia, ale bałam się odezwać. Czułam do siebie wstręt. W tamtej chwili
naprawdę żałowałam wszystkich chwil spędzonych z Justinem.
- Nawet nie wiem
czemu wciąż tu jestem- dopowiedział lokowaty wychodząc z pokoju.
- Poczekaj, czemu
nic nie mówisz?- zatrzymałam go na chwilę.
- Nie
spodziewałem się tego po tobie. To wszystko co mam do powiedzenia. Do widzenia
Katlin.
- Nie, Harry,
proszę Cię, nie rób tego- szlochałam.
- Ty odwaliłaś
za mnie całą robotę- odezwał się szyderczo po czym zostawił mnie samą.
Justin
Siedziałem w
swoim pokoju, który znajdował się u dziadków i myślałem. Nie wiedziałem co ze
sobą zrobić, dlatego zadzwoniłem do jedynej osoby, której naprawdę ufałem-
Tylera .
- Co tam stary?-
odebrał po czwartym sygnale.
- Wpadniesz do
mnie? Musimy coś obgadać..
- Do Ciebie,
czyli? Z tego co wiem mieszkasz w dwóch miejscach- zaśmiał się.
- Do dziadków, a
do kogo. U rodziców nie byłem od dwóch tygodni- wyjaśniłem. Sam nie wiem co mi
odpierdalało, ale zrobiło mi się głupio z tego powodu. Boże, co ta dziewczyna
ze mną zrobiła. Mam na myśli Katlin oczywiście. Byłem święcie przekonany, że to
jej wina.
- Spoko, spoko,
będę u ciebie za pół godziny.
Jak powiedział,
tak zrobił. Niecałe trzydzieści minut później mogłem cieszyć się widokiem
mojego najlepszego przyjaciela.
- Opowiadaj-
zaczął rozwalając się na moim łóżku- Jak Ci idzie z sam wiesz czym? A może masz
mi coś więcej do powiedzenia?
Katlin
Minął długi,
męczący tydzień. Czułam się jak wrak. To śmieszne jak nasze życie potrafi się
zmienić w przeciągu kilkunastu dni, jak my zmieniamy się z dnia na dzień nawet
nie zdając sobie z tego sprawy. Pewnie
zastanawiacie się jak teraz wygląda moje życie. Oh, odpowiedź jest prosta.
Zostałam SAMA. Kompletnie sama. Bez Harrego, Caroline, przyjaciół… i Justina.
Tak, nie odzywał się do mnie w ogóle, a w szkole mnie ignorował. Wszyscy się
ode mnie odwrócili- prawie cała nasza paczka. Moja była przyjaciółka
przedstawiła im historię, która w moim mniemaniu jest zupełnie inna od prawdy.
W każdym razie jedyną osobą, która trzyma mnie w rydzach jest Max, który jako
jedyny postanowił mnie wysłuchać. Nie pochwalał mojego zachowania, ale jednak
nie osądził mnie. Przynajmniej się starał. Justina- podobnie jak mnie- również
wszyscy ignorowali, ale on nie miał z tym problemu. Ha, pojawiał się tylko na
określonych lekcjach. Gdybym uczęszczała do szkoły w sposób jaki on to robił
również miała bym to wszystko gdzieś. Nie zapomnijmy jeszcze o publiczności-
pozostałych uczniach szkoły, którzy byli nieźle zdezorientowani naszą kłótnią.
Na szczęście nie znali szczegółów, a nikt z osób wtajemniczonych nie puścił
pary. Dzięki Bogu.
- Katlin,
obiad!- krzyknęła mama wyrywając mnie tym samym ze stanu odrętwienia z którym
się znajdowałam. Bez żadnych grymasów udałam się do jadalni. Warto chyba też
wspomnieć, że moje relacje z rodzicielką ociepliły się w znacznym stopniu.
Dlaczego? Postawmy sprawę jasno- potrzebowałam jej. Jak cholera. Nawet jeśli
byłam na nią wściekła przez ostatni czas. Tak to już jest. Jeśli kogoś
kochacie, to nie ważne jak mocno Was zranił i tak mu wybaczycie. Zajmie Wam to
trochę, ale prędzej czy później to zrobicie. Jeśli tego nie doświadczyliście
musicie uwierzyć mi na słowo.
- Co dziś
upichciłaś?- zapytałam wymuszając
uśmiech.
- Tortillę-
odpowiedziała ciepło.
- Mniam, mniam-
powiedziałam siadając do stołu. Chwilę potem zajadałyśmy się pysznym obiadem.
Co jak co, ale mama kucharką jest znakomitą.
- Co robisz po
południu?- zapytała przerywając ciszę, jaka panowała między nami.
- Siedzę w domu-
wzruszyłam ramionami. Nic nowego.
- Nie chcesz
gdzieś wyjść?
- Z kim, mamo?
Tak się wyfrajerzyłam, że nie mam nikogo.
- No dobrze, to
może chcesz pojechać ze mną odwiedzić tatę?- zaproponowała.
- I tak nie mam
nic lepszego do roboty- uśmiechnęłam się. Od pogrzebu ojca chodzę na cmentarz
prawie codziennie. Może to głupie, ale stał on się w pewnym sensie moim drugim
domem. Wiecie, siadam sobie na ławeczce i gadam jak idiotka. Czuję jednak
obecność taty. Zdaję sobie sprawę, że bardzo mnie wspiera, nawet jeśli nie mogę
go zobaczyć i przytulić.
- Za ile
jedziemy?
- Jak tylko
posprzątam po obiedzie.
- Okej. Dziękuję,
było pyszne.- ścisnęłam ramię rodzicielki, po czym udałam się do swojego pokoju
żeby się przebrać. Wcisnęłam się w czarne rurki, szarą bluzę i czarne converse.
Włosy spięłam w kucyk, bo były tak spuszone, że nie zniosłabym ich
rozpuszczonych. Oficjalnie mogłam wyjść do ludzi.
- Kat, schodź na
dół- wychodzimy!- krzyknęła mama.
- Jestem,
jestem- mruknęłam pojawiając się w przedpokoju.
Droga na
cmentarz upłynęła w ciszy. Żadna z nas nie chciała się odezwać. Tak było
zdecydowanie lepiej. Jeśli chodzi o mnie- myślałam i jak zwykle wszystko
wyolbrzymiałam. Zastanawiałam się dlaczego Justin tak po prostu mnie olał. Na
dodatek bez żadnego wyjaśnienia! Co do postawy Harrego i Caroline nie miałam
żadnych zastrzeżeń. Nienawidzili mnie do szpiku kości, więc oczywistym było, że
posyłali mi zimne spojrzenia, wytykali palcami i nastawiali przeciwko mnie
wszystkich naszych wspólnych znajomych. Cóż, muszę przyznać, że nieźle
wychodziło im sprowadzanie mnie na dno. Pewnie myślicie teraz, że jestem
kretynką- nie dość, że sama wpakowałam się w ten cały ‘romans’ z Justinem to
jeszcze robię z siebie ofiarę i narzekam, że kiedy wszystko wyszło na jaw
zostałam odrzucona. Jednak musicie próbować mnie zrozumieć- w bardzo krótkim
czasie przydarzyło mi się wiele tragedii. Mniejszych i większych. Ledwo
pozbierałam się z jednej, nadchodziła druga. Śmierć najbliższej mi osoby- taty,
była dla mnie tak wielkim ciosem, że do dziś nie zdołałam się po tym do końca
pozbierać. Nie minęło zbyt wiele czasu od tego wydarzenia co jest tym bardziej
zrozumiałe. Błądząc po omacku znalazłam oparcie- Justina. Był dla mnie światełkiem
w tunelu, pocieszał mnie i postawił do pionu. To dzięki niemu stanęłam na nogi
w tak krótkim czasie. Stał się dla mnie osobą ważną, ale wiedziałam, że
posiadam inne zobowiązania. Postanowiłam więc zerwać kontakt z owym brunetem,
jednak jak się okazało postawił mi warunek- weekend poza miastem. We dwoje.
Zgodziłam się i przysięgam naprawdę miałam zamiar to skończyć. Jednak podczas
tego wyjazdu coś we mnie pękło. Całkowicie poddałam się urokowi Justina i tak
oto wylądowałam w tej beznadziejnej sytuacji. Pewnie zastanawiacie się po co to
opisałam. Otóż, chcę abyście zrozumieli moje teraźniejsze zachowanie. Po części
również pragnę się usprawiedliwić. Po śmierci ojca Justin stał się dla mnie
deską ratunku. Teraz, kiedy straciłam najbliższe mi osoby, które traktowałam
jak rodzinę, potrzebowałam go, bo bez niego najzwyczajniej świecie tonęłam.
- Jesteśmy na
miejscu. Katlin, halo!- z głębokiego zamyślenia w którym się znajdowałam wyrwał
mnie głos mamy, która nie dość, że mówiła o kilka tonów wyżej niż zwykle, to
jeszcze na dodatek machała mi ręką przed twarzą.
- Przepraszam,
odpłynęłam na moment- przyznałam nieśmiało.
- Już myślałam,
że coś Ci się stało- rodzicielka najwyraźniej odetchnęła z ulgą- Siedziałaś
nieruchomo, parzyłaś się przed siebie i nie docierały do Ciebie żadne bodźce z
zewnątrz.
- Przepraszam-
mruknęłam po raz kolejny. Nie miałam zielonego pojęcia o tym, że mój stan był
tak… dziwny.
- Nic się nie
stało, ale proszę nie rób mi tego więcej.
***
Odwiedziny taty
zajęły nam całe popołudnie. Nawet nie wyobrażacie sobie jak miło było
posiedzieć przy grobie ojca z rodzicielką u boku. Nie, nie wybaczyłam jej do
końca. Wiem, że musiałyśmy poważnie porozmawiać- w końcu zdradziła tatę i na
dodatek była w ciąży z innym mężczyzną. Jednak postanowiłam o tym zapomnieć
choć na chwilę i na szczęście udało mi się.
- Dziękuję, że
pojechałaś ze mną- odezwała się mama kiedy już wróciłyśmy.
- Nie ma za co.
Potrzebowałam tego- powiedziałam i po raz pierwszy od nie pamiętam kiedy
przytuliłam ją. Stałyśmy w ciasnym uścisku. Po chwili usłyszałam cichy szloch.
- Mamo, proszę,
nie płacz.
- Katlin, tak
się cieszę, że nasze stosunki się poprawiły. Wiem, że mi nie wybaczyłaś i, że
musimy porozmawiać, ale i tak bardzo Ci dziękuję.
- Porozmawiamy
jutro. Wiesz, co mam na myśli- odezwałam się niespodziewanie zaskakując nie
tylko matkę, ale również samą siebie.
- Jak chcesz,
Kochanie- moja rodzicielka po raz ostatni otarła oczy opuszkami palców, po czym
udała się do salonu. Rozsiadła się na kanapie ze swoim ulubionym czasopismem,
włączyła muzykę dla nastroju i odpłynęła. Był to jej ulubiony sposób spędzania
czasu wolnego. Nigdy tego nie rozumiałam, no ale nie ważne. Każdy lubi coś
innego. Znudzona udałam się do swojego pokoju. Rozłożyłam się na łóżku wraz z
laptopem i przeglądałam różne blogi, Tumblr’a, słuchałam muzyki. Chciałam
poczuć się jak za dawnych czasów. Nie dane było mi jednak zbyt długo delektować
się chwilą. W całym domu rozbrzmiał dzwonek oznajmiający, że ktoś przyszedł nas
odwiedzić. Nie ruszyłam się z miejsca mając nadzieję, że mama podejdzie i
przywita gościa. Byłam pewna, że to ktoś do niej. Pomyliłam się. Kilka minut
później do mojego pokoju wparował nie kto inny jak Justin Bieber. Złość jaka
zgotowała się we mnie na jego widok była nie do opisania. Zerwałam się z łóżka,
porządnie zamachnęłam i nie zastanawiając się nad konsekwencjami z całej siły
uderzyłam bruneta w twarz.
***
Jeśli przeczytałeś, zostaw komentarz :))
Ale super a ten koniec ajzvakhskahshs chce juz nn <3 /@jdbbizzle25
OdpowiedzUsuńO jejku cudowny rozdział! Dziękuje Ci że dodałaś tak szybko, długo Ciebie nie było ale mam nadzieje że teraz to się zmieni:)
OdpowiedzUsuńWracając do rozdziału, trochę niefajnie że się od niej odwrócili, po części rozumiem Harrego i jej przyjaciółke no ale bez przesady ta kłótnia jest pomiędzy nimi, nie powinni wciągać w to innych ludzi a przede wszystkim nastawiać przeciwko Kat!
No nie wierze Kat mu wyjebała ale za mocno zareagowała, to że się do niej nie odzywał przez tydzień nic nie oznacza, sam też musiał przemyśleć różne sprawy. Matko jak się rozpisałam ;ooo
Ps. życzę weny xoxo
Super
OdpowiedzUsuńkocham!!!!
OdpowiedzUsuńRozdział genialny. Wygląd mnie powalił juz na samym wejściu ale jednak to nie moje kolory ;)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie
http://soul-ff.blogspot.com/
Wspaniały
OdpowiedzUsuńJest już styczeń i nie na kolejnego :'( proszę napisz go :( czekam i czekam ale nie ma :( błagam cię chce wiedzieć jak to się wszystko potoczy PROSZĘ!!!
OdpowiedzUsuńŚwietne.. Pisz dalej
OdpowiedzUsuń