niedziela, 15 grudnia 2013

Rozdział 10

Katlin

- Nie rozumiem- powtórzyłam po raz setny, w przeciągu kilku minut- Jak to pojechał wcześniej? Przecież przed chwilą tu był!
- Niemożliwe- Max przewrócił oczami, a ja zmroziłam go wzrokiem. Dlaczego oni robią ze mnie debila?- Wczoraj wieczorem dałem mu klucze, miał jechać rano i posprzątać- powiedział, na co ja miałam ochotę wybuchnąć śmiechem. Justin. Porządki. HAHAHAHA, nie.
- No to się zaraz przekonamy- powiedziałam wyjmując telefon z tylnej kieszeni moich szortów. Bez wahania wybrałam numer bruneta. Odebrał po czterech sygnałach.
- Co jest?- zapytał swoim codziennym tonem.
- Gdzie jesteś?
- No, a gdzie mogę być. Sprzątam ten pieprzony dom od rana!- NO CHYBA KURWA ŻARTUJESZ. Każdy w pomieszczeniu popatrzył na mnie jak na idiotkę, podczas gdy ja zakończyłam połączenie. Policzę się z nim jak się zobaczymy.
- No dobra, może coś mi się przewidziało- mruknęłam- po prostu pijmy tego szampana i zmykajmy.
Podróż mijała nam przyjemnie. Jechałam w samochodzie Harrego, co dla nikogo nie powinno być dziwne. Całą drogę myślałam o tym, dlaczego Justin okłamał swoich przyjaciół i dlaczego zrobił ze mnie debila na oczach wszystkich.
- Kochanie, jesteśmy na miejscu. Wstawaj- powiedział Harry delikatnie potrząsając moim ramieniem. Z trudem otwarłam oczy, czułam się jakoś nieswojo. Nawet nie wiedziałam, kiedy zasnęłam.
- Oh, już- odpowiedziałam. Mój głos był lekko zachrypnięty, jak zawsze gdy się budziłam. Leniwie wygramoliłam się z samochodu, po czym razem z przyjaciółmi udałam się w stronę domu rodziców Maxa, gdzie już jutro miała odbyć się największa domówka ever.
***
Siedzieliśmy wszyscy przy ognisku śmiejąc się w najlepsze. Moje samopoczucie było o niebo lepsze oraz atmosfera, która ostatnimi czasy była trochę napięta została dziś całkowicie rozluźniona. Siedziałam wtulona w Harrego popijając kolejne piwo.
- Jest po 10. Za niecałe dwie godziny kończy się wasza zamiana. Jak się z tym czujecie?- zapytał Dean, pomysłodawca całej tej chorej szopki.
- Szczerze?- odezwałam się jako pierwsza- Nic się nie zmieniło. To było bez sensu nie uważacie?
- Zgadzam się z nią- dodała Car- Nadal nie rozumiem do czego to miało doprowadzić.
- Myślę, że kiedyś to ogarniesz- odezwała się Chloe.
- Czy ktoś pytał Cię o zdanie?- odezwała się moja najlepsza przyjaciółka.
- Po prostu na razie tego nie pojmujecie, ale za jakiś czas, jak wszystko się zmieni, zrozumiecie.
- O czym ty do cholery mówisz?- zapytał się Harry, jednak zamiast naszej dziwki odpowiedział Justin.
- Po prostu za dużo wypiła, jak to ona- wzruszył ramionami- Zamknij się, Chloe.
- Jak chcecie, ale przekonacie się, że mówiłam prawdę.
- Mam ochotę na spacer. Hazz- zwróciłam się do mojego chłopaka- Idziesz?
- Kochanie, nie chcę mi się- przyznał szczerze.
- No kurde, dzięki- przewróciłam oczami- Ktoś chętny? No, no widzę, że będę miała trudny wybór- dodałam z sarkazmem, kiedy nikt nie wyraził chęci- Okej, idę sama- powiedziałam i powoli zaczęłam odchodzić w stronę pobliskiego lasu.
- Uważaj na siebie!- krzyknął na mną Harry. Ah, oh, jak miło z jego strony.
- Kat, poczekaj. Idę z Tobą- powiedział Justin podbiegając do mnie.
- Możesz do mnie dołączyć, ale pod jedynym warunkiem- odezwałam się.
- Jakim?- zmarszczył brwi.
- Nie odezwiesz się ani słowem- powiedziałam, a nasi przyjaciele wybuchli śmiechem.
- Pewnie, jakbyśmy nie wracali zbyt długo to dzwońcie na policję- zażartował, po czym razem udaliśmy się w stronę lasu.
***
Szliśmy w całkowitej ciszy, żadne z nas się nie odzywało, oboje byliśmy pogrążeni we własnych myślach. Być może tylko ja, ale nie to było teraz ważne. Zastanawiałam się, co tak naprawdę miała na zamiana wnieść do naszych żyć. Wszystko podczas niej odbywało się po staremu, wyłączając fakt, że nie spędzałam tak wiele czasu z Harrym jak zazwyczaj. Nie wiem dlaczego, ale martwiły mnie również słowa Chloe. Co miała na myśli? Chyba nie chciałam tego wiedzieć. Ta dziewczyna nie była warta mojej uwagi. Próbowałam sięgnąć pamięcią do czasu, kiedy była jedną z najbliższych mi osób. Na początku- razem z Caroline, oczywiście- byłyśmy nierozłączne. Zawsze na zawsze razem. Wszystko zaczęło psuć się w połowie gimnazjum, kiedy Chloe tak po prostu zaczęła się od nas oddalać, a teraz w ostatniej klasie liceum, wyzywam ją od dziwek, ale nie bez powodu. Podczas tych niecałych pięciu lat wiele się między nami wydarzyło i uwierzcie mam pełne prawo uważać ją za osobę, którą spotyka się pod latarnią. Nie jest to historia na teraz, ale jestem pewna, że kiedyś zagłębię Was w szczegóły.
Razem z Justinem doszliśmy do mojego ulubionego jeziorka, co uświadomiło mi, że przeszliśmy naprawdę spory kawałek drogi, ponieważ to miejsce było oddalone o co najmniej pół godziny marszu od domku Maxa. Usiadłam przy pobliskim drzewie, nie dbając o to, że moje spodnie będą mokre od rosy. Brunet zrobił to samo. Przez chwilę wpatrywaliśmy się w taflę jeziora, na której odbijały się gwiazdy. Byłam tu tak wiele razy, a za każdym razem odkrywam kolejny szczegół, który sprawia, że kocham to miejsce jeszcze bardziej.
- Uwielbiam tą miejscówkę- odezwałam się- Wszystko wokół sprawia, że czuję się lepiej. To miejsce jest dla mnie tak bardzo wyjątkowe. Nie sądzisz, że jest tu niesamowicie?- zapytałam się, na co brunet wzruszył ramionami- Czemu nic nie mówisz?
- Poszedłem z Tobą pod warunkiem, że nie będę się odzywać.
- Głuptasie, przecież to nie było na serio- ups, chyba coś mi się wymsknęło- To znaczy, bardziej chodziło mi o to, żebyś nie był chamem- szybko wyjaśniłam.
- Możesz powtórzyć pierwszą część?- zapytał ze śmiechem Justin. Tylko nie to.
- Mówiłam, że nie do końca to miałam na myśli.
- A wcześniej?- dążył temat.
- Nic, musiałeś się przesłyszeć.
- Nie mogę uwierzyć, że nazwałaś mnie głuptasem. To brzmi tak dziwne- brunet nie mógł powstrzymać chichotu, dlatego szturchnęłam do łokciem w żebra, na co podskoczył.
- Ma to zostać między nami, jasne?- nie chcę widzieć min naszych przyjaciół kiedy dowiedzieli by się o mojej gafie.
- Nie ma problemu, GŁUPTASIE.
- Właściwie, dlaczego dziś okłamałeś przyjaciół i zrobiłeś ze mnie idiotkę?- zapytałam nagle. Musiałam wyjaśnić z nim tą kwestię.
- O co Ci chodzi?- udawał, że nie wie, co miałam na myśli, ale iskierki, jakie pojawiły się w jego oczach mówiły coś innego.
- Nie udawaj.
- Po prostu plany trochę się zmieniły, nie mogłem pojechać wcześniej, ale przecież nic się nie stało, nikt się nie zorientował, że tak naprawdę nie było mnie tu od rana.
- Dla Ciebie wszystko jest okej, a ja kłóciłam się z nimi, że to nie możliwe, bo przecież byłeś tu tam chwilę temu! Skąd wiedziałeś co powiedzieć, gdy dzwoniłam?
- Znam Cię lepiej, niż może Ci się wydawać.
- Bullshit.
- Wcale nie- wywróciłam oczami na jego słowa- Powinienem Cię przeprosić za to.
- Masz rację.
- Przepraszam, okej?
- Spoko, nic się nie stało- uśmiechnęłam- Dlaczego zawsze nie możesz taki być?- wymsknęło mi się zanim zdążyłam ugryźć się w język.
- Wtedy na diabelskim młynie zapytałaś się o to samo- zauważył trafnie.
- Nie rozumiem tego.
- Myślę, że tu nie ma nic skomplikowanego.
- W takim razie jestem tępa, bo nie potrafię tego ogarnąć.
- Chcesz, żebym Ci wyjaśnił?- zapytał na co kiwnęłam potwierdzająco głową. Po chwili zastanowienia kontynuował- Sam tego do końca nie pojmuję…
- Przecież powiedziałeś, że to łatwe!- przerwałam mu ze śmiechem.
- Bądź przez chwilę cicho i daj mi to wyjaśnić.
- Okej, okej- udałam, że zamykam usta na kluczykiem, który wyrzuciłam w krzaki. Tak bardzo dorośle.
- Przy Tobie czuję się tak jakoś inaczej. Nie wiem czemu, ale w twoim towarzystwie nie mogę kontrolować tego kim jestem. Dziwne- słowa Justina naprawdę mnie zszokowały. Nie takiej odpowiedzi się spodziewałam, chociaż gdy się nad tym zastanowię, nie mam pojęcia czego oczekiwałam, ale hej, na pewno nie tego.
- Wow- tylko tyle udało mi się wykrztusić. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i spojrzałam na ekran. Było kilka chwil po 23.- Myślę, że powinniśmy wracać. Mogą się o nas martwić.
- Ja uważam, że są na to zbyt pijani.
- Obawiam się, że możesz mieć rację- uśmiechnęłam się szczerze. Czułam się naprawdę dobrze w jego towarzystwie.
- W takim razie możemy posiedzieć tu jeszcze trochę, przecież jest tu tak pięknie- podczas wypowiadania drugiej części zdania zaczął naśladować mój ton.
- Ej, to nie jest śmieszne!- oburzyłam się- Wystarczy, że spojrzysz w bok i już widzisz, że mam rację.
- Ależ oczywiście- w jego głosie można było wyczuć ironię. Czyżbyśmy wracali do normalności?
- Nie wiem, co Car w Tobie widzi, naprawdę.
- Chciałaś powiedzieć „nie wiem, co w Tobie widzę”?- zapytał z głupim uśmiechem.
- Twoje ego, w porównaniu z inteligencją jest zbyt duże, jak Boga kocham- powiedziałam, na co chłopak wybuchł śmiechem.
- Ty nie chodzisz do kościoła.
- Uhg, po prostu się zamknij. Wiesz, że mówiłam w przenośni- powiedziałam, a przez moje ciało przeszedł dreszcz. Ziemia była wilgotna, a powietrze nie było najcieplejsze o tej porze, więc chyba miało prawo być mi zimno, prawda? Ku mojemu zdziwieniu Justin zareagował natychmiast. Szybko ściągnął swoją bluzę, po czym podał mi ją.
- Nie chcę jej- odezwałam się- Teraz ty będziesz marznąć.
- Nie marudź tylko zakładaj. Chcesz, żebym Ci pomógł?- zabawnie poruszył brwiami.
- Nie, dzięki- powiedziałam wywracając oczami. Wzięłam od chłopaka bluzę, po czym szybko przeciągnęłam ją przez moje ciało. Była o dużo za duża i sięgała mi do połowy ud, ale nie przeszkadzało mi to. Dodatkowo pachniała tak pięknie. Nie mogłam stwierdzić czym dokładnie, ale już wtedy wiedziałam, że będzie to jeden z moich ulubionych zapachów.
- Założę się, że teraz myślisz o tym, jak zabójczo ta bluza pachnie- odezwał się Justin. Chyba jednak znał mnie całkiem dobrze.
- Wcale nie- oburzyłam się.
- Przecież wiem, że kłamiesz- odezwał się- A teraz musisz mnie przytulić, bo jak się przeziębię to nie będzie miło- powiedział z dzikim uśmiechem. Z drugiej strony mógł mieć rację, a nie chciałam, żeby był chory czy coś. Car by mnie zabiła.

- Chodź tu- uśmiechnęłam się i otworzyłam moje ramiona. Chłopak bez wahania przybliżył się do mnie, ale w tym jednym pieprzonym momencie stało się coś totalnie dziwnego. Nasze oczy się spotkały. Jego piękne miodowe tęczówki, które nawet w kompletnej ciemności świeciły jak dwa ogniki kontra moje … To było coś niesamowitego. Mimowolnie zaczęliśmy się do siebie zbliżać. Milimetr, potem kolejny i następny. Niemal stykaliśmy się nosami, kiedy Justin zmniejszył odległość między nami do zera. Wiem, że nie powinnam tego robić. Wiem, że będę tego żałować, ale jedyne o czym jestem teraz w stanie myśleć to jego miękkich ustach, idealnie wpasowujących się w moje. Pieprzyć konsekwencje.

***
Jeśli przeczytałeś zostaw komentarz :))

22 komentarze:

  1. OMG, WIEDZIALAM ZE SIE POCALUJA HAHAHAH! NA TT CHCIALAM SIE JUZ WLASNIE CIEBIE PYTAC CZY SIE POCALUJA, ALE STWIERDZILAM, ZE SAMA SIE PRZEKONAM. CZEKAM NA NASTEPNY. :D /TT: @WERONIKAUGH

    OdpowiedzUsuń
  2. O Boże <3 apanduaownsi są tacy idealni razem

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne jest to opowiadanie *.* <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochammmm ;3 <333

    OdpowiedzUsuń
  5. Już nie moge doczekać się następnego rozdziału asffaergvfar :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Dodawaj częściej rozdziały ;> to jest takie zajebiste ;p

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawie, ciekawie :D

    OdpowiedzUsuń
  8. JAKI CIEKAWYYYYY ROZDZIAŁ ;***
    WIEDZIAŁAM, WIEDZIAŁAM, WIEDZIAŁAM, ŻE SIĘ POCAŁUJĄ!!!!
    BOŻE, SZYBKO DAWAJ NASTĘPNY ROZDZIAŁ, PROOOOOOOOSZE <333333
    @justin_ma_swag

    OdpowiedzUsuń
  9. Dodawaj kolejny a nie ?!! a tu z emocji nie wytrzymam.. a ty mi tu rozdział przerywasz !

    OdpowiedzUsuń
  10. Aww...
    nareszcie. ;3
    & Boski

    OdpowiedzUsuń
  11. gfdkfhdhgl;kjhsdkjdgfdsjgfudktgjfdhgkfdhghdfhfkshfkdhhfkshgkasdgagdyhgdsyi awwwwwwwwwwwwwwwwwwww *O* cudoooo *,*
    czekam na nn ;)
    @Danger12345678

    OdpowiedzUsuń
  12. kiedyyy następny rodział ? + CUDOOO :D

    OdpowiedzUsuń
  13. kocham to opowiadania :3 <333333

    OdpowiedzUsuń
  14. DZIĘKUJĘ za to opowiadanie *.*

    OdpowiedzUsuń
  15. Kocham to opowiadanie i nie mogę się doczekać nexta ♥♥♥
    @zerrie__1

    OdpowiedzUsuń