Katlin
- To nie jest
dziecko twojego taty- powiedziała moja matka. Łzy płynęły jej ciurkiem po
policzkach, ale mnie to nie obchodziło. Wpadłam w furię.
- POWIEDZ, ŻE
ŻARTUJESZ- zażądałam.
- Daj mi
wytłumaczyć. Wcale nie jest tak, jak myślisz.
- A JAK?- krzyknęłam.
- Ja tego nie chciałam,
naprawdę- zaczęła wyjaśniać, ale ja nawet nie miałam zamiaru jej słuchać.
- Jesteś świetną
aktorką- zaszydziłam- Jest Ci pewnie na rękę to, że ojca już nie ma. Będziesz
mogła się puszczać z kim chcesz!
- Jak możesz?-
zapytała.
- Zdradziłaś
tatę- wycedziłam przez zęby.
- Wiem, ale…-
zaczęła jednak jej przerwałam.
- Nie chcę tego
słuchać, rozumiesz?- ponownie podniosłam swój ton- Trzymaj się ode mnie z daleka.
Nie chcę Cię znać!
- Jestem twoją
matką…
- JA JUŻ NIE MAM
MAMY!- wydarłam się, po raz kolejny jej przerywając. Łzy płynęły mi po
policzkach, ale ignorowałam je. Niemal wybiegłam z tego przeklętego pokoju
trzaskając drzwiami. Nie odwróciłam się za siebie. Szłam szybkim krokiem rycząc
w najlepsze. Nie wiedziałam dokąd idę, ale kiedy zobaczyłam zatroskaną twarz
Justina, który zmierzał w moim kierunku – dowiedziałam się. Wszystko czego
teraz potrzebowałam to jego ciepło.
***
Stałam niemalże
nieruchomo drżącą ręką trzymając parasol. Znajdowałam się na cmentarzu razem z
kilkudziesięcioma innymi osobami. To był ten dzień- pogrzeb taty. Przez
ostatnie dni wiele się działo. Byłam pochłonięta ogromem różnych spraw, między
innymi uciszaniem mediów, co było niezwykle trudne. Od czterech dni nie
zmrużyłam oka, ani nic nie zjadłam. Byłam świadoma tego, że w każdej chwili
mogę zemdleć, ale póki jeszcze się to nie stało wszystko było okej. Caroline,
Harry i reszta moich przyjaciół byli ze mną cały czas. Gdy tylko dowiedzieli
się o … no wiecie od razu przyjechali. Odpychałam ich jak tylko mogłam, ale oni
mimo wszystko pchali się z łapskami do mojego życia, które pozbawione było
wszelkich barw. Jeśli chodzi o mamę… nie odzywałam się do niej i dzięki Bogu
nie pojawiła się na pogrzebie. Nie zniosłabym jej widoku. Z tego co wiem nadal
jest w szpitalu. Naprawdę mnie to nie obchodzi.
- Katlin-
szepnął do mnie Harry wyrywając mnie z zamyślenia- twoja kolej.
-Dziękuję-
powiedziałam cicho, po czym wyszłam na środek. Spojrzałam na grób taty i
odezwałam się pełnym emocji głosem- Nienawidzę pogrzebów, wiecie?- miałam
przygotowaną wcześniej mowę, ale w ostatniej chwili stwierdziłam, że tata
życzyłby sobie, abym na jego ostatnim pożegnaniu mówiła prosto z serca- Od
dziecka rodzice zabierali mnie na nie, a ja nigdy nie wyrażałam do tego chęci.
Myślę, że mnie rozumiecie- naprawdę w dupie miałam to, że byli tutaj
najważniejsi prawnicy w całym Jacksonville. Mówiłam do rodziny- Często żegnałam
nieznane mi osoby i zawsze zastanawiałam się dlaczego ludzie płaczą. Nie
powinni. Założę się, że w niebie jest lepiej. Tak samo mawiał mi tata. Teraz
jednak rozumiem ich doskonale. Przez ostatnie dni nie robiłam nic innego jak
tylko mazałam się i za chwilę zapewne znów to zrobię. Tatusiu- spojrzałam na
grób- dlaczego mnie zostawiłeś w chwili kiedy najbardziej Cię potrzebowałam?
Nie zdążyłam nawet się pożegnać- łzy mimowolnie popłynęły mi po policzkach-
Tutaj ostrzeżenie dla Was- zwróciłam się do tłumu ludzi- Traktujcie
najbliższych w sposób jakbyście mieli nigdy więcej ich nie zobaczyć, bo nigdy
nie wiadomo kiedy ich zabraknie. Śmierć jest nieprzewidywalna - zatrzymałam się
na moment- Tak naprawdę nie dociera do mnie to, że taty już nie ma, że już
nigdy się do niego nie przytulę, nie powiem, że go kocham, a nawet nie chcę
przyjąć do siebie myśli, że już nigdy się z nim się pokłócę. To straszne-
rozejrzałam się po ludziach. Większość płakała razem ze mną, co bardzo mnie
zdziwiło, bo mówiłam bez ładu i składu- Mimo to wszystko tatuś zawsze będzie
przy mnie. W moim sercu. Nie ważne jest to, że nie ma go tutaj ze mną
materialnie. Jako duch zawsze będzie mnie wspierał, pomagał podejmować
właściwie decyzje. Wiem, że nie zostawiłby mnie tutaj, na tym okropnym świecie,
bez opieki, którą sam mi zapewni. Jestem pewna, że obserwuję tą przemowę z góry
i kiwa głową na znak, że mówię prawdę. Kocham Cię tatusiu i zawsze będę-
powiedziałam kierując głowę ku niebu, po czym wtopiłam się w tłum. Wpadłam
prosto w ramiona Harrego.
-Byłaś świetna-
powiedział.
- Daj spokój.
Każdy wie, że wypadłam beznadziejnie- warknęłam i oddaliłam się od niego. Nie
poszedł za mną, bo wiedział, że i tak go odtrącę, jak setki razy w poprzednich
dniach. Ksiądz odprawiał dalszą część końcówki uroczystości, ale ja już go nie
słuchałam. Pogrążona byłam we własnych, żałobnych myślach.
***
Po skończonej
uroczystości każdy podchodził i składał mi kondolencje. Większość wypytywała
również o matkę, ale ignorowałam te pytania. Postanowiłam, że nie będę urządzać
żadnej stypy, ani nic w ten deseń, dlatego też, cała rodzina, jak przyjechała
tak szybko wyjechała po pogrzebie. Bardzo milusio, że nikt nie zainteresował
się mną, jak sobie radzę, nie porozmawiał ze mną. Kochana rodzinka.
- Katlin-
powiedziała Caroline mocno mnie przytulając.
- Chcę zostać
sama- powiedziałam pewnie- Posiedzę tutaj przez chwilę.
- Proszę Cię,
nie odtrącaj nas.
- To nie tak.
Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak wiele rzeczy na mnie spadło ostatnio. A
wiesz co jest najgorsze? To jeszcze nie koniec. Nadal pozostaje sprawa policjantów,
testamentu i mojej matki.
- Zawsze jestem
z Tobą, pamiętaj o tym- pocałowała mnie w policzek.
- Wiem,
dziękuję. Mocno Cię kocham- powiedziałam, po czym oddaliłam się od niej. Przy
grobie kręciło się jeszcze parę osób, ale zobaczywszy mnie szybko się zmyły.
Ekipa, która zakopywała zwłoki ojca również zamierzała opuścić cmentarz. Po
chwili pozostałam tylko ja pośród kilkuset wieńców okalających grób taty.
Usiadłam na ławeczce nie zważając na to, że była cała morka od deszczu, który
padał. Już nie trzymałam nas sobą parasola. Nie miałam na to siły, ani ochoty.
- Widzisz tato-
odezwałam się cicho- Nic już nie jest takie samo. Minęło tylko kilka dni,
ale..- łzy mimowolnie zaczęły tworzyć się w kącikach oczu- Mam wrażenie, że nie
ma Cię bardzo długo. Okropnie mi Ciebie brakuje. Nawet naszych kłótni.
Oddałabym wszystko, żebyś mógł być tutaj teraz. Jeszcze ta sytuacja z mamą. Nie
przyszła nawet na twój pogrzeb! Jest w ciąży z jakimś kutasem. Nie wiem co mam
o tym myśleć. Z tego co słyszałam to jutro wypisują ją ze szpitala. Ugh, wiem,
że nie mam wyjścia i będę musiała z nią mieszkać, ale to takie trudne. Wszystko
zaczęło się od tego pocałunku z Justinem. Nadal tak bardzo żałuję. Harry i
Caroline są dla mnie ogromnym wsparciem, a ja jestem taka okropna i brutalnie
ich zdradziłam. Czuję do siebie odrazę. Bardzo chciałabym im powiedzieć, ale
nie dam rady znieść nienawiści z ich strony. Jestem egoistką, wiem. Przepraszam
tato. Przepraszam za to, że nie jestem idealną córeczką, ale proszę uwierz, bardzo
bym chciała nią być- zakończyłam swój monolog cała zapłakana. Właściwie
ostatnio nie robiłam nic innego. Wstając zachwiałam się na nogach. Wcale nie
zdziwiłabym się gdybym zemdlała. Od czasu feralnego wypadku nie zjadłam
kompletnie nic, a snu również było jak na lekarstwo. Nie był to żaden rodzaj
buntu. Po prostu czułam, że kiedy tylko jakiekolwiek jedzenie znajdzie się w
moich ustach natychmiast zostanie zwrócone.
***
Siedziałam w
pustym i ciemnym domu kompletnie sama. Wszędzie porozrzucane były śmieci,
których nie chciało mi się posprzątać. W pewnej chwili mój telefon zaczął
dzwonić. Początkowo go ignorowałam, ale kiedy byłam pewna, że osoba się nie
podda niechętnie odebrałam.
- W końcu
odebrałaś!- usłyszałam ciepły głos mojej przyjaciółki. Wiem, że nie powinnam,
ale mimowolnie się skrzywiłam. Ona wraz z Hazzą nieustanie posyłali mi
współczujące i pełne troski spojrzenia, których nie potrzebowałam. Jeśli mam
być szczera miałam wrażenie, że potrzebna mi osoba, która swoim podejściem do
życia i nienawiścią do mnie postawi mnie choć trochę na nogi. Wcale nie pomyślałam o Justinie, w ogóle.
- Ciebie też
miło słyszeć- zdobyłam się na przyjazny ton.
- Tak sobie
siedzimy właśnie i pomyślałam, czy nie chcesz żeby do Ciebie wpaść?- zapytała
kompletnie mnie ignorując.
- Z kim wpaść do
mnie?- zapytałam zdezorientowana.
- No, a jak
myślisz?
- Emmm, nie
wiem?- znaczy się podejrzewałam, że powie mi, że jest z brunetem, ale co tam,
będę wredna i dociekliwa.
- Harrym i
Justinem- powiedziała, a ja zrobiłam minę w stylu ‘tego się nie spodziewałam’. Szkoda tylko, że nie mogła mnie
zobaczyć.
- Co ty z nimi
robisz i dlaczego jeszcze się nie pozabijali?- zapytałam kompletnie wybita z
panatykułu.
- Długa
historia, opowiem Ci jak już będziemy u Ciebie- odezwała się tym swoim jak
zawsze kochanym tonem, po czym szybko się rozłączyła. Aha. Nic z tego nie
rozumiałam. Zadzwoniła do mnie tylko po to, żeby powiedzieć mi, że jest z
chłopakami i, że zaraz do mnie przyjadą. Nie no super. Tylko teraz tego
potrzebowałam. Niechętnie wstałam z kanapy i
udałam się do włącznika światła, aby następnie ogarnąć dom choć trochę.
W gruncie rzeczy nie było aż tak źle jak mi się wydawało. Pomijając porozrzucane
papierki po jedzeniu i ubrania było całkiem przyzwoicie. Po upływie pół godziny
uporałam się ze wszystkim. Podczas sprzątania zauważyłam pewną dosyć ciekawą
dla mnie rzecz- oderwałam się na chwilę od ponurych myśli. To znaczy ciągle
czułam na sobie ciężar ostatnich wydarzeń, ale moją głowę zaprzątały inne
rzeczy. Spodobało mi się to dlatego postanowiłam, że jutro dokładnie wysprzątam
całą posiadłość. Przy okazji, zdałam sobie sprawę, że w następnym tygodniu będę
musiała wrócić do szkoły, co wcale mi się nie uśmiechało. Moje rozmyślania
przerwał dzwonek do drzwi.
- Otwarte!-
krzyknęłam, gdyż nie chciało mi się ruszać tyłka z wygodnej kanapy.
- Cześć
Misiaczku- powiedziała wesoła Caroline, po czym mocno mnie przytuliła.
- No siemka-
uśmiechnęłam się słabo. Następnie szybko przywitałam się z Harrym i Justinem,
którego niespodziewanie przytuliłam. Tak, nie tylko dla mnie było to
zaskoczenie, ale dla wszystkich w tym domu również.
- Jak się
czujesz?- zapytał z troską Lokowaty, a ja nie wytrzymałam.
- Przestańcie
się mnie pytać jak się czuję! To jest okropne! Co mam wam powiedzieć? Czego ode
mnie oczekujecie? Myślicie, że powiem, że jest wspaniale? Tego oczekujecie?
Nie! Jest najgorzej! Mój tata nie żyje! Mam problem z matką! Wszystko jest do
bani, a wy myślicie, że tak normalnie zacznę się uśmiechać?- słowa wydobywały
się z moich ust bardzo szybko i nieprzemyślanie. Wpadłam w jakiś amok. Nie
mogłam się powstrzymać i kontynuowałam- Przestańcie się tak na mnie patrzeć
jakbym była jakimś pieprzonym alienem! Nienawidzę tego ciągłego współczucia,
uważania na słowa! Czy wy myślicie, że ja tego nie widzę? Ślepa nie jestem! Mam
Was wszystkich dosyć! Idźcie sobie i zostawcie mnie samą!- krzyknęłam po raz
ostatni. Szybko wybiegłam z salonu i udałam się do mojego pokoju, gdzie dałam
upust łzom.
Justin
- Co się z nią
dzieje? Nie poznaję jej- jęknęła Caroline z trudem powstrzymując łzy.
- Czemu nie
możecie zrozumieć, że należy dać jej trochę przestrzeni- odezwałem się pewnym
tonem. Kto jak kto, ale ja rozumiałem ją najlepiej, ale oni przecież tego nie
wiedzieli. Nikt nie wiedział.
- Jak mogę dać
czas osobie, która z dnia na dzień się ode mnie oddala?- zapytał Harry z
wyraźnym wyrzutem. Naprawdę nie ogarniałem tego gościa.
- Przeżyła
straszny szok…- zacząłem, lecz nie dane mi było dokończyć, gdyż w rogu ujrzałem
zapłakaną Kat. Poczułem ukłucie w sercu. Nie dlatego, że było mi jej żal.
Chodziło mi bardziej o to, że to nie koniec cierpienia dla niej. Nie byłem
pewny czy ta istotka zniesie to co los dla niej zaplanował. Cholera, jestem
debilem, że się w to wpakowałem. W rzeczywistości nie byłem, aż tak zły.
- A co wy tu
robicie?- zapytała zdenerwowana brunetka- Błagam Was idźcie sobie stąd.
- Nie było Cię tylko
przez chwilę- powiedziała cicho Caroline. Kurde, ona ma chyba watę zamiast
mózgu, naprawdę! Takie rzeczy wygadywać, czy ona nie widzi, że Katlin ledwo
stoi ?
- Ej, chodźmy
jak nie chce nas widzieć- odezwałem się pewnie, za co brunetka posłała mi pewne
wdzięczności spojrzenie.
- Nie zostawię
jej! Nie widzisz w jakim jest stanie?- zapytał się retorycznie Harry.
- Boże, wy nigdy
tego nie zrozumiecie- wybuchłem- Dobranoc Katlin, mam nadzieję, że choć trochę
się wyśpisz w nocy- powiedziałem i zacząłem kierować się do drzwi, jednak
zatrzymał mnie głos brunetki:
- Nie, poczekaj.
Wy idźcie- wskazała palcem na Caroline i Harrego- A ty, Justin, proszę zostań-
powiedziała, po czym szybko uciekła do swojego pokoju. Cholera, nie wiedziałem,
że pójdzie tak łatwo.
***
Jeśli przeczytałeś zostaw komentarz :))
to się robi coraz ciekawsze :)
OdpowiedzUsuńczytam :)
OdpowiedzUsuńCzytam, czekam na kolejny.. Ciekawie ;*
OdpowiedzUsuńawww < 3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Zostaje sama z Justinem? Uhuhu ^^ Czekam na następny!
OdpowiedzUsuń@JustenAkaMyLove
niesamowity <3
OdpowiedzUsuńmasz talent do pisania :)
mogłabyś mnie powiadamiać na tt? @swagwithbizzle
Czytam od wczoraj to opowiadanie i sie w nim zakochalam *-* jest inne niz wszystkie i ma strasznie ciekawa fabule . Czekam na nastepny rozdzial ♥♥
OdpowiedzUsuń/ @LuvMyNiggaJuss
Ciekawie się zrobiło! Tylko proszę, nie przestawaj pisać, bo wychodzi Ci to znakomicie :) @LoveAllinators
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :) Czekam na rozwój sytuacji :P
OdpowiedzUsuńCzy mogłabyś mnie informować? Byłabym wdzięczna :) @LoveAllinators
OdpowiedzUsuń