EDIT (09.05)- rozdział jest już napisany, czekam tylko na większy odzew z waszej strony!
Cześć wszystkim... po 4 miesiącach?
Cześć wszystkim... po 4 miesiącach?
Na początek, chciałam Was przeprosić, po prostu. Nie mam zamiaru się tłumaczyć, bo tak naprawdę wiele czynników przyczyniło się do tego, że rozdział pojawia się właśnie teraz.
Mam nadzieję, że ktoś jeszcze ze mną tu został, jeśli tak- to dziękuję za wytrwałość ♥
Zachęcam do komentowania :)
Do następnego (pojawi się znacznie szybciej, pinky promise)
***
Katlin
Chyba po raz
pierwszy w całym moim życiu dzwoniący budzik nie był dla mnie problemem-
podniosłam swoje szanowne cztery litery bez najmniejszego problemu. Prawda była
jednak taka, że nie zmrużyłam oka nawet na chwilę. Leżałam bez emocji w łóżku,
zmęczona, wręcz wyczerpana. Mimo wszystko, moje powieki za cholerę nie chciały
się zamknąć.
- Katlin, musisz
wstać- mama weszła do pokoju. Była bardzo zła, za całą poprzednią noc.
- Nie dam rady iść
dziś do szkoły, proszę Cię mamo- popatrzyłam na nią błagalnym wzrokiem.
Rodzicielka tylko zmierzyła mnie wzrokiem i opuściła pomieszczenie. Była to
niema odpowiedź na zadane przeze mnie pytane. Niestety, była ona aż zbyt oczywista,
przynajmniej dla mnie, córki Sophie Megbog. Jak na dobrą i przykładką córkę
przystało, postanowiłam więc zebrać się w garść. Nie miałam zamiaru denerwować
mamy jeszcze bardziej.
- Posłuchaj,
bardzo Cię przepraszam, za to, co wczoraj odstawiłam. Nie chciałam tego-
powiedziałam kiedy tylko weszłam do kuchni i zobaczyłam, że moja rodzicielka tam
jest.
- Mogę liczyć na
jakieś wyjaśnienia?- zapytała surowym tonem.
- Nie jestem już z
Justinem- odpowiedziałam krótko, po czym zabrałam się zajedzenia przyrządzonych
przez mamę tostów.
- Dlaczego?-
zapytała zmartwiona.
- Zdradził mnie-
kolejne słowa zostały wypowiedziane z moich ust i tym razem muszę przyznać, że
zabolało. Bardzo.
- Co się dokładnie
stało?- dopytywała.
- Nie jestem w
stanie o tym rozmawiać- powiedziałam ze łzami w oczach, po czym opuściłam
kuchnię, zabrałam swoją torebkę i udałam się w stronę szkoły. Zapomniałam tylko
o jednym. Kluczykach do auta. Przez ostatnich kilka dni Justin codziennie po
mnie podjeżdżał, dlatego po prostu nie pomyślałam o tym drobiazgu. Niechętnie
wróciłam do domu i zabrałam potrzebną rzecz, po czym ponownie opuściłam dom. Ku
mojemu ogromnemu zaskoczeniu ujrzałam czarnego Range Rovera stojącego pod moją
posiadłością! Nie wierzyłam własnym oczom, ponieważ samochód należał do mamy
Justina! Idiota postanowił się ze mnie ponabijać.
- Katlin, wsiadaj-
zawołał kiedy zmierzałam w kierunku swojego wozu. Postanowiłam zignorować
nachalnego bruneta. Naprawdę nie chciałam się z nim użerać. Zmarnowałabym tylko
swoją energię, której dzisiaj nie miałam zbyt dużo- Nie będę dwa razy
powtarzał- zagroził kiedy zorientował się, że nie mam zamiaru go posłuchać.
- Zostaw mnie w
spokoju. Czy ty nie masz za grosz honoru?- zaszydziłam.
- Jesteś taka
głupia czy tylko udajesz?
- Przepraszam, co
ty powiedziałeś?- zapytałam, choć doskonale słyszałam każde wypowiedziane przez
bruneta słowo. Bezczelny kutas.
- Wiesz co? Nie
będę sobie strzępił więcej języka na Ciebie. Powiem tylko tyle, że właśnie
straciłaś szasnę na pogodzenie się ze mną. Drugiej nie dostaniesz.
- Może mi jeszcze
powiesz, że mam Cię przeprosić?- zapytałam nie dowierzając. Moja złość w skali
od jednego do dziesięciu wynosiła trzydzieści- Myślisz, że kim ty jesteś?
- Justinem
Bieberem- zaśmiał się drętwo.
- Super, świetnie,
wspaniale!- krzyknęłam sfrustrowana.
- Nie rób sceny
tylko wsiądź do tego cholernego auta- po twarzy bruneta mogłam wywnioskować, że
jeszcze kilka moich odzywek i naprawdę straci cierpliwość. W duchu przybiłam
sobie piątkę, po czym, poddając się, dołączyłam do Justina w aucie. Nie
pytajcie dlaczego, bo sama nie do końca znam odpowiedź. Z drugiej strony,
doskonale wiedziałam, że chłopak nie odpuści dopóki nie osiągnie swojego celu,
dlatego też postanowiłam poddać się. Nie zdążyłam nawet zamknąć dobrze drzwi,
gdyż bezczelny brunet odjechał z piskiem opon.
- Ostrożnie!-
krzyknęłam w panice. Nie dość, że chłopak zafundował mi wystrzałowy start to
teraz mknie przez pełne aut ulice nie zważając na żadne znaki drogowe.
Niestety, Justin ani śmiał odpowiedzieć na moje pytanie. Kto by pomyślał, że
tak śpieszy mu się do szkoły. Prychnęłam sfrustrowana, co o dziwo, przykuło
uwagę Biebera.
- O co Ci chodzi?-
zapytał.
- Któż to się
odezwał?- zadrwiłam, ale kiedy popatrzył na mnie groźnym wzrokiem zdecydowałam
się odpowiedzieć- Zastanawiałam się tylko dlaczego tak bardzo śpieszysz się do
szkoły- zaśmiałam się sztucznie.
- Kto powiedział,
że tam jedziemy?- zapytał, niemal z niedowierzaniem. W tym pięknym momencie
rozejrzałam się dookoła i zorientowałam się, że jesteśmy na drodze wyjazdowej z
Jacksonville. Szczęka mi opadła.
- Zawróć!
Natychmiast!- krzyknęłam tak głośno, że aż sama siebie się przestraszyłam.
- Nie mam zamiaru.
Chcę Cię gdzieś zabrać. To wszystko- wzruszył ramionami.
- Tyle, że ja nie
mam na to najmniejszej ochoty. Nie pomyślałeś o tym? Do tego kosztem szkoły!
Czy myślisz, że te ciągłe ucieczki wyjdą nam na dobre?
- Katlin, cholera!
Zamknij swoją śliczną buzię choć raz. Obiecuję Ci, że to ostatni raz kiedy zabieram
Cię stamtąd wbrew twojej woli- postanowiłam nie komentować jego wypowiedzi.
Najzwyczajniej nie było sensu. Tym bardziej, że wiedziałam, iż brunet nie
zmieni swojego zdania i tak czy siak, postawi na swoim.
***
- Długo jeszcze?-
zapytałam znudzona. Jechaliśmy już dobre dwie i pół godziny!
- Nie.
- Mógłbyś się
jakoś określić?
- Koło dziesięciu
minut- odpyskował chłopak gwałtownie skręcając w polną drogę. Jechaliśmy przez
ogromne dziury i błoto. W pewnej chwili myślałam nawet, że ugrzęźliśmy.
- Jesteśmy-
odezwał się Justin gasząc silnik. Rozejrzałam się dookoła. Ani śladu
cywilizacji. Spojrzałam na telefon- jak możecie się spodziewać zasięgu również
zabrakło. Wspaniale. Wszystko wskazywało na to, że utknęłam na pustkowiu z
Justinem. Lepiej zapowiadać się nie mogło!
- Co zamierzasz tu
robić?- zapytałam wysiadając z samochodu, aby rozprostować kości.
- Siedzieć na
kocu, zajadać jedzenie jakie przygotowała nam moja mama, słuchać muzyki…-
zaczął wyliczać brunet przewracając oczami.
- Zorganizowałeś
piknik?- przerwałam mu. Przez chwilę niemal zapomniałam, co ten wstępny dupek
mi zrobił.
- Tak- odparł
wyraźnie z siebie zadowolony- Chodź- powiedział i złapał mnie za rękę. Na całe
szczęście opamiętałam się i wyrwałam ją.
- Z nami koniec,
Justin- zaczęłam- Nie rozumiem po co się starasz.
- Muszę Cię
odzyskać, okej?
- To niemożliwe-
prychnęłam- Nie wybacza się zdrady.
- Zaprzeczasz sama
sobie- brązowookiemu wyraźnie podskoczyło ciśnienie. Uniosłam brwi w geście niezrozumieniu.
- Przypomnieć Ci
pewną sytuację, która zdarzyła się w lato? Co ciekawe, z twoim udziałem w roli
głównej- powiedział słodko, a mi zrobiło się niedobrze.
- W żaden sposób
nie dotyczyło to Ciebie, więc nie masz prawa mi nic wypominać- syknęłam wkurzona.
- Mam wrażenie, że
chyba jednak można ją wybaczyć- powiedział wyraźnie rozbawiony.
- Marne twoje
starania, Bieber. Twierdzisz, że chcesz abyśmy znów byli razem, a mnie
obrażasz? Rób tak dalej, to z pewnością zwiększy twoje szanse na cokolwiek.
- Stwierdzam tylko
fakty, Panno Obrażalska- postanowiłam, że najlepszą ripostą będzie cisza, dlatego
też nie odezwałam się ani słowem. Szliśmy przez okropne zarośla przez następne
pół godziny. Kiedy w końcu dotarliśmy do celu byłam wykończona. Justin rozłożył
koc na trawie, a ja natychmiast się na nim położyłam.
- Zero kondycji, moja
droga- zauważył Justin siadając koło mnie.
- Uwierz mi, że
gdybyś spędził noc wypłakując oczy w poduszkę to również byłbyś zmęczony-
wypaliłam, ale pożałowałam tego chwilę później.
- Płakałeś wczoraj
przeze mnie?- zapytał wyraźnie zdziwiony brunet. Miałam ochotę zaśmiać mu się w
twarz.
- Bingo,
Sherlocku!- podniosłam się do pozycji siedzącej, po czym, jak skończona
idiotka, zaczęłam bić mu brawo.
- Więc zależało Ci
na tym- podsumował zgrabnie Justin ignorując moje małe przedstawienie sprzed
chwili.
- Kiedy ktoś lata
za tobą przez jakiś czas to uwierz, że człowiek się przywiązuje.
- To wróć do mnie.
- Nie mogę.
- Dlaczego?- w
oczach bruneta dostrzegłam dziwny błysk, którego nie zdążyłam zidentyfikować.
- Zdradziłeś mnie.
Nie będę potrafiła zaufać Ci ponownie.
- Skąd to wiesz?
Harry dał Ci drugą szansę.
- To była zupełnie
inna sytuacja, Justin! Byłam odurzona, nieświadoma tego, co się dzieje! Ty
zrobiłeś to celowo.
- Katlin, pierwszy
raz odkąd jestem Tobą zainteresowany zdarzyło mi się coś takiego!
- Jak mogłeś tak
okłamywać Caroline?- zaśmiał się w odpowiedzi.
- Nic do niej nie
czułem. Nigdy. Nie było to takie trudne, uwierz.
- A co ze mną?
- Nie wiem
dlaczego to się stało, Flo to po prostu stara przyjaciółka. Była smutna i po
prostu chciałem ją pocieszyć. Uwierz mi, nie planowałem tego- słuchałam słów
wypływających z ust chłopaka i nie dowierzałam. Stara przyjaciółka? Pocieszyć?
- Czy ty masz
mnie, kurwa, za idiotkę?
- Mówię prawdę-
upierał się.
- Dziwne, bo Ci
nie wierzę. Kłamiesz jak z nut!
- Przysięgam, że
nie!
- Załóżmy, że masz
rację. Starych przyjaciółek nie pociesza się poprzez wsadzanie języka do
gardła… i Bóg jeden wie czego jeszcze!- krzyknęłam. Całe szczęście, że w
odległości około kilometra nie było żywej duszy, bo darłam się jak opętana.
- Nie przesadzaj! Nie
uprawialiśmy seksu.
- Cóż za
niespodzianka- udałam zdziwiona. Szczerze powiedziawszy, mały kamień spadł mi z
serca. Co nie zmienia faktu, że mnie, kutas, zdradził!
- Opamiętałem się-
powiedział wyraźnie z siebie dumny.
- Jesteś żałosny.
- Przynajmniej
szczery- wzruszył ramionami. Postanowiłam z tego skorzystać i wypytać o kilka
innych interesujących mnie rzeczy.
- Jak często
sypiałeś z innymi laskami będąc z Caroline?
- Serio?-
przewrócił oczami, a ja miałam ochotę wydłubać mu je- Nie wiem. Kiedy mi się
chciało. Jakoś nie przywiązywałem do tego wagi.
- Czemu to
robiłeś? Caroline nie zaspokajała Cię?- kontynuowałam mój mały wywiad.
- To nie było tak,
sam tego nie potrafię wytłumaczyć.
- Biedny-
pogłaskałam go po policzku udając współczucie- Taki skomplikowany.
- Zabawne, Katlin.
Myślałem, że jesteś trochę bardziej dojrzała.
- Pocisk godny
mistrza, kolego- puściłam mu oczko. Nie wiem czemu, ale cała złość stopniowo
wyparowywała ze mnie. Sprawiło to, że byłam wściekła sama na siebie.
- Powiedziałbym coś,
ale chyba ugryzę się w język. Myślę, że lepszym sposobem będzie kiedy coś
zjemy.
- Justin, ja Ci
nie wybaczyłam- nie byłam pewna czy tym zdaniem chciałam przekonać jego, czy
siebie- Naprawdę lepiej będzie jeśli wrócimy do domu.
- Skoro tak bardzo
chcesz naszego końca… Niech tak będzie. Mam tylko jedną prośbę. Spędźmy ten
ostatni dzień razem i rozstańmy się w
dobrych stosunkach.
- Niech Ci będzie
– przewróciłam oczami i zabrałam się za jedzenie smakołyków przygotowanych
przez mamę Justina.
***
Było dość późne
popołudnie. Mknęliśmy przez zatłoczone ulice naszego miasta nie odzywając się
ani słowem. Za niecałe piętnaście minut ma nastać oficjalny koniec mojego
związku z Justinem. Tylko czy ja tego chcę? Odpowiedź była aż nazbyt prosta-
nie. Miałam ogromny mętlik w głowie. Z drugiej jednak strony czy zdradę wybacza
się tak szybko? Z całej bezsilności postanowiłam napisać sms’a do Max’a
Do: Max
Jak szybko można
wybaczyć zdradę?
Odpowiedz
otrzymałam niemal natychmiast.
Od: Max
Jak kogoś kochasz
to nawet od razu.
Czyżby zimne serce
Katlin topniało?
Zamurowało mnie.
Przecież ja nie kochałam Justina! Za krótko się znamy, za mało o sobie wiemy.
To by nie miało najmniejszego sensu.
- Kat, jesteśmy-
powiedział cicho Justin stając pod moim domem. Oboje wysiedliśmy z samochodu.
Stanęliśmy naprzeciwko siebie i złapaliśmy się za ręce.
- Nie mogę
uwierzyć, że to pożegnanie- odezwał się brunet. Do oczu napłynęły mi łzy.
Chłopak wyraźnie oczekiwał odzewu.
- Będziemy widywać
się w szkole- uśmiechnęłam się nieszczerze.
- Dobrze wiesz, że
nie to miałem na myśli- zapanowała niezręczna cisza. Zebrałam w sobie wszystkie
siły i uwolniłam ręce z uścisku Justina. Po raz ostatni pocałowałam chłopaka i
zaczęłam oddalać się w stronę domu. Po policzkach popłynęły mi łzy. Czemu musiał
wszystko zepsuć? Mimo odmienności charakterów mieliśmy szansę być szczęśliwi!
Niestety należało zaakceptować rzeczywistość i przede wszystkim, pogodzić się z
nią.
***
Jeśli przeczytałeś, zostaw komentarz :))