Tak jak obiecałam- rozdział jeszcze w tym roku, natomiast notka pojawi się jutro :)
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU KOCHANI :)
***
Okej, jest godzina 18.39 a ja dopiero teraz zdołałam ogarnąć się na tyle, żeby coś tu dla Was napisać, bo uwierzcie mi- mam trochę do powiedzenia.
Może zacznę od życzeń, bo przecież jeszcze nie jest na nie za późno :)
W 2015 roku życzę Wam przede wszystkim spełnienia waszych wszystkich marzeń, zdrowia, odwagi, bycia sobą, korzystania z życia, ale również równowagi i wszystkiego czego tylko chcecie :) Życzę również sobie więcej czasu, bo dzięki temu blog rozwijał się będzie w znacznie szybszym tempie (mam nadzieję..) :))
Chciałam Wam również podziękować za to, że ta garstka osób jest tutaj ze mną- postaram się ze wszystkich sił, abyście zostali ze mną do końca :)
W tym momencie nic już nie przychodzi mi do głowy, dlatego standardowo zachęcam Was do komentowania :)
Myślę, że wystarczy tego ględzenia.
***
Okej, jest godzina 18.39 a ja dopiero teraz zdołałam ogarnąć się na tyle, żeby coś tu dla Was napisać, bo uwierzcie mi- mam trochę do powiedzenia.
Może zacznę od życzeń, bo przecież jeszcze nie jest na nie za późno :)
W 2015 roku życzę Wam przede wszystkim spełnienia waszych wszystkich marzeń, zdrowia, odwagi, bycia sobą, korzystania z życia, ale również równowagi i wszystkiego czego tylko chcecie :) Życzę również sobie więcej czasu, bo dzięki temu blog rozwijał się będzie w znacznie szybszym tempie (mam nadzieję..) :))
Chciałam Wam również podziękować za to, że ta garstka osób jest tutaj ze mną- postaram się ze wszystkich sił, abyście zostali ze mną do końca :)
W tym momencie nic już nie przychodzi mi do głowy, dlatego standardowo zachęcam Was do komentowania :)
Myślę, że wystarczy tego ględzenia.
***
Justin
Siedziałem w swoim
pokoju grając na PlayStation, kiedy do pokoju wpadła moja mama z przerażeniem
na twarzy.
- Co się stało?-
zapytałem zmieszany.
- Masz bardzo,
naprawdę bardzo zdenerwowanego gościa- powiedziała ze smutnym uśmiechem.
Kompletnie zdezorientowany wstałem z łóżka, po czym udałem się do drzwi.
- Kogo my tu
mamy?- zapytała Katlin śmiejąc się sztucznie.
- Co ty tu
robisz?- zapytałem zdziwiony i szczerze zaniepokojony. Nigdy nie widziałem jej
w takim stanie- Skąd wiedziałaś gdzie mieszkam?
- Możesz mi
powiedzieć co robiłeś wczoraj w nocy!?- krzyknęła ze łzami w oczach, a moja
szczęka wylądowała na podłodze.
- Spałem?-
postanowiłem zgrywać głupiego.
- A co jeśli Ci
powiem, że wcale tak nie było!?
- Czy możemy
przeprowadzić tą rozmowę na zewnątrz?- przeczesałem ręką włosy w zdenerwowaniu.
- Czyżbyś się
wstydził?- popatrzyła po domownikach, którzy zebrali się wokół nas. Jakby, do cholery, nie mogli zająć się swoimi sprawami-
Masz rację. Wyświadczę im tą przysługę. Nie chcę żeby wiedzieli jak obrzydliwy
jesteś!- szybko otarła kciukiem zabłąkaną łzę, której jak mniemam myślała, że
nie zauważę- Bardzo przepraszam, że zakłóciłam państwu spokój dziś wieczorem-
zwróciła się do mojej mamy i już jej nie było. Bez wahania pobiegłem za nią,
jednak moja rodzicielka jak zwykle musiała mi przeszkodzić oraz dorzucić swoje
pięć groszy.
- Nie pozwól jej
odejść- powiedziała cichym, niemal niesłyszalnym głosem. Nic jej nie
odpowiedziałem, ale muszę przyznać, że po części wziąłem sobie jej słowa do
serca. Nawet jeśli to wszystko to była tylko i wyłącznie gra.
- Katlin, tu
jesteś- wydyszałem kiedy zastałem samotną dziewczynę siedzącą na ławeczce
znajdującej się pod moim domem.
- Mam tylko jedno
pytanie…- zaczęła- Dlaczego to zrobiłeś? Myślałam… Już sama nie wiem- schowała
twarz w dłonie. Próbowałem ją przytulić, ale odepchnęła mnie.
- To naprawdę nie
tak..- zacząłem, chociaż sam do końca nie wiedziałem do czego zmierzam- Nie
chcę niczemu zaprzeczać. Przepraszam, Katlin.
- Caroline też
zdradzałeś?- zapytała, ale nie odpowiedziałem. Uznałem, że nie było takiej
potrzeby, gdyż oboje znaliśmy odpowiedź na to pytanie.
- Tak myślałam…-
powiedziała wstając.
- Nie odchodź,
proszę- złapałem ją za rękę, ale wyrwała ją.
- Zniszczyłeś,
kurwa, wszystko! Mój związek z Harrym, przyjaźń z Caroline! Nie zdziwię się
jeśli będziesz miał też związek ze śmiercią taty!- krzyknęła, a mnie zmroziło-
Jak mogłeś mnie tak zranić? Wiedziałeś…- rozpłakała się.
- Nie możesz mi tak
po prostu wybaczyć?- nigdy nie byłem dobry w przepraszaniu, ale dziś to chyba
osiągnąłem nową ligę. Głupszego pytania nie mogłem zadać.
- Kpisz sobie ze
mnie?- zapytała z niedowierzaniem- Wiesz co? Zostaw mnie w spokoju. Raz na
zawsze - powiedziała, po czym najzwyczajniej w świecie odeszła. Nie goniłem
jej. Zamiast tego, wyciągnąłem telefon i
wybrałem dobrze znany mi numer.
- Nie bawię się
już w to, rozumiesz?- zacząłem kiedy tylko zorientowałem się, że odbiorca
zaakceptował połączenie.
- Nie masz innego
wyjścia, Cipko.
- Ona się czegoś
domyśla.
- To spraw, żeby
tak nie było. Od tego tu jesteś.
- Nie dam rady..
- Myślę, że nie
mamy o czym dyskutować- powiedział głos po drugiej stronie, po czym
najzwyczajniej w świecie rozłączył się.
Katlin
Cała zapłakana
szłam ulicami Jacksonville i chyba po raz pierwszy w życiu nie zastanawiałam
się co pomyślą mijający mnie ludzie. Większość patrzyła się na mnie ze
smutkiem. Jeśli mam być szczera nie dziwiłam im się. Jeśli zobaczyłabym siebie
z ich perspektywy- całą zapłakaną z pustką w oczach- również byłoby mi przykro.
Dodatkowo, z goryczą przyznałam, że nie miałam gdzie się podziać. Wyjęłam
telefon i bezsensownie przeglądałam listę kontaktów mając nadzieję, że znajdę
osobę do której chciałabym pójść się wypłakać. Pomińmy fakt, że nie miałam
prawie nikogo. Ku mojemu szczęściu, które najwyraźniej nie do końca mnie
opuściło, ujrzałam numer Maxa. Bez wahania udałam się w kierunku jego miejsca
zamieszkania. Dziwiłam się, że nie wpadłam na to wcześniej. Wiecznie wesoły
chłopak był jedyną osobą, która chciała zrozumieć moje decyzje dotyczące
Justina. Kiedy stałam pod drzwiami miałam moment zawahania, jednak postanowiłam
nie zastanawiać się ani chwili dłużej i drżącą dłonią zapukałam. Otworzyła mi
osoba, której z pewnością się nie spodziewałam.
- Co ty tu
robisz?- zapytałam widząc Harrego.
- Co się stało?-
zapytał z troską w oczach.
- Właściwie to nie
wiem po co tu przyszłam. Mogłam się spodziewać, że tu będziesz- mruknęłam.
Zamierzałam wrócić do domu, jednak za plecami Zielonookiego pojawił się Max,
który widząc mnie od razu podszedł i przytulił mnie mocno.
- Katlin, co się
stało? Wyglądasz jak siedem nieszczęść- powiedział tak cicho, że ledwo go
usłyszałam.
- Miałeś racje-
zaczęłam płakać.
- Czy ten Kutas
coś Ci zrobił?- zapytał potrząsając mnie lekko za ramiona.
- Ha! Gdybyś nie
cudowała, to nie miałabyś tego problemu- zaśmiał się Harry, a ja po raz
pierwszy w moim życiu miałam ochotę mu przywalić. Tak porządnie.
- Wiesz, co? Chodź
do środka- zarządził Max, a ja posłuchałam. Naprawdę potrzebowałam rozmowy z
nim- Myślę, że nie jesteś nam tu potrzebny- zwrócił się do Lokowanego, za co
byłam mu niezmiernie wdzięczna.
- Dzięki wielkie-
oburzył się, ale odszedł.
- Idź do salonu,
dom jest pusty także nie krępuj się, a ja zrobię nam herbatę i pogadamy-
powiedział Max kiedy już weszliśmy do środka. W odpowiedzi kiwnęłam głową.
Kiedy tylko moje oczy ujrzały tak dobrze znany mi salon mimowolnie uśmiechnęłam
się przez łzy. Rodzinne zdjęcia zajmowały niemal każdą wolną przestrzeń.
Usiadłam na małej, lecz bardzo wygodnej sofie i cierpliwie czekałam na mojego
przyjaciela. Pojawił się chwilę później z dwoma kubkami gorącej herbaty.
- Chcesz
porozmawiać o tym co między wami zaszło?- zapytał kiedy już usadowił się na kanapie i podał mi kubek z ciepłym
napojem.
- Zdradził mnie,
rozumiesz?- łzy ponownie zaczęły spływać po mojej twarzy.
- Skąd wiesz?
- Zadzwoniła do
mnie Caroline i powiedziała, że widziała go wczoraj obściskującego się z jakąś
dziewczyną…
- Jesteś pewna, że
nie wymyśliła tego?- zapytał z troską.
- Byłam u niego… Zapytałam…
Nie zaprzeczył…- schowałam twarz w dłonie.
- Tak mi przykro
Katlin- brunet wziął mnie objęcia.
- Wiesz co jest
najgorsze? Straciłam dwie najważniejsze osoby w moim życiu dla tego Gnojka.
Wbrew wszystkim pchałam się w ten związek i po co mi to było? Dla relacji,
która trwała kilka dni… Jestem największą idiotką na świecie.. On wiedział, jak
zraniona jestem po śmierci taty, i mimo wszystko wpakował się z butami w moje
życie, a kurwa wiedział, że nie wytrzyma bez ruchania długo, bo Caroline też
zdradzał.. Czyli co, liczył, że jak będę smutna to tak łatwo się dam? Dlaczego
Max?- pod koniec mojego monologu niemal dławiłam się łzami. Chłopak natomiast
spokojnie mnie wysłuchał, bo doskonale wiedział, że właśnie tego potrzebowałam.
- Ćiii, tylko nie
płacz, dobrze? Razem sobie z tym poradzimy..- szeptał mi do ucha, a ja z każdym
kolejnym słowem coraz bardziej zbliżałam się do krainy Morfeusza. Moją ostatnią
myślą przed zaśnięciem był Max jako najlepszy przyjaciel, jakiego tylko
mogłabym sobie wyobrazić w tamtej chwili.
***
Kiedy obudziłam
się zdałam sobie sprawę, że leżę na łóżku Maxa. Nie miałam pojęcia ile spałam,
ale godzina, którą zobaczyłam na zegarku nieco mnie przeraziła. Było kilka
minut po drugiej. Niechlujnie pościeliłam łóżko, gdyż nie chciałam zostawiać po
sobie aż tak dużego bałaganu. Zebrałam wszystkie swoje rzeczy i wyszłam z
pokoju. Zatrzymałam się jednak, gdyż z dołu dobiegł mnie głos Maxa nie
najciszej dyskutującego przez telefon. Moja ciekawość wzięła górę, dlatego też
podreptałam pod schody żeby mieć lepszy widok na salon i zaczęłam słuchać.
- Tak, wszystko z
nią w porządku… Śpi u mnie w pokoju… Poinformowałem jej mamę, że jest u mnie..
Kurwa, Harry..- zatkało mnie. Nie spodziewałam się, że to właśnie on znajduje
się po drugiej stronie słuchawki- Uspokój się, nic jej nie będzie… Porozmawiam
z nią… Ze mną jest bezpieczna… A idźże już chłopie spać. Dobranoc- powiedział w
końcu po czym rozłączył się. Widać było, że jest wyraźnie zmęczony
dociekliwością Zielonookiego. Wpadłam w lekką panikę kiedy Max udał się w moim
kierunku, jednak wybawił mnie dzwonek do drzwi, który nieoczekiwanie zadzwonił.
Zdziwił zmęczonego chłopaka tak samo jak i mnie. No wybaczcie, ale kto
spodziewa się gości o drugiej w nocy podczas spokojnej, mam na myśli nie
imprezowej, nocy w środku tygodnia?
- Nie wierzę- mruknął
do siebie, po czym poszedł otworzyć drzwi. Mój organizm coraz bardziej domagał
się snu jednak ciekawość wzięła górę. Cała ja.
- Jest u Ciebie
Katlin?- niemal krzyknął chłopak wbiegając do domu i potrącając przy okazji gospodarza. Od razu
rozpoznałam ten głos.
- Uspokój się, do
obory wchodzisz?- zbulwersował się Max.
- Tak czy nie?-
krzyknął Justin.
- Czy ty wiesz,
która jest godzina?
- Odpowiesz mi
łaskawi? Nie lubię czekać!
- Wyjdziesz z tego
domu, czy mam Cię wyprowadzić?
- Chcę tylko
porozmawiać- brunet uspokoił się nieco.
- O czym?- Max
udawał głupiego. W duchu przybiłam z nim mentalną piątkę. Chłopak doskonale
wiedział jak zdenerwować Justina.
- Katlin?-
odpowiedział Bieber ze złością- Nie udawaj głupiego proszę Cię. Na pewno wiesz
co się stało i jestem prawie pewny, że chowa się teraz w twoim pokoju, albo
nawet podsłuchuje- wycedził przez zaciśnięte zęby.
- Zraniłeś ją,
Justin. Czego ode mnie oczekujesz?
- Rozmowy- mruknął
ze skruchą. Przysięgam, ten chłopak ma większe wahania nastroju niż kobieta w
ciąży. Raz jest milutki, a w następnej sekundzie wkurwiony. Potrafi krzyczeć na
pół miasta, po czym w następnej sekundzie milknie- Jest u Ciebie?
- Wejdź, nie stój
w drzwiach- zaprosił Max. Oho, kolejny z
mentalnymi zaburzeniami. Faceci jednak są dziwni.
- Wow, dzięki-
Justin przewrócił oczami, ale mimo wszystko z chęcią wszedł do domu. Usiedli na
kanapie w salonie i zaczęli rozmawiać.
- Katlin jest u
mnie. Śpi na górze, u mnie w pokoju- Max w końcu odpowiedział na zadane na
wejściu, przez Justina, pytanie.
- Jak się czuje?
Czy wszystko z nią w porządku?- zapytał brunet. Cholera, czy to normalne, że
samo słuchanie jego głosu sprawia mi ból? Już nie wspomnę o tym, że kiedy na
niego patrzę wyobrażam sobie go migdalącego się z tą szmatą.
- Jest załamana,
ale chyba Cię to nie obchodzi- odpowiedział Max chłodnym tonem.
- Wiem- brązowooki
podrapał się po czole- Żałuję- dodał, a łzy ponownie zaczęły spływać po mojej
twarzy.
- Jaki jest cel
twojej wizyty? Wybacz, ale z tego co mi się wydaje to zawsze odwiedzasz mnie
jak chcesz żebym Ci w czymś pomógł- zakpił.
- Tym razem masz
rację- przyznał chłopak zmieszany- Przyszedłem, bo chcę, żebyś pomógł mi
odzyskać Katlin. Zdaję sobie sprawę, że tylko Ciebie posłucha.
- Żartujesz sobie
ze mnie, prawda?- odezwałam się niespodziewanie wchodząc to salonu. Zdziwiłam
nie tylko chłopaków, ale i siebie- Nikt Ci nie będzie pomagał mnie odzyskać, bo
nigdy nie byłam twoja!- krzyknęłam, zebrałam swoje rzeczy i jak gdyby nigdy nic
wyszłam z domu Maxa.
***
Jeśli przeczytałeś, zostaw komentarz :))