Hej, hej :)
Tak, to znowu ja i tak, po raz kolejny przez miesiąc nic się tu nie pojawiło :(
No, ale cóż ja mogę poradzić, jeśli totalnie nie mam czasu na pisanie?
Już nawet nie chcę się tłumaczyć, ale tym razem obiecuję Wam, że rozdział pojawi się jeszcze w tym roku!
Jednak, żeby to się stało proszę KAŻDĄ OSOBĘ, KTÓRA PRZECZYTA TEN ROZDZIAŁ O KRÓTKI KOMENTARZ.
Chciałabym tylko zobaczyć ile z was zostało ze mną mimo mojego niezorganizowania i nie dodawania rozdziałów :(
Z góry dziękuję i liczę na Was <3
Zostawiam Was już z rozdziałem i życzę, żeby ten czas, jaki pozostał nam do świąt zleciał jak jeden dzień (hahaha, u mnie to gwarantowane, dalej mam wrażenie, że jest wrzesień c:)!
Kocham Was mocno i liczę na komentarze <3 <3 <3
***
Justin
- Wiesz, co?-
odezwała się Katlin podczas lunchu przegryzając marchewkę- Myślę, że Chloe wie
coś w sprawie śmierci i wypadku mojego taty- powiedziała powoli, a ja niemal
się nie zadławiałem.
- Kat, proszę Cię.
Przestań zwracać uwagę na jej słowa. Nic nie znaczą- zaśmiałem się. Miałem
nadzieję, że brunetka nie dostrzegła jak zdenerwowany w rzeczywistości byłem.
Czemu tej stukniętej dziwce zachciało mówić się prawdy? Akurat teraz? Jedną opcją
było odwrócenie uwagi mojej dziewczyny.
- Kochanie,
zabieram Cię dziś do teatru- powiedziałem dumnie.
- Jak to?
- Normalne-
uśmiechnąłem się wesoło.
- Nie wydaje mi
się żebyś to lubił- stwierdziła zdziwiona. Oh, nienawidzę, ale zrobię wszystko
żebyś nie zaczęła kopać, mona droga Katlin.
- O mnie się nie
martw, po prostu chodźmy- odpowiedziałem wesoło.
Katlin
Nie mogłam
uwierzyć, że Justin rzeczywiście siedzi obok mnie w sali teatralnej. Sztuka
była naprawdę dobra i dająca do myślenia, ale widać było, że chłopak był
najzwyczajniej w świecie znudzony. Rozejrzałam się dookoła. Wspomnienia
uderzyły we mnie niczym meteoryt. Od małego chodziłam z rodzicami do teatru.
Czasem nawet kilka razy w miesiącu. Nawet gdy byłam jeszcze zbyt mała, aby
zrozumieć prawdziwe znaczenie sztuki uwielbiałam tam chodzić. W życiu nie
pomyślałabym, że od tego czasu tak wiele się zmieni.
- Nie podoba Ci
się?-zapytał dyskretnie Justin wyrywając mnie z zamyślenia.
- Wręcz
przeciwnie. Jest wspaniałe- odszepnęłam i powróciłam do oglądania
przedstawienia.
- Więc.. co o tym
myślisz?- zapytałam Bruneta kiedy wracaliśmy do domu. O dziwo, żadne z nas nie
wzięło samochodu.
- Spoko- mruknął.
- Tylko tyle?
- No, a powiedz
mi, Katlin, co można powiedzieć o zmarnowanych trzech godzinach?- wybuchł, a ja
oniemiałam.
- Mówiłeś, że to
lubisz- zaczęłam się bronić zszokowana jego gwałtownym wybuchem.
- Naprawdę jesteś
tak głupia, że w to uwierzyłaś?- wzniósł wzrok ku niebu.
- Dla twojej
wiadomości, nie, ale to ty byłeś jedynym, który to zaproponował- krzyknęłam- Co
Ci w ogóle do głowy strzeliło, żeby zabrać mnie tam jeśli teraz masz pretensje,
Bóg jeden wie o co!- przyśpieszyłam. Nie miałam ochoty dalej ciągnąć rozmowy z
tym kretynem.
- Kat, zaczekaj.
To nie tak..
- Więc może mi
powiedz jak, bo wiesz jeśli tak to ma wyglądać, to…
- Nie. Mów. Tego-
wycedził przez zęby.
- … nasz związek
nie ma żadnego sensu- dokończyłam ze smutnym uśmiechem wymalowanym na mojej
twarzy.
- To nieprawda.
- Justin, jak ty
to sobie wyobrażasz?- zapytałam siadając na pobliskiej ławce. Chłopak zrobił to
samo- Tak szczerze.
- Proszę Cię, nie
mów tak. Oboje straciliśmy wszystko, więc czemu mamy zrywać po dwóch dniach?
- Masz rację,
ale..- zaczęłam jednak nie zdołałam dokończyć zdania, gdyż usta Justina
znalazły się na moich. Odpłynęłam, jak zwykle zresztą.
- Nie przeżyłabyś
bez tego nawet dnia- zamruczał mi do ucha brunet, na co cicho się zaśmiałam.
- Wariat-
poczochrałam go po włosach i trzymając się za ręce wróciliśmy do mnie.
- Chcesz herbaty?-
zapytałam kiedy tylko przekroczyliśmy próg mojego domu. Brązowooki spojrzał na
mnie jak na idiotkę- No co?
- Nie piję tego
paskudztwa- skrzywił się.
- Jak możesz?
Kocham herbatę!- oburzyłam cię.
- Mam tylko
nadzieję, że nie bardziej niż mnie- wypalił, po czym szybko spuścił wzrok.
Pożałował wypowiedzenia tych słów. Ja również. Nie miałam zielonego pojęcia co
na to odpowiedzieć- Będę się zbierał- odezwał się po chwili niezręcznej ciszy.
Nie protestowałam. Prawdę mówiąc chciałam zostać sama, z jednego bardzo ważnego
powodu. Wiedziałam, że brunet i tak mnie w nim nie poprze, dlatego wręcz
ucieszyłam się, że odchodzi. Gdy tylko chłopak opuścił pomieszczenie sięgnęłam
po telefon i wykręciłam doskonale znany numer. W końcu dzwoniłam pod niego
nieustannie przez ostatnie kilka lat.
Wcale nie
zdziwiłam się kiedy Harry nie odebrał za pierwszym razem. Tak, to on był osobą
do której próbowałam się dodzwonić. Nie poddawałam się jednak, znałam go za
dobrze. Wiedziałam, że za entym razem podniesie słuchawkę.
- Czego, do
cholery, chcesz Katlin?- odezwał się głos po drugiej stronie.
- Wiem jak to
brzmi, ale potrzebuję twojej pomocy- jęknęłam.
- To wszystko?-
jego chłodny ton dobijał mnie tak bardzo, że aż zachciało mi się płakać.
Naiwna.
- Chodzi o mojego
tatę- zaczęłam nawet jeśli wiedziałam, że nie chce mnie słuchać- Chcę rozwiązać
tą sprawę na własną rękę.
- Daj spokój. Zostaw
do policji.
- Nie rozumiesz,
że oni i tak nic nie znajdą? Dowody zniknęły, a Chloe wie coś na ten temat!
- W czym mam Ci
niby pomóc? Z tego co słyszałem to masz Justina.
- To nie tak…-
chciałam to wyjaśnić, jednak nie było mi dane.
- Tłumaczą się winni,
Katlin- zaczął Harry. Dobry Boże, dlaczego ten chłopak zawsze miał rację?- Nie
pomogę Ci, a Tobie radzę zostawić tą sprawę w spokoju- wydawało mi się, że
zamierzał się rozłączyć, jednak po chwili dodawał- Nie dzwoń do mnie. Nigdy
więcej- rozłączył się, a ja się rozpłakałam. Tak, oto ja. Katlin Megbog. Wbrew
pozorom naprawdę żałowałam, że go straciłam. Mimo, że miałam Justina, to Harry był
ze mną od zawsze.
- Coś się stało,
Kochanie?- zapytała mama delikatnie uchylając drzwi do mojego pokoju.
- Nie, wszystko w
porządku- szybko przetarłam oczy. Mimo wszystko nie była głupia, wiedziała, że
płakałam.
- Chcesz o tym
porozmawiać?- usiadła na skraju łóżka.
- Miałyśmy pomówić
o czymś innym- zmieniałam temat przypominając sobie o rozmowie, jaką miałam
odbyć z rodzicielką- Zaczynaj.
- Słońce, między
ojcem, a mną od dawien dawna nie było dobrze. Kiedy zaczęłaś dorastać i
przestałaś nas potrzebować nasze drogi powoli się rozchodziły. Po pewnym czasie
każde z nas miało dwa osobne życia. Twój tata jako prawnik pracował niemal non
stop. Podobnie jak ja. Nie mieliśmy czasu dla Ciebie, nie mówiąc już o dbaniu o
naszą relację. Oboje byliśmy zmęczeni, myśleliśmy nawet o rozwodzie, ale nie
mogliśmy tego zrobić ze względu na Ciebie. Nie chcieliśmy Cię zranić, Kochanie-
zaczęłam płakać. Nie chciałam dłużej tego słuchać, ale wiedziałam, że
muszę- Oboje w pewnym momencie
straciliśmy kontrolę i tak to się wszystko stało. Poznałam Grega, jest dwa lata
starszy ode mnie. Pomagał mi w projekcie w pracy.
- Nie chcę wnikać
w szczegóły- wypaliłam. Naprawdę nie obchodziło mnie to.
- Twój tata bardzo
go polubił, naprawdę. Kate też była niczego sobie. Bardzo ładna- uśmiechnęła
się w myślach. Jakby na wspomnienie o niej.
- Czy ty chcesz mi
powiedzieć, że tata też kogoś miał?- wybuchłam- Czy mi się tylko wydaje, że ta
rodzina była jednym wielkim kłamstwem? Może się jeszcze okaże, że mam
przyrodnie rodzeństwo, co?
- Nie mów tak.
Mimo wszystko, byliśmy ze sobą szczerzy z ojcem. Bo tak powinno być,
nieprawdaż?
- NIE MOGĘ TEGO
SŁUCHAĆ! Jak mogliście tak długo mnie oszukiwać? Jakim cudem tego nie
dostrzegłam?- bo byłaś zbyt zajęta sobą
Katlin. Dopowiedziałam sobie w myślach.
- To nie jest
teraz istotne- powiedziała spokojnie rodzicielka- Zamierzam być matką po raz
drugi. Co o tym myślisz?
- Nienawidzę
małych dzieci- powiedziałam zgodnie z prawdą- myślę, że kupno mieszkania będzie
dobrym pomysłem- wypaliłam. Od dawna prosiłam rodziców o apartament jednak
nigdy nie chcieli się na to zgodzić. Być może wyciąganie tego teraz nie było
najlepszym pomysłem, tym bardziej, że do porodu zostało jeszcze mnóstwo czasu,
ale nie miałam nic do stracenia.
- Kat, nie
zaczynaj- ostrzegła mnie mama.
- Tylko
żartowałam- przewróciłam oczy. Co z tego, że mówiłam poważnie- Mogłabyś wyjść?
Chciałabym się już położyć. Muszę się z tym przespać- odezwałam się po chwili
ciszy.
- Jasne-
powiedziała rodzicielka wstając- Dobranoc- kiedy tylko opuściła mój pokój
ponownie wykręciłam numer, pod który dobrą chwilę temu próbowałam się
dodzwonić. Tym razem różnica była taka, że w moim zamiarze nagrać się na
pocztę. Wiedziałam, że odczyta to tak czy inaczej. Nie zrozumcie mnie źle, ale
potrzebowałam się wygadać.
- Tak, to znowu
ja- zaczęłam pośpiesznie wiedząc, że mam mało czasu- Chciałam Ci tylko
powiedzieć, że rozmawiałam z mamą. Całe moje dawne życie było kłamstwem, wiesz?
Między moimi rodzicami nie było dobrze. W sumie tyle. Dobranoc, Harry-
rozłączyłam się bo nie wiedziałam co więcej powiedzieć. Miałam mu do opowiedzenia
tak dużo. Jeśli mam być szczera nigdy tak naprawdę nie wyjaśniłam mu sytuacji z
Justinem, jednak nie umiałam ubrać tego w słowa. Byłam w tym tak beznadziejna,
że wolałam w ogóle się nie odezwać. Z zamyślenia wyrwał nie dźwięk sms.
Od: Justin
Śpisz?
Mimo iż zobaczyłam
od razu nie odpisałam. Nie miałam na to ochoty. Coś odbiło mi tego wieczoru i jedyną
osobą, na której wiadomość podświadomie czekałam był Harry. Myślę, że to
właśnie jest tęsknota. Nic jednak nie mogłam z tym zrobić dlatego postanowiłam
położyć się do łóżka. Wyobrażając sobie, że koło mnie leży lokowaty brunet- zasnęłam.
***
- Katlin, czas
wstawać!- zawołała mama budząc mnie - Spojrzałam na zegarek. 5.30. Czy ona jest
normalna budząc mnie o tej porze?- No dalej, mała. Ruszaj się!- krzyknęła i
niespodzianie zdarła ze mnie kołdrę.
- Co ty
wyprawiasz?- wydarłam się mniej więcej dziesięć razy głośniej- Mam na dziesiątą!
Dajże mi spać! Umiem kontrolować swój czas- oburzyłam się.
- Przepraszam,
myślałam…- nie dawałam jej skończyć.
- Odwołali
pierwsze trzy lekcje- fuknęłam po czym ponownie położyłam się do łóżka. Pech
chciał, że nie mogłam zasnąć ponownie. Przewracałam się z boku na bok i w końcu
zirytowana zdecydowałam podnieść swoje szanowne cztery litery. Skoro i tak nie
było mi dane spać? Niechętnie zwlokłam się z tapczanu, wzięłam prysznic,
zrobiłam szybki makijaż, po czym zeszłam na dół zjeść śniadanie, mimo iż wcale
nie byłam głodna. W międzyczasie zadzwonił telefon, który odruchowo odebrałam
nie zerkając nawet kto próbuje się ze mną skontaktować:
- Cześć, dziwko-
zesztywniałam. Miałam ochotę rozłączyć się.
- Caroline?-
zapytałam nie dowierzając.
- A to inny?-
zaśmiała się chłodno.
- W jakiej sprawie
dzwonisz?- zapytałam zaciekawiona. Dawna przyjaciółka była ostatnią osobą, od której telefonu się spodziewałam.
- Wczoraj o
trzeciej nad ranem widziałam Justina zabawiającego się z jakąś Rudą na mieście.
Dzwonię żeby dać Ci znać.
- Co dokładnie
robili?
- Obściskiwali
się?- odpowiedziała jakby to było oczywiste- Potem poszli do samochodu.
- Jak to?-
zapytałam ze łzami w oczach.
- Nie pytaj mnie o
to. Nie jesteśmy przyjaciółkami. Dzwonię tylko ze względu na fakt, że kiedyś
byłyśmy. Miłego dnia, Katlin- rozłączyła się, a we mnie zagotowało się. Nie
zabierając nic oprócz telefonu wybiegłam z domu. Zobaczycie co zrobię temu
wrednemu kutasowi.
***
Jeśli przeczytałeś zostaw komentarz :))
boże ja cie nienawidze, poplakalam sie akfakfkz wierze w szczesliwe historie, oby ich byla jedna z nich
OdpowiedzUsuńkocham to ff, twoj styl pisania i ogolnie, dziekuje ze prowadzisz to ff
- @janocuntz
Justin coś ty zrobił 💔💔 Jak on mógł zrobić jej coś takiego 😭😭 Świetny rozdział 😃😃 Czekam nn
OdpowiedzUsuńAddasd. Jak zwykle zakonczone jak cos sie zaczyna dziac:D juz sie nie moge doczekac kolejnego ♥
OdpowiedzUsuńCzytam to ff od początku i nie wiem dlaczego nigdy nie skomentowałam. Ale teraz to robię. Pomimo tego, że dodajesz rodziały z takimi odstępami, to ja nadal z Tobą jestem, ponieważ Twoje ff strasznie mnie wciągnęło. Masz genialne pomysły, strasznie trzymasz w napięciu i niczego nie zdradzasz, przez co nie potrafię przestać myśleć o tym, czy Justin rzeczywiście kocha Kat, czy to jest tylko jakaś pieprzona gra.. Masz ogromny talent, bo dorównujesz treściowo takim ff jak Dark czy Danger! Uwielbiam cię, kocham to ff i nie mogę się doczekać next <3 huh, ale się rozpisałam xd
OdpowiedzUsuń