Katlin
- Nie rozumiem-
powtórzyłam po raz setny, w przeciągu kilku minut- Jak to pojechał wcześniej?
Przecież przed chwilą tu był!
- Niemożliwe-
Max przewrócił oczami, a ja zmroziłam go wzrokiem. Dlaczego oni robią ze mnie
debila?- Wczoraj wieczorem dałem mu klucze, miał jechać rano i posprzątać-
powiedział, na co ja miałam ochotę wybuchnąć śmiechem. Justin. Porządki.
HAHAHAHA, nie.
- No to się
zaraz przekonamy- powiedziałam wyjmując telefon z tylnej kieszeni moich
szortów. Bez wahania wybrałam numer bruneta. Odebrał po czterech sygnałach.
- Co jest?-
zapytał swoim codziennym tonem.
- Gdzie jesteś?
- No, a gdzie
mogę być. Sprzątam ten pieprzony dom od rana!- NO CHYBA KURWA ŻARTUJESZ. Każdy
w pomieszczeniu popatrzył na mnie jak na idiotkę, podczas gdy ja zakończyłam
połączenie. Policzę się z nim jak się zobaczymy.
- No dobra, może
coś mi się przewidziało- mruknęłam- po prostu pijmy tego szampana i zmykajmy.
Podróż mijała
nam przyjemnie. Jechałam w samochodzie Harrego, co dla nikogo nie powinno być dziwne.
Całą drogę myślałam o tym, dlaczego Justin okłamał swoich przyjaciół i dlaczego
zrobił ze mnie debila na oczach wszystkich.
- Kochanie,
jesteśmy na miejscu. Wstawaj- powiedział Harry delikatnie potrząsając moim
ramieniem. Z trudem otwarłam oczy, czułam się jakoś nieswojo. Nawet nie
wiedziałam, kiedy zasnęłam.
- Oh, już-
odpowiedziałam. Mój głos był lekko zachrypnięty, jak zawsze gdy się budziłam.
Leniwie wygramoliłam się z samochodu, po czym razem z przyjaciółmi udałam się w
stronę domu rodziców Maxa, gdzie już jutro miała odbyć się największa domówka
ever.
***
Siedzieliśmy
wszyscy przy ognisku śmiejąc się w najlepsze. Moje samopoczucie było o niebo
lepsze oraz atmosfera, która ostatnimi czasy była trochę napięta została dziś
całkowicie rozluźniona. Siedziałam wtulona w Harrego popijając kolejne piwo.
- Jest po 10. Za
niecałe dwie godziny kończy się wasza zamiana. Jak się z tym czujecie?- zapytał
Dean, pomysłodawca całej tej chorej szopki.
- Szczerze?-
odezwałam się jako pierwsza- Nic się nie zmieniło. To było bez sensu nie
uważacie?
- Zgadzam się z
nią- dodała Car- Nadal nie rozumiem do czego to miało doprowadzić.
- Myślę, że
kiedyś to ogarniesz- odezwała się Chloe.
- Czy ktoś pytał
Cię o zdanie?- odezwała się moja najlepsza przyjaciółka.
- Po prostu na
razie tego nie pojmujecie, ale za jakiś czas, jak wszystko się zmieni,
zrozumiecie.
- O czym ty do
cholery mówisz?- zapytał się Harry, jednak zamiast naszej dziwki odpowiedział
Justin.
- Po prostu za
dużo wypiła, jak to ona- wzruszył ramionami- Zamknij się, Chloe.
- Jak chcecie,
ale przekonacie się, że mówiłam prawdę.
- Mam ochotę na
spacer. Hazz- zwróciłam się do mojego chłopaka- Idziesz?
- Kochanie, nie
chcę mi się- przyznał szczerze.
- No kurde,
dzięki- przewróciłam oczami- Ktoś chętny? No, no widzę, że będę miała trudny
wybór- dodałam z sarkazmem, kiedy nikt nie wyraził chęci- Okej, idę sama-
powiedziałam i powoli zaczęłam odchodzić w stronę pobliskiego lasu.
- Uważaj na
siebie!- krzyknął na mną Harry. Ah, oh, jak miło z jego strony.
- Kat, poczekaj.
Idę z Tobą- powiedział Justin podbiegając do mnie.
- Możesz do mnie
dołączyć, ale pod jedynym warunkiem- odezwałam się.
- Jakim?-
zmarszczył brwi.
- Nie odezwiesz
się ani słowem- powiedziałam, a nasi przyjaciele wybuchli śmiechem.
- Pewnie,
jakbyśmy nie wracali zbyt długo to dzwońcie na policję- zażartował, po czym
razem udaliśmy się w stronę lasu.
***
Szliśmy w
całkowitej ciszy, żadne z nas się nie odzywało, oboje byliśmy pogrążeni we
własnych myślach. Być może tylko ja, ale nie to było teraz ważne. Zastanawiałam
się, co tak naprawdę miała na zamiana wnieść do naszych żyć. Wszystko podczas
niej odbywało się po staremu, wyłączając fakt, że nie spędzałam tak wiele czasu
z Harrym jak zazwyczaj. Nie wiem dlaczego, ale martwiły mnie również słowa Chloe.
Co miała na myśli? Chyba nie chciałam tego wiedzieć. Ta dziewczyna nie była
warta mojej uwagi. Próbowałam sięgnąć pamięcią do czasu, kiedy była jedną z
najbliższych mi osób. Na początku- razem z Caroline, oczywiście- byłyśmy
nierozłączne. Zawsze na zawsze razem. Wszystko zaczęło psuć się w połowie
gimnazjum, kiedy Chloe tak po prostu zaczęła się od nas oddalać, a teraz w
ostatniej klasie liceum, wyzywam ją od dziwek, ale nie bez powodu. Podczas tych
niecałych pięciu lat wiele się między nami wydarzyło i uwierzcie mam pełne prawo
uważać ją za osobę, którą spotyka się pod latarnią. Nie jest to historia na
teraz, ale jestem pewna, że kiedyś zagłębię Was w szczegóły.
Razem z Justinem
doszliśmy do mojego ulubionego jeziorka, co uświadomiło mi, że przeszliśmy
naprawdę spory kawałek drogi, ponieważ to miejsce było oddalone o co najmniej
pół godziny marszu od domku Maxa. Usiadłam przy pobliskim drzewie, nie dbając o
to, że moje spodnie będą mokre od rosy. Brunet zrobił to samo. Przez chwilę
wpatrywaliśmy się w taflę jeziora, na której odbijały się gwiazdy. Byłam tu tak
wiele razy, a za każdym razem odkrywam kolejny szczegół, który sprawia, że
kocham to miejsce jeszcze bardziej.
- Uwielbiam tą
miejscówkę- odezwałam się- Wszystko wokół sprawia, że czuję się lepiej. To
miejsce jest dla mnie tak bardzo wyjątkowe. Nie sądzisz, że jest tu
niesamowicie?- zapytałam się, na co brunet wzruszył ramionami- Czemu nic nie
mówisz?
- Poszedłem z
Tobą pod warunkiem, że nie będę się odzywać.
- Głuptasie, przecież
to nie było na serio- ups, chyba coś mi się wymsknęło- To znaczy, bardziej
chodziło mi o to, żebyś nie był chamem- szybko wyjaśniłam.
- Możesz
powtórzyć pierwszą część?- zapytał ze śmiechem Justin. Tylko nie to.
- Mówiłam, że
nie do końca to miałam na myśli.
- A wcześniej?-
dążył temat.
- Nic, musiałeś
się przesłyszeć.
- Nie mogę
uwierzyć, że nazwałaś mnie głuptasem. To brzmi tak dziwne- brunet nie mógł
powstrzymać chichotu, dlatego szturchnęłam do łokciem w żebra, na co
podskoczył.
- Ma to zostać
między nami, jasne?- nie chcę widzieć min naszych przyjaciół kiedy dowiedzieli
by się o mojej gafie.
- Nie ma
problemu, GŁUPTASIE.
- Właściwie,
dlaczego dziś okłamałeś przyjaciół i zrobiłeś ze mnie idiotkę?- zapytałam
nagle. Musiałam wyjaśnić z nim tą kwestię.
- O co Ci
chodzi?- udawał, że nie wie, co miałam na myśli, ale iskierki, jakie pojawiły
się w jego oczach mówiły coś innego.
- Nie udawaj.
- Po prostu
plany trochę się zmieniły, nie mogłem pojechać wcześniej, ale przecież nic się
nie stało, nikt się nie zorientował, że tak naprawdę nie było mnie tu od rana.
- Dla Ciebie
wszystko jest okej, a ja kłóciłam się z nimi, że to nie możliwe, bo przecież
byłeś tu tam chwilę temu! Skąd wiedziałeś co powiedzieć, gdy dzwoniłam?
- Znam Cię
lepiej, niż może Ci się wydawać.
- Bullshit.
- Wcale nie-
wywróciłam oczami na jego słowa- Powinienem Cię przeprosić za to.
- Masz rację.
- Przepraszam,
okej?
- Spoko, nic się
nie stało- uśmiechnęłam- Dlaczego zawsze nie możesz taki być?- wymsknęło mi się
zanim zdążyłam ugryźć się w język.
- Wtedy na
diabelskim młynie zapytałaś się o to samo- zauważył trafnie.
- Nie rozumiem
tego.
- Myślę, że tu
nie ma nic skomplikowanego.
- W takim razie
jestem tępa, bo nie potrafię tego ogarnąć.
- Chcesz, żebym
Ci wyjaśnił?- zapytał na co kiwnęłam potwierdzająco głową. Po chwili
zastanowienia kontynuował- Sam tego do końca nie pojmuję…
- Przecież
powiedziałeś, że to łatwe!- przerwałam mu ze śmiechem.
- Bądź przez
chwilę cicho i daj mi to wyjaśnić.
- Okej, okej-
udałam, że zamykam usta na kluczykiem, który wyrzuciłam w krzaki. Tak bardzo
dorośle.
- Przy Tobie
czuję się tak jakoś inaczej. Nie wiem czemu, ale w twoim towarzystwie nie mogę
kontrolować tego kim jestem. Dziwne- słowa Justina naprawdę mnie zszokowały.
Nie takiej odpowiedzi się spodziewałam, chociaż gdy się nad tym zastanowię, nie
mam pojęcia czego oczekiwałam, ale hej, na pewno nie tego.
- Wow- tylko
tyle udało mi się wykrztusić. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i spojrzałam na
ekran. Było kilka chwil po 23.- Myślę, że powinniśmy wracać. Mogą się o nas
martwić.
- Ja uważam, że
są na to zbyt pijani.
- Obawiam się,
że możesz mieć rację- uśmiechnęłam się szczerze. Czułam się naprawdę dobrze w
jego towarzystwie.
- W takim razie
możemy posiedzieć tu jeszcze trochę, przecież jest tu tak pięknie- podczas
wypowiadania drugiej części zdania zaczął naśladować mój ton.
- Ej, to nie
jest śmieszne!- oburzyłam się- Wystarczy, że spojrzysz w bok i już widzisz, że
mam rację.
- Ależ
oczywiście- w jego głosie można było wyczuć ironię. Czyżbyśmy wracali do
normalności?
- Nie wiem, co
Car w Tobie widzi, naprawdę.
- Chciałaś
powiedzieć „nie wiem, co w Tobie widzę”?- zapytał z głupim uśmiechem.
- Twoje ego, w
porównaniu z inteligencją jest zbyt duże, jak Boga kocham- powiedziałam, na co
chłopak wybuchł śmiechem.
- Ty nie
chodzisz do kościoła.
- Uhg, po prostu
się zamknij. Wiesz, że mówiłam w przenośni- powiedziałam, a przez moje ciało
przeszedł dreszcz. Ziemia była wilgotna, a powietrze nie było najcieplejsze o
tej porze, więc chyba miało prawo być mi zimno, prawda? Ku mojemu zdziwieniu
Justin zareagował natychmiast. Szybko ściągnął swoją bluzę, po czym podał mi
ją.
- Nie chcę jej-
odezwałam się- Teraz ty będziesz marznąć.
- Nie marudź
tylko zakładaj. Chcesz, żebym Ci pomógł?- zabawnie poruszył brwiami.
- Nie, dzięki-
powiedziałam wywracając oczami. Wzięłam od chłopaka bluzę, po czym szybko
przeciągnęłam ją przez moje ciało. Była o dużo za duża i sięgała mi do połowy
ud, ale nie przeszkadzało mi to. Dodatkowo pachniała tak pięknie. Nie mogłam
stwierdzić czym dokładnie, ale już wtedy wiedziałam, że będzie to jeden z moich
ulubionych zapachów.
- Założę się, że
teraz myślisz o tym, jak zabójczo ta bluza pachnie- odezwał się Justin. Chyba
jednak znał mnie całkiem dobrze.
- Wcale nie-
oburzyłam się.
- Przecież wiem,
że kłamiesz- odezwał się- A teraz musisz mnie przytulić, bo jak się przeziębię
to nie będzie miło- powiedział z dzikim uśmiechem. Z drugiej strony mógł mieć
rację, a nie chciałam, żeby był chory czy coś. Car by mnie zabiła.
- Chodź tu-
uśmiechnęłam się i otworzyłam moje ramiona. Chłopak bez wahania przybliżył się
do mnie, ale w tym jednym pieprzonym momencie stało się coś totalnie dziwnego.
Nasze oczy się spotkały. Jego piękne miodowe tęczówki, które nawet w kompletnej
ciemności świeciły jak dwa ogniki kontra moje … To było coś niesamowitego.
Mimowolnie zaczęliśmy się do siebie zbliżać. Milimetr, potem kolejny i
następny. Niemal stykaliśmy się nosami, kiedy Justin zmniejszył odległość
między nami do zera. Wiem, że nie powinnam tego robić. Wiem, że będę tego
żałować, ale jedyne o czym jestem teraz w stanie myśleć to jego miękkich
ustach, idealnie wpasowujących się w moje. Pieprzyć konsekwencje.
***
Jeśli przeczytałeś zostaw komentarz :))
OMG, WIEDZIALAM ZE SIE POCALUJA HAHAHAH! NA TT CHCIALAM SIE JUZ WLASNIE CIEBIE PYTAC CZY SIE POCALUJA, ALE STWIERDZILAM, ZE SAMA SIE PRZEKONAM. CZEKAM NA NASTEPNY. :D /TT: @WERONIKAUGH
OdpowiedzUsuńO Boże <3 apanduaownsi są tacy idealni razem
OdpowiedzUsuńŚwietne jest to opowiadanie *.* <3
OdpowiedzUsuńKochammmm ;3 <333
OdpowiedzUsuńJuż nie moge doczekać się następnego rozdziału asffaergvfar :D
OdpowiedzUsuńDodawaj częściej rozdziały ;> to jest takie zajebiste ;p
OdpowiedzUsuńCiekawie, ciekawie :D
OdpowiedzUsuńJAKI CIEKAWYYYYY ROZDZIAŁ ;***
OdpowiedzUsuńWIEDZIAŁAM, WIEDZIAŁAM, WIEDZIAŁAM, ŻE SIĘ POCAŁUJĄ!!!!
BOŻE, SZYBKO DAWAJ NASTĘPNY ROZDZIAŁ, PROOOOOOOOSZE <333333
@justin_ma_swag
Boskie <3
OdpowiedzUsuńKOCHAM TO <333
OdpowiedzUsuńDodawaj kolejny a nie ?!! a tu z emocji nie wytrzymam.. a ty mi tu rozdział przerywasz !
OdpowiedzUsuńBooooski *.*
OdpowiedzUsuńBooooski *.*
OdpowiedzUsuńBooski *.*
OdpowiedzUsuńAww...
OdpowiedzUsuńnareszcie. ;3
& Boski
gfdkfhdhgl;kjhsdkjdgfdsjgfudktgjfdhgkfdhghdfhfkshfkdhhfkshgkasdgagdyhgdsyi awwwwwwwwwwwwwwwwwwww *O* cudoooo *,*
OdpowiedzUsuńczekam na nn ;)
@Danger12345678
kiedyyy następny rodział ? + CUDOOO :D
OdpowiedzUsuńkocham to opowiadania :3 <333333
OdpowiedzUsuńDZIĘKUJĘ za to opowiadanie *.*
OdpowiedzUsuńświetne
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie i nie mogę się doczekać nexta ♥♥♥
OdpowiedzUsuń@zerrie__1
świetny rozdział <3
OdpowiedzUsuń