środa, 8 stycznia 2014

Rozdział 12


Katlin

- Coś ty powiedziała?- odezwałam się pełnym strachu tonem. Jeżeli naprawdę widziała co się stało wysypie mnie, bo przecież mnie nienawidzi. Już tyle razy szukała na mnie haka. Świetnie.
- Ty, Justin, jeziorko, lizanko. Dalej nic nie pamiętasz?- powiedziała z cwanym uśmieszkiem wymalowanym na tej jej idealnej twarzyczce.
- Więc to jest teraz twój cel, tak?- odezwałam się niemal płaczliwym tonem, kiedy zauważyłam dezorientację wymalowaną na twarzy mojej byłej przyjaciółki kontynuowałam- Chcesz mnie zniszczyć, wywalić z tej paczki, zająć moje miejsce u boku Harrego. Myślisz, że nie wiem, że od zawsze Ci się podobał? Masz teraz perfekcyjną okazję. Zejdź na dół, powiedz wszystkim prawdę i ah, nie zapomnij mieć podniesionego tonu tak, aby każdy Cię słyszał- mówiłam jak najęta, a z oczu poleciały mi łzy. Nie chciałam, żeby Chloe je zobaczyła dlatego weszłam do pokoju szczelnie zamykając za sobą drzwi. Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam ryczeć jeszcze bardziej. Nie mogłam się powtrzymać. W tamtej chwili nienawidziłam siebie za wszystko, nawet za to, że jestem zdolna oddychać.
***
Nie wiem ile czasu spędziłam wypłakując swoje oczy - może dziesięć, piętnaście minut. Nie był to długi okres, ale czułam się jakbym co najmniej dziesięć lat była pogrążona w depresji. Nazwijcie mnie debilką i wyślijcie do wariatkowa, ale czy to nie normalne? Emocje, wiele negatywnych uczuć gromadziło się we mnie już od dawnien, dawna. Wakacje z rodzicami pomogły mi trochę się oderwać, ale to nie wystarczy. Byłam silna zbyt długo, teraz już nie chcę, dlatego płaczę. Kiedy usłyszałam skrzypienie, które sygnalizowało otwieranie drzwi przygotowałam się na najgorsze. Spodziewałam się Harrego, Caroline, Justina, Maxa, Sydney czy Naomi, ale nawet przez myśl mi nie przyszło, że ujrzę Chloe, która zapewne przyszła tutaj tylko po to, żeby poznęcać się nade mną jeszcze trochę.
- Wyjdź- chlipnęłam chowając twarz w poduszkę.
- Chcę porozmawiać- powiedziała spokojnym tonem.
- Po prostu odejdź. Powiedz wszystkim co zrobiłam i weź to co było moje.
- Nie mam zamiaru nikomu nic powiedzieć- odezwała się, a ja aż z wrażenia podniosłam głowę z poduszki i spojrzałam prosto w jej fałszywe oczy.
- Niby dlaczego nie?- odezwałam się z powątpiewaniem. To z pewnością jedna z jej gierek.
- Nie chcę, zresztą nie taki jest plan- powiedziała, po czym szybko urwała.
- Plan?- powtórzyłam, nie mogąc zrozumieć o co jej chodzi.
- Nie ważne, widziałam Was, ale nic z tym nie zrobię. Kiedyś w końcu się przyjaźniłyśmy.
- Dawno i nie prawda- od razu jej przerwałam.
- Po tym, co dla Was zrobiłam mogłabyś być choć trochę miła. Proszę się Katlin, posłuchaj mnie. Ja wiem, że to moja wina, że się od Was oddaliłam, że spieprzyłam naszą więź, i wierz lub nie, ale każdego dnia żałuję, że to zrobiłam, że miałam okropnie nasrane we łbie. Zdaję sobie sprawę z tego, że niemożliwym jest odbudować naszą przyjaźń, ale nawet nie masz pojęcia ja bardzo bym chciała. Brakuje mi wszystkiego, naszych zakupów, wspólnych wypadów, nocek, imprez. Jestem pewna, że to co mówię nic nie zmieni, bo przez te pięć lat wydarzyło się między nami dużo złego, ale proszę, spróbuj choć trochę lepiej mnie traktować.  Nigdy już pewnie nie znajdę tak wspaniałych przyjaciółek jakimi Wy byłyście.- kiedy zakończyła swój monolog byłam w ciężkim szoku. Nigdy w życiu nie spodziewałam się usłyszeć od niej czegoś tak poruszającego. Chcąc nie chcąc, choć już przyzwyczaiłam się do życia bez niej to nadal czasem mi jej brakowało. Chloe jest wartościową i całkiem inteligentną osobą, ale przez to co wydarzyło się przez te pięć długich lat, przez to kim się stała, nie mogę jej wybaczyć i jestem pewna, że Caroline ma takie samo zdanie na ten temat- Okej, widzę, że nie doczekam się odpowiedzi, no ale trudno, chciałam spróbować. Może jak to wszystko przemyślisz będziesz w stanie mi przebaczyć choć w małym stopniu, tak samo Caroline, bo o niej też nie możemy zapominać- powiedziała, po czym wyszła z pokoju. Przez kilka następnych chwil siedziałam oniemiała na łóżku, po czym wgramoliłam się w ciepłą i przyjemną pościel i szlochając zasnęłam.
***
Siedziałam w pokoju wpatrując się w sufit. Dookoła było ciemno. Wszystko czego pragnęłam to cisza, która tej nocy nie była mi dana. Z dołu dochodziły krzyki rozwydrzonych nastolatków, które myślały tylko o tym, aby najebać się w pięć dup. Tak, była sobota. Tak, to właśnie w tej chwili niemal za ścianą odbywała się ‘impreza roku’. Ale ja nie chciałam się bawić. Jedyne o czym potrafiłam myśleć, to to, jak okropna jestem. Czułam do siebie tak wielkie obrzydzenie, że aż mnie mdliło. Przez cały dzień siedziałam ukryta w tym małym pomieszczeniu. Caroline i Harry nieustannie próbowali wyciągnąć mnie na powietrze, ale wcisnęłam wszystkim kit, że mam zatrucie pokarmowe, na no zgodnie stwierdzili, że zostaną ze mną i tak oto przez cały czas rozmawialiśmy. Niedawno wygoniłam ich na dół, ale naprawdę nie wiem, ja długo wytrzymają bez upewnienia się, czy ze mną wszystko w porządku. Są tacy wspaniali, a ja jestem skończoną suką. Co do Justina, to podobno wrócił chwilę po tym jak wyszłam. Nie widziałam się z nim, ale właściwie nie miałam po co. Między nami wszystko skończone. Nie, żeby coś kiedykolwiek było. Mam na myśli, że nie odezwę się do niego już ani słowem, nawet nie będę na niego patrzeć. Jest to chyba najlepsze wyjście z tej sytuacji. Moje rozmyślanie przerwał dźwięk skrzypiących drzwi. Natychmiast zamknęłam oczy i udałam, że śpię.
- Usnęła- szepnęła Chloe. Czekaj, co ona tu niby robi?
- Dobrze- odezwał się Justin. CO TA DWÓJKA MA ZAMIAR ZROBIĆ? Z tego co wiem, to oni nawet ze sobą nie rozmawiają.
- Mam wyrzuty sumienia, naprawdę nie rozumiem, po co to wszystko. Ja nie chcę się w to mieszać- powiedziała zdesperowana i smutna (?) Chloe. WHAT THE FUCK? CO SIĘ DZIEJE?
- Zamknij się. Właściwie dlaczego my tu w ogóle przyszliśmy?- powiedział sfrustrowany Justin podnosząc ton- Mieliśmy rozmawiać o interesach, a wylądowaliśmy w pokoju tej dziwki.
- Nie nazywaj jej tak- skarciła go Chloe- Mieliśmy z nią pogadać, tak tylko chciałam Ci odświeżyć pamięć.
- Ugh, chodźmy stąd- powiedział brunet, po czym usłyszałam zamykanie drzwi. Z wrażenia aż siadłam na łóżko i uszczypnęłam się w nogę. Nie śniłam. O co chodziło? W głowie miałam mętlik. I przepraszam bardzo, jakim prawem Justin nazwał mnie dziwką? Czym sobie na to zasłużyłam? Ah, no tak, wczorajszym wybrykiem, ale on był temu tak samo winny jak ja. Nie wiem co mnie podkusiło, ale zwlokłam się z łóżka, podeszłam do walizki, z której wyjęłam jeansy i ogromną bluzę. Do kieszeni wsadziłam telefon, po czym wyszłam z pokoju. Nabrałam ogromnej ochoty na spacer. Musiałam się przewietrzyć, ponieważ inaczej bym zwariowała. W mojej głowie było zbyt dużo myśli. Po drodze mijałam moich przyjaciół, którzy uśmiechali się wesoło do mnie. Rozejrzałam się dookoła. Właściwie dlaczego ja nie mogę się tak zabawić? Bez wahania sięgnęłam po drinka, którego znalazłam w kuchni. Na szczęście nie spotkałam Harrego, ani Caroline. Byli oni ostatnimi osobami, które pragnęłabym zobaczyć. Wypiłam kilka kolejnych drinków, ale śmiało mogłam powiedzieć, że nie byłam nawet wstawiona. Zbyt dużo w moim życiu wypiłam, żeby być pijana, po pięciu czy sześciu shotach. Niechętnie podniosłam się z kanapy, na której siedziałam i udałam się na zewnątrz. Czułam się o niebo lepiej. Wiem, że nie powinnam pić, ale właściwie to sama nie wiem co mnie naszło. Na zewnątrz było chłodno, ale nie obchodziło mnie to. Udałam się w stronę lasu. Szłam długo. Tak macie rację, kierowałam się w stronę mojego ukochanego jeziorka. Właściwie to zastanawiam się czy dalej jest to moje ulubione miejsce. Po tym co stało się wczoraj raczej nie, chociaż sama nie wiem. Szłam przed siebie i właściwie nie rozglądałam się na boki, więc możecie wyobrazić sobie moje zdziwienie kiedy niemal zderzyłam się z Justinem. Tak, był tam. Siedział pod drzewem ze spuszczoną głową. Pieprzone deja-vu. Prawie na niego weszłam, ale na szczęście w ostatniej chwili, jakieś pięć metrów przed nim zdążyłam popatrzeć przed siebie i zatrzymać się. Właśnie miałam zamiar zawrócić i dyskretnie się wycofać jednak moje szczęście jak zwykle mnie zawiodło i brunet podniósł swój tępy łeb. Nasze oczy na moment się spotkały, ale nie zdążyła upłynąć nawet sekunda kiedy w pośpiechu odwróciłam się napięcie z zamiarem powrotu do domku.
- Zaczekaj chwilę- powiedział Justin zachrypniętym głosem.
- Niby po co?
- Chciałem porozmawiać.
- Myślę, że nie mamy o czym- znów zaczęłam iść.
- Doskonale wiesz, że w rzeczywistości jest zupełnie inaczej.
- Wiesz, problem tkwi w tym, że ja nie chcę z Tobą rozmawiać- dlaczego, do cholery znów się zatrzymałam?
- Pięć minut.
- Nie!
- Proszę.
- Justin, błagam Cię, daj mi spokój. Nie mam ochoty na kolejne wyzwiska, poniżanie i wszystko inne z twojej strony. Skończ tą gierkę, w którą nigdy nie chciałam się wciągać. Nie jesteś tym zmęczony? Miły, a po kilku sekundach wredny chuj? Jak ty to w ogóle robisz? Zachowujesz się jakbyś miał wieczny okres!- powiedziałam niemal na jednym wdechu. Ciągle zastanawiałam się czy wyciągać sprawę rozmowy, którą przez przypadek podsłuchałam. Nie miała pojęcia co zrobić z tym fantem.
- Odpowiem Ci jak przyjdziesz tutaj i usiądziesz- odezwał się, a ciekawość wzięła nade mną górę.
- Masz dwie minuty- ostrzegłam- potem wstaję i odchodzę.
- Spoko- uśmiechnął się słabo, jednak nie był to ten tak dobrze prze mnie znany pewny siebie uśmiech- Wiesz naprawdę nie wiem od czego zacząć- podrapał się po głowie.
- Proponuje od początku- powiedziałam spokojnie, jednak w duszy zachowywałam pewny dystans. Tak na wszelki wypadek.
- No więc chciałem przeprosić.
- Za co?- szybko mu przerwałam.
- Wszystko?
- To znaczy?- dopytywałam.
- Czy możesz się w końcu zamknąć?- brunet podniósł swój ton. Cholerka, my kłócenie się mamy we krwi. Innego wytłumaczenia nie ma.
- Dobra, gadaj- udałam, że patrzę na zegarek, którego w rzeczywistości nie miałam na ręce, ale nikt nie musi tego wiedzieć- minuta- uśmiechnęłam się nieszczerze.
- Nie bądź taka hej do przodu, no, ale wracając do tematu, chciałem przerosić Cię za całokształt. Za wszystko- wyzwiska, poniżenia. No może oprócz tego, że Cię wczoraj pocałowałem, bo tego nie żałuję. Naprawdę chciałbym zacząć..- niestety nie dane było mu skończyć gdyż rozdzwonił się mój telefon. Odruchowo przestałam go słuchać i spojrzałam na wyświetlacz „mamusia”. Wcisnęłam zieloną słuchawkę zupełnie ignorując zdezorientowanego Justina. W słuchawce usłyszałam szloch mojej rodzicielski.
- Co się stało?- krzyknęłam przerażona. Wybaczcie, ale raczej nie płakałaby ze szczęścia.
- T-t-t-w-w-ó-j ta-ta-ta ..
- Co z nim?- powiedziałam, a moje nogi zrobiły się jak z waty.
- M-m-i-a-ł-ł w-y-p-a-a-d-e-e-k – wychlipała, a mi zrobiło się niedobrze.

- Żyje?- zadałam najważniejsze pytanie. Jedyne, które najbardziej mnie obchodziło, ale z drugiej strony to jego bałam się najbardziej. Łzy mimowolnie zaczęły spływać mi po policzkach, kiedy w odpowiedzi mama zaczęła płakać jeszcze bardziej. W przypływie rozpaczy rzuciłam telefonem o najbliższe drzewo. Nogi się pode mną ugięły i upadłam. Nie przejmując się niczym skuliłam się i zaczęłam krzyczeć i płakać. Nic się dla mnie nie liczyło.

***
Jeśli przeczytałeś, zostaw komentarz :))

9 komentarzy:

  1. super! czekam na kolejny @gabiszon18

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski rozdział! Jestem bardzo ciekawa co będzie dalej! Bardzo dziekuję za pisanie <3
    Kocham xx
    @JustenAkaMyLove

    OdpowiedzUsuń
  3. SWIETNY ROZDZIAL JAK ZAWSZE, NIE MOGE SIE DOCZEKAC KOLEJNEGO! :) JDJSBEJ CZEKAM Z NIECIERPLIWOSCIA :) /TT:@WERONIKAUGH

    OdpowiedzUsuń
  4. za je bi sty xx @justin_ma_swag

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękny. Dodawaj szybciej ja już chce nowy rozdział ;***

    OdpowiedzUsuń
  6. cudowny. ciekawa jestem jak wszystko potoczy się dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam nadzieje że nie będziemy czekać długo :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Przepraszam, że tutaj, ale nie masz zakładki SPAM. Jeśli chcesz, usuń komentarz.

    Zapraszam na creative-trailers.blogspot.com, gdzie możesz zamówić zwiastun u Kadu.
    Zamów - a mam nadzieję, że nie pożałujesz. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. omgggggg! cuuudooo! <33
    @Dager12345678

    OdpowiedzUsuń