Ahoj, Kochani :)
Przepraszam, że nie było rozdziału tak długo :(. Bynajmniej, nie zamierzam się jakoś szczególnie tłumaczyć, gdyż wymówki typu "nie miałam czasu " nie do końca są fair :(
Mam nadzieję, że się poprawię, tym bardziej, że wkręciłam się w pisanie tej historii.
Mimo wszystko, mam nadzieję, że nie zapomnieliście o mnie :)
Liczę na wasze komentarze, dodają wielkiego kopa!
Nie przedłużając, enjoy <3
***
Katlin
Oniemiałam.
Siedziałam na krześle zesztywniała i nie potrafiłam się odezwać.
- Coś nie tak?-
zapytał Justin wyraźnie zmartwiony.
- Nie, wszystko w
porządku. Po prostu..- nie mogłam znaleźć odpowiednich słów- jestem zaskoczona.
Bardzo.
- Nie chcesz być
ze mną?
- Chcę,
oczywiście, że tak- oburzyłam się, może trochę zbyt głośno, gdyż kilka osób
siedzących przy sąsiednich stolikach zwróciło się z moją stronę.
- To w czym
problem?- zapytał chłopak wyraźnie zdezorientowany. W odpowiedzi wstałam i
rzuciłam mu się w ramiona.
- W niczym. Jejku,
Justin! Będę twoją dziewczyna- zapiszczałam. W odpowiedzi brunet pocałował mnie
w policzek i poczochrał po włosach, za co zmroziłam go wzrokiem.
- A teraz bierzemy
się za jedzenie, pizza stygnie- zagruchał mi do ucha, a ja zeszłam mu z kolan i
zabrałam się za jedzenie. Byłam bardzo głodna i bez wahania pochłonęłam połowę
naszego wspólnego posiłku.
- Chce Ci się
wracać na lekcje?- zapytał Justin kiedy wychodziliśmy z pizzerii.
- Tak-
powiedziałam zdeterminowana. Tylko dlatego, że od teraz mogliśmy określać jako
„my” nie miałam zamiaru opuszczać zajęć.
- Kłamiesz-
powiedział z uśmiechem.
- Wiesz co? Jeśli
chcesz być moim idealnym chłopakiem, to w paru kwestiach będziesz musiał się
zmienić. Na przykład będziesz chodził do szkoły.
- Chyba żartujesz-
prychnął.
- Jestem
całkowicie poważna.
- Myślę, że
dojdziemy do jakiegoś kompromisu.
- Z pewnością-
uśmiechnęłam się wesoło.
Ostatnie trzy
lekcje minęły zaskakująco szybko. Miałam świetny humor i nic nie mogło mi go
zepsuć. Nawet Chloe, która zwyzywała mnie od idiotek, gdyż twierdzi, że pakuję
się- w jej zdaniem- nieszczery związek. Naprawdę nie rozumiem z czym ta dziewczyna ma problem.
- Wpadniesz do
mnie po południu?- zapytałam kiedy żegnałam się z Justinem na parkingu szkoły.
Teoretycznie powinien mnie zawieść do domu, gdyż rano podwoził mnie, ale
odmówiłam. Postanowiłam odwiedzić Lucasa. Z pewnością będzie szczęśliwy, że w
końcu znalazłam dla niego czas.
- Nie mogę Kat,
przepraszam- pocałował mnie w policzek.
- Jak tam chcesz-
mruknęłam, po czym oddaliłam się w przeciwną stronę. Budynek, w którym
pracowała mama nie był daleko, jednak dla mnie- osoby, która przyzwyczajona jest
do wygody w takim stopniu, że niemal problemem jest przejście kilometra pieszo,
był to maleńki kłopot.
- Dzień dobry, ja
do pani Megbog- przywitałam się z sekretarką.
- Katlin?-
zapytała przymrużając oczy.
- Tak-
odpowiedziałam z uśmiechem.
- Mój Boże, nie
poznałam Cię! Jak ty wyrosłaś i wyładniałaś!- zaczęła piszczeć. Szczerze mówiąc
nie wiedziałam co powiedzieć, więc grzecznie powiedziałam, że się śpieszę i
udałam się w kierunku, który wskazała mi- jak się dowiedziałam- Anne. Zastałam
mamę w swoim biurze. Popijała kawę i zawzięcie pisała coś na komputerze.
- Kofeina. Bardzo
zdrowo dla dziecka- skwitowałam na wejście.
- Oh, Katlin.
Miło, że wpadłaś.
- Postanowiłam
odwiedzić Lucasa.
- Czy ktoś tu
wspomniał moje imię?- zawołał wesoło czarnowłosy mężczyzna wpadając do pokoju
mamy.
- Katlin!-
wykrzyczał gdy tylko mnie zauważył. Od razu rzucił się na mnie i zaczął mocno
przytulać- dziecko moje drogie, jak ty dojrzałaś. Jesteś teraz prawdziwą i
piękną kobietą. Nie mogę w to uwierzyć! Jak się cieszę, że w końcu odwiedziłaś
swojego starego wujka Luca.
- Daj spokój-
zaśmiałam się- nie jesteś dużo starszy ode mnie.
- Pani Megbog, czy
mogę porwać tę młodą damę na kawę i tym samym zwolnić się z pracy?- zapytał
wesoło czarnowłosy.
- Oczywiście-
uśmiechnęła się mama.
- Dziękuję i
bardzo to doceniam- zawołał Lucas po raz ostatni po czym złapał mnie pod ramię
i razem udaliśmy się do pobliskiej kawiarni. Nie zaglądało tam wiele osób, ale
to sprawiało, że uwielbiałam ją. Kiedyś bywałam tam bardzo często, niestety
tępo mojego życia sprawiło, że kompletnie o niej zapomniałam.
- Ja stawiam-
oznajmiłam kiedy tylko złożyliśmy nasze zamówienia. Lucas- dużą czarną i ciasto
francuskie, a ja średnie frappuccino waniliowe i szarlotkę na gorąco.
- O to będziemy
się kłócić przy wyjściu- puścił mi oczko- Lepiej opowiadaj co u Ciebie. Bardzo
mi przykro z powodu twojego taty. Był wspaniały.
- Mi nie musisz
tego mówić. Wciąż sobie z tym nie poradziłam. Cholernie mi go brakuje, ale
proszę zostawmy ten temat. Przerabiałam to już tyle razy, że mam dość.
- Jak tylko
chcesz, moja droga- uśmiechnął się smutno- Opowiadaj jak z Harrym- wypalił, a moja
mina zrzedła jeszcze bardziej. Kiedy ostatnio rozmawiałam z Lucasem razem z lokowatym
byliśmy świeżo upieczoną parą.
- Cóż, niedawno
zerwaliśmy- spuściłam wzrok.
- Czemu? Byliście
idealni razem..
- Zdradziłam go z
chłopakiem mojej najlepszej przyjaciółki.
- Caroline? Nie
wierzę. Jak mogłaś jej to zrobić?
- Uwierz mi, nie
wiem- w moich oczach pojawiły się łzy- A wiesz co jest najlepsze? Razem z
Justinem jesteśmy razem. Oficjalnie od dziś.
- Wow- to było
jedyne co czarnowłosy zdołał wykrztusić.
- Właściwie to
liczyłam na jakąś sensowną radę z twojej strony- rozpłakałam się całkowicie.
Chłopak natychmiast przeniósł się na fotel obok mnie i mocno przytulił. Tak,
tego było mi potrzeba.
- Nie płacz,
skarbie. Coś wymyślimy- pocieszał mnie- Wszystko się jakoś ułoży, no daj
spokój. C’mon, c’mon wycieraj łzy.
- Może w między
czasie opowiesz mi jak tam u Ciebie?- uśmiechnęłam się słabo.
- Wspaniale-
wybuch entuzjazmem- Ostatnio poznałem genialnego chłopaka. Znaczy nie jestem
pewny, czy on czuje do mnie to samo, ale ja totalnie na niego lecę- wybuchłam
śmiechem. Właśnie za to kochałam Lucasa. Zawsze walił prosto z mostu.
- W takim razie
życzę Wam szczęścia- uśmiechnęłam się ponownie. Dalsza rozmowa przebiegła nam
bardzo przyjemnie. Czarnowłosy jak zwykle dał mi mnóstwo pożytecznych rad i
wskazówek, za co byłam mu niezmiernie wdzięczna.
- Widzimy się
niedługo?- zapytałam z nadzieją kiedy opuszczaliśmy lokal. Oczywiście Lucas
zapłacił. Nie mogłam mu przegadać do rozsądku.
- No nie wiem, nie
wiem- postukał się wskazującym palcem po brodzie. Zrobiłam smutną minkę, na co
od razu się zreflektował- oczywiście, że tak, Maleńka- uwielbiałam jak mi tak
słodził.
- Na taką
odpowiedz liczyłam- szybko pocałowałam go w policzek, po czym oboje rozeszliśmy
się- każdy w swoją stronę. Na zewnątrz powoli się ściemniało, ale nie bałam się
wracać pieszo do domu. Nie byłam typem takiej osoby, na szczęście. Szłam powoli
z słuchawkami w uszach dopóki coś, a raczej ktoś nie przykuł mojej uwagi.
Natychmiast wyłączyłam muzykę i udałam się do stojącej pod jedną ze ścian
grupki zwyczajnych wandali.
- Justin?-
zapytałam, aby upewnić się, że to na pewno on. Chłopaka nie zdziwił mój widok
ani trochę. Wręcz przeciwnie. Podszedł przywitać się siarczystym buziakiem
prosto w usta.
- Co ty tu robisz?
Miałeś być zajęty?
- Jestem- odezwał
się szybko- Rozmawiam z nimi w interesach.
- Jakich?
- Wyjaśnię Ci
później, okej?
- Obiecujesz?-
chciałam się upewnić, że potem nie będzie zbywał moich pytań, które z pewnością
się pojawią.
- Tak- powiedział
patrząc mi prosto w oczy. Jak mogłam mu nie uwierzyć?- Wiesz co powinnaś się
zwijać do domu, robi się ciemno.
- Właśnie idę -
burknęłam, po czym udałam Justinowi buziaka na pożegnanie i oddaliłam się w
stronę domu. Niedługo potem, zanurkowałam pod kołdrą z kubkiem gorącej herbaty
i dobrą książką.
Justin
- To była ta cała
Katlin?- zapytał John.
- Yeah-
odpowiedziałem.
- Totalnie
owinąłeś ją sobie wokół palca, Stary. Każda normalna laska nie zostawiła by
tego tak prostu- wybuchnął śmiechem.
- Zaczynam
rozumieć czemu jest na celowniku. Naiwna jak cholera- dopowiedział Ron.
- Czy możecie się
zamknąć? To sprawa pomiędzy mną, a nim? Rozumiecie? Nic wam do tego!-
krzyknąłem. Miałem dość tych ludzi, naprawdę. Mimo wszystko musiałem to dalej
ciągnąć, bo od tego zależały rzeczy, na których naprawdę mi zależało. Nie wiem
tylko ja długo będę w stanie udawać.
Katlin
Lekturę przerwał
mi dzwoniący telefon. Nieznany numer. Oczywiście ciekawość wzięła górę i podniosłam
słuchawkę..
- Halo?-
zapytałam.
- Cieszę się, że
odebrałaś- odezwał się nie kto inny tylko Chloe.
- Dlaczego
dzwonisz z innego numeru niż zwykle?
- A odebrałabyś
gdybym zadzwoniła z mojej komórki?
- Nie-
odpowiedziałam krótko.
- No właśnie.
- Okej, jeśli już
zdecydowałam się na rozmowę z tobą to powiedz, bez owijania w bawełnę, czego ty
ode mnie chcesz dziewczyno?
- Ostrzec Cię. Tym
razem po raz ostatni.
- Przed czym
niby?- prychnęłam.
- Wiem, że
myślisz, że jestem zazdrosna o Justina..
- JESTEŚ-
przerwałam jej.
- Daj mi skończyć,
do cholery- kiedy zamilkłam zaczęła mówić ponownie- W każdym razie, nie jestem.
Jeśli myślisz, że między nami nic nie było to myślę, że on lepiej opowie Ci
naszą historię.
- Czekaj, czy ty
spałaś z Justinem, moim chłopakiem?- wydarłam się.
- Chcę Cię ostrzec
przed związkiem z nim. To wszystko nie jest tak jak myślisz! Musisz to
zrozumieć, bo inaczej wpakujesz się w jeszcze większe problemy.
- Co masz na
myśli?
- Naprawdę
myślisz, że wypadek twojego taty- najlepszego sędziego w stanie- to przypadek?-
zapytała.
- O czym ty
mówisz?- zapytałam zdenerwowała. Niestety nie uzyskałam odpowiedzi gdyż Chloe najzwyczajniej w świecie
rozłączyła się. Ta dziwka wiedziała coś w sprawie śmierci mojego taty, podczas
gdy policja nie miała żadnych dowodów. Nie mogła znaleźć kompletnie nic. Bez
większego zastanowienia wybrałam numer ponownie. Poczta głosowa. Zadzwoniłam po
raz kolejny, tym razem na jej prawdziwy telefon. Niedostępny. Moją ostatnią
deską ratunku był Justin, który również nie odebrał. Zaczęłam się zastanawiać,
czy Chlo rzeczywiście wiedziała coś, dzięki czemu postęp w sprawie śmierci
mojego taty ruszyłby naprzód. Tak czy siak, musiałam dowiedzieć się prawdy. Bez
tego moje życie również będzie stało w miejscu. Dziwne, że zdałam sobie z tego
sprawę dopiero teraz.
***
Jeśli przeczytałeś zostaw komentarz :))