niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział 9

Katlin

Siedziałam w jednym z górnych rzędów zajadając nachosy i oglądając jakiś denny film, na który zabrał mnie Justin. TAK, MAMA ZMUSIŁA MNIE BYM Z NIM POSZŁA. ONA NAWET MI GROZIŁA. Nie miałam wyjścia, musiałam iść. Dodatkowo ten seans był tak słaby, że aż mnie mdliło. Nie wiem dlaczego brunetowi tak bardzo się podobał. Latają sobie z maczetami i siekierami, zabijają ludzi, a potem uciekają psom. Oto fabuła. Uhg, mam dość.
***
Gdy tylko seans dobiegł końca jak najszybciej udałam się do wyjścia. Właściwie to nawet zaczęłam biec, żeby tylko uciec Justinowi. Jak na razie nie zamieniłam z nim ani pół słowa i bardzo chciałabym żeby tak zostało. No, ale moje szczęście…
- Katlin, czekaj!- zawołał Justin po chwili mnie doganiając. Nie zareagowałam na jego słowa, dlatego złapał mnie za ramię i obrócił tak, że stałam z nim twarzą w twarz- Nie słyszysz co do Ciebie mówię?
- Słyszę, ale nie mam zamiaru tracić czas na kogoś takiego jak ty- wypaliłam. Ten dzieciak tak cholernie działał mi na nerwy.
- I tak muszę odwieźć Cię do domu. Obiecałem twojej mamie- uśmiechnął się bezczelnie i przeczesał ręką włosy- Nie chcę się z Tobą kłócić.. – zaczął, ale mu przerwałam.
- Ja chcę żebyś dał mi wreszcie święty spokój. Plotki, które rozpowiadasz, to kogo grasz, po prostu sobie odpuść.
- Nie będziemy rozmawiać tutaj- powiedział spokojnie- Chodź do samochodu.
- Masz coś do ukrycia?
- Czyli chcesz bym zaczął mówić głośno?- powiedział głosem wyższym o kilkanaście tonów. Ludzie, którzy nas mijali gapili się na nas jak na jakiś okaz  w muzeum. Ah, no tak. Stoimy w wyjściu od kina.
- Po prostu się zamknij- jęknęłam. Miałam cholernie dosyć tej całej szopki. Chciałam po prostu być w domu. Czy to tak wiele?
- Właśnie, że nie. Myślisz, że nie wiem o to Tobie nic, a prawda jest taka, że znam Cię lepiej niż ty sama- zaśmiałam mu się prosto w twarz. Chce walki? A proszę bardzo.
- Ciekawe, mów dalej. Wiesz- popukałam się palcem wskazującym po policzku- słyszałam o Tobie wiele różnych rzeczy. Myślę, że mogłyby się zainteresować.
- O czym mówisz?- wydawał się być zmieszany. Pjona, Kat!
- Oh, na przykład o tym, że widziałam Cię z Rebeccą, nie raz, nie dwa. Chciałam Ci przypomnieć, że masz dziewczynę, która jest moją najlepszą przyjaciółką i wystarczy tylko jeden…
- Czy ty mnie szantażujesz? A może ja mam Ci przypomnieć o tym jak przelizałaś się na ostatniej imprezie z pierwszym lepszym gościem na oczach twojego chłopaka? Z pewnością możesz mi prawić kazania- słowa wypływały z jego ust niczym jad, który tak bardzo ranił moje serce. Tamta noc, cóż, wiele jest tu do wytłumaczenia, ale Justin nie miał prawa wyciągać tego tu i teraz! Ludzie, którzy akurat koło nas przechodzili patrzyli na mnie z obrzydzeniem. Nie dziwę im się, sama siebie za to nienawidziłam, ale to nie zmienia faktu, że nie on powinien dawać mi rozgrzeszenie.
- Po prostu odejdź, wygrałeś. Bądź z Siebie dumny- powiedziałam najspokojniej jak umiałam. Wbrew pozorom jego słowa sprawiły mi ból i oczy momentalnie zaszły łzami.
- Ja zawsze jestem górą- powiedział z satysfakcją wymalowaną na twarzy- Niestety muszę jeszcze odwieźć Cię do domu. Chodź za mną- powiedział i ruszył na przód. Nie ruszyłam się z miejsca. Kutas nie będzie mi rozkazywał do cholery!- Jak za chwilę nie ruszysz tej swojej tłustej dupy to przysięgam, pożałujesz- zacisną szczękę, a ja nie wytrzymałam i najzwyczajniej w świecie rozpłakałam się. Jego uwaga odnośnie mojej figury zabrzmiała jak najbardziej serio i wiem, że dokładnie to miał na myśli. Nie była to błaha uwaga Maxa, czy kogokolwiek innego, to było wypowiedziane z jadem i agresją. Od zawsze miałam małe problemy z odżywianiem, a każda taka uwaga sprowadzała mnie coraz bardziej na dno.- A ty czego znowu ryczysz?- jego ton nie był ani trochę łagodny, jednak po chwili dodał-  Wiesz co? Po prostu chodź. Mam już Cię dość.
Tym razem poszłam za Justinem. Nie chciałam zostać ponownie upokorzona. Można powiedzieć, że moja skorupka twardości i pewności siebie, którą zawsze przybierałam w obecności innych przy nim po prostu pękała. Byłam wrażliwa na jego słowa i bardzo nie lubiłam w sobie tej wady.
***
Jechaliśmy ulicami Jacksonville w całkowitej ciszy. Justin nie włączył nawet radia. Nie miałam mu tego za złe, a ani nic.
- Jak podobał Ci się bukiet?- zapytał nagle brunet.
- To od Ciebie?- zapytałam zdziwiona. Tamtego wieczoru, gdy ujrzałam ten drobny upominek, po chwili krótkiego uniesienia zignorowałam to.. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że to mogłyby być Justin.
- No, a kto inny- przewrócił oczami.
- Nie wiem- odezwałam się niemalże szeptem. Nie dość, że byłam zmęczona, to jeszcze upokorzona ciągłą dogryzającą gadką bruneta. Mimo, iż święta też nie byłam, w tym akurat momencie moim jedynym marzeniem było pójście spać.
- Dojechaliśmy- oznajmił Justin chwilę po naszej  bardzo krótkiej wymianie zdań.
- Dziękuję za podwózkę- powiedziałam i wygramoliłam się z samochodu. Zdobyłam się nawet na pomachanie mu w geście pożegnania. Gdy tylko przekroczyłam próg domu, od razu zostałam zaatakowana przez mamę setką pytań.
- Co to mało znaczyć kochanie? Jak to nie chcesz iść do kina z tak miłym i uczynnych chłopakiem? O co chodzi z Harrym? Czy to prawda? Justin jest wspaniały! Musimy zaprosić go kiedyś na kolację, twój ojciec z chęcią go pozna- gadała, gadała i gadała, a ja po prostu w milczeniu słuchałam. Gdy już skończyła udałam się do pokoju, gdzie w rogu leżały torby z nowo zakupionymi ubraniami. Wśród nich była ‘sukienka idealna’. Mój tok myślenia jest naprawdę dziecinny, ale gdy tak przymierzałam ją w przymierzalni to wyobraziłam sobie, że jestem księżniczką. Tak, mam 17 lat. Z zamyślenia wyrwał mnie telefon. Odebrałam bez patrzenia kto dzwoni.
- Siema, laska!- odezwał się wesoły głos mojej najlepszej przyjaciółki- Harry mówił Ci już o wyjeździe na weekend?- zapytała nie kryjąc entuzjazmu.
- Eee, a powinien?- zapytałam zdezorientowana.
- Huh- jęknęła- W piątek po szkole jedziemy na trzy dni nad jezioro. Do jednego z tych domków Maxa, przy okazji w sobotę urządzimy imprezę na zakończenie lata!
- Czemu jak zwykle dowiaduję się ostatnia?- postanowiłam ponarzekać.
- Dowiadujesz się czwarta, dla twojej wiadomości- mogę przysiąc, że w tym momencie przewróciła oczami- Awww, jak się cieszę, że jedziesz!- pisnęła
- Przecież ja nic jeszcze nie powiedziałam..
- Uważasz, że jestem głupia czy głupia? Każdy w tym mieście wie, że nie przegapiłabyś takiej imprezy!- niestety miała rację. Za nic nie przepuściłabym takiej okazji.
***
Cały tydzień zlecał bardzo szybko. Może była to radość wywołana wyjazdem, a może to, że ta chora zamiana skończy się już dziś wieczorem, ale miałam tak dobry humor, że nic nie było mi go w stanie zepsuć. Nawet moja mama, która na okrągło potarzała, że Justin jest ideałem, chodzącą perfekcją. Co do bruneta… przez cały tydzień było w miarę spokojnie, to znaczy musiał oczywiście odwalić kilka scen na pół szkoły o tym, że jestem jego dziewczyną, ale pomijając te szczegóły nie było tak źle. Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Szybko wstałam z łóżka i zbiegłam po schodach na dół. W drzwiach ujrzałam uśmiechniętego Justina. Proszę, tylko nie to.
- Cześć Słońce- powiedział wesoło.
- Nie mów tak do mnie!- oburzyłam się.
- Kocham, gdy się tak złościsz- zagruchał. Czy on się czegoś naćpał?- Ale do rzeczy, nie dlatego tu przyszedłem. Może zaprosisz mnie do środka?
- Chyba śnisz, nie powinieneś przypadkiem szykować się do wyjazdu?
-  Nie jestem babą, biorę co potrzebuję i jestem gotowy, a nie takie „oh może to wziąć, ah, a może nie”- co za Cham! Mówiąc to zaczął naśladować mój ton. Był w tym kurewsko dobry. Cholerka.
- Ej!- oburzyłam się- A tak naprawdę to po co przyszedłeś?
- Najpierw mnie wpuść, albo właściwie to sam wejdę- powiedział, po czym minął mnie w drzwiach i udał się w stronę salonu, gdzie usiadł na kanapie.
- Może jeszcze nogi na stolik założysz?- zapytałam z sarkazmem.
- Nie, dzięki- zmarszczył czoło- Chociaż w sumie..
- Nie, nie, nie!- krzyknęłam. Czemu ten brunet zawsze musi wyprowadzać mnie z równowagi?- Po prostu powiedz po co przyszedłeś. Nie grajmy już w tą chorą grę.
- Ah, no tak- udał, że się zastanawia- Pamiętasz jak wtedy po imprezie powiedziałem Ci, że to będą twoje najlepsze dwa tygodnie?- zapytał. Co dziwne wyglądał całkiem poważnie gdy to mówił. Wróciłam pamięcią do tamtej chwili.
- Tak, a ja wtedy powiedziałam, że nie będą- uśmiechnęłam się- I się nie myliłam.
- Może i nie wszystko wyszło tak jak zaplanowałem, ale mamy jeszcze przed sobą całą noc, nie wiadomo co się wydarzy- uśmiechnął się zalotnie.
- Chcesz żebym Ci powiedziała?- kiwnął potwierdzająco głową- Okej. Rzecz, której jestem pewna w stu procentach to to, że przez ten weekend nawet się do Ciebie nie zbliżę.
- Nigdy nie mów nigdy, Kochanie.
- Wstań i wyjdź- odezwałam się głosem wypranym z emocji. Tak bardzo go nie lubiłam. Justin przewrócił oczami, ale posłusznie wykonał moje polecenie. To znaczy, jego część.
- Myślę, że nie ma sensu jechać pod dom Maxa osobno, kiedy za chwilę ma być zbiórka. Powiemy, że spotkaliśmy się po drodze, albo, że twoja mama poprosiła mnie, żebym Cię odwiózł- nie chciałam tego mówić, ale chyba miał rację. Nie było najmniejszego sensu jechać dwoma samochodami, z tego samego miejsca o tym samym czasie. Zgodziłam się na jego propozycję, ale tylko z tego względu, że.. zresztą nie ważne. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu Justin zniósł moje rzeczy z góry bez jakiejkolwiek reakcji z mojej strony. Było to bardzo miłe zachowanie, szczególnie jeśli chodzi o bruneta. Kiedy zajechaliśmy pod posiadłość naszego wspólnego przyjaciela nie było jeszcze nikogo. Szybko wysiadłam z samochodu i bez pukania weszłam do domu Maxa i Sydney, która również miała z nami jechać.
- Jeeeestem!- krzyknęłam w progu. Wparowałam do kuchni, po czym wyciągnęłam z lodówki sok pomarańczowy, który zaczęłam pić z gwinta. W wakacje byłam częstym bywalcem w tym mieszkaniu między innymi dlatego, że najlepszym przyjacielem Harrego jest właśnie Max. Zachowują się jak bracia i na dodatek znają się od przedszkola- a ja, jako dziewczyna Hazzy- miałam pełne prawo czuć się tutaj jak najbardziej swobodnie.
- Kogo my tu mamy, naszą małą, niegrzeczną Kat- odezwał się mój przyjaciel, kiedy tylko mnie zobaczył.
- Wszystko tylko nie mała!- oburzyłam się. Okej, był ode mnie wyższy o te 15 centymetrów, ale to jego czyniło wielkim. Sama mierzyłam 170 cm, co jak na dziewczynę jest całkiem dobrym wynikiem.
- Oj, wiesz, że Cię kocham- poczochrał mnie po włosach- Nie wiesz gdzie są wszyscy?- odezwał się w momencie, kiedy reszta naszych przyjaciół weszła radośnie do pomieszczenia, w którym się znajdowaliśmy.
- Nie wiem jak wy, ale ja planuję uczcić ten weekend już teraz- odezwał się Dean wyciągając butelkę szampana.
- Kierujesz- przypomniała mu Chloe, która o dziwo nie wyglądała jak dziwka, którą w rzeczywistości była.
- Nie dziś- uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Jak to?- zapytałam zdezorientowana. Z tego co wcześniej ustaliliśmy prowadzić samochody mieli Caroline, Hazz, Max i Dean. Widzę, że mała zmiana planów.
- Zamieniłem się z Petterem- odpowiedział szybko, po czym zaczął majstrować przy szampanie, który w końcu wybuchł. W tym momencie zorientowałam się, że kogoś brakuje.

- Gdzie jest Justin?- zapytałam zdezorientowana. W odpowiedzi każdy popatrzył na mnie jak na idiotkę. Co się do cholery dzieje?

***
Jeśli przeczytałeś zostaw komentarz :))

12 komentarzy:

  1. aaa kocham to! czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. O boże cudowny shsvkjdbcl kiedy następny!?!?

    OdpowiedzUsuń
  3. AJKSDNKAJSANM <3
    POWODZENIA NA OLIMPIADZIE :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ohh jestem ciekawa co teraz sie wydarzy. Kiedy kolejny?
    Powodzenia na olimpiadzie xx

    OdpowiedzUsuń
  5. jgvfdkgsxhlfdslk przed chwilą przeczytałam cały blog, i on jest... wow. idealny! kocham goo *,* i czekam na nn ;)
    @Danger12345678

    OdpowiedzUsuń
  6. uh, cudowny blog :)

    OdpowiedzUsuń
  7. jejju czekam na nowy rozdział

    OdpowiedzUsuń
  8. omg, jestem ciekawa o co chodzi z justinem;) informuj. @selinux

    OdpowiedzUsuń
  9. Zajebisty, pozdrawiam :d możesz informować @BelibersBf

    OdpowiedzUsuń
  10. OMG, nie mogę się doczekać. :) jeśli możesz to informuj mnie na bieżąco: tt @weronikaugh

    OdpowiedzUsuń
  11. ŚWIETNY ROZDZIAŁ <3333
    @justin_ma_swag

    OdpowiedzUsuń