Heeej :)
Przychodzę do Was z kolejnym rozdziałem, tym razem mniej więcej na czas (może z małym poślizgiem, hahah).
Następny rozdział również pojawi się za około dwa tygodnie, bo nie do końca wyrobiłam się z zaplanowaniem dalszych losów opowiadania :)
Natomiast później, rozdziały będą już regularnie (mam nadzieję) co tydzień!
Teraz mam dla Was kilka próśb i ogłoszeń, i podziękowań:
- skomentujcie rozdział- dla Was to dwie minuty, dla mnie motywacja i uśmiech!
- podpiszcie się pod komentarzem- jeżeli już chcecie wyrazić opinię o moich wypocinach, chcę wiedzieć komu mogę dziękować :))
- dodajcie się do informowanych KLIK
- jeżeli macie jakieś pytania zapraszam was do zakładki PYTANIA KLIK!
- jeśli chcecie się ze mną skontaktować w inny sposób niż poprzez bloga odwiedźcie zakładkę KONTAKT KLIK
- jeżeli chcielibyście napisać coś o tym ff na tt (marzenia! *,*) to proszę dodajcie hashtag #ChangePl, żebym mogła łatwo znaleźć te tweety, jeżeli jakieś się pojawią
- DZIĘKUJĘ za wszystkie wyświetlenia i komentarze! (mimo, że nie są to rekordy i tak jestem ogromnie wdzięczna <3)
Powodzenia w szkole i do zobaczenia za dwa tygodnie xx
***
Katlin
- Co ty kurwa
odpierdalasz?- Justin niespodziewanie złapał mnie za nadgarstek i odruchowo
wygiął mi rękę. Syknęłam z bólu, ale nie żałowałam spoliczkowania go.
- Może ty mi
powiesz?- warknęłam wyrywając się z uścisku chłopaka. W pierwszej chwili nie
chciał mnie puścić, jednak ostatecznie poddał się.
- Jesteś
pojebana czy pojebana?- zapytał marszcząc czoło.
- Po co tu
przychodziłeś? Żeby zepsuć mi humor? Brawo, udało Ci się!- zaczęłam klaskać.
Zachowywałam się jak skończona idiotka, a najgorsze w tym wszystkim było to, że
doskonale zdawałam sobie z tego sprawę. Mimo to, nie mogłam się powstrzymać.
- Chciałem
sprawdzić co tam u Ciebie, ale widzę, że nie najlepiej- usiadł na łóżku, tuż
koło mnie.
- Dziwne, że przez
cały tydzień Cię to nie obchodziło- fuknęłam obrażona.
- Nie odzywałem
się, bo nie czułem takiej potrzeby. Proste i oczywiste? Jak najbardziej. To ty
zareagowałaś co najmniej niestosownie. Na przyszłość, nie rób tego więcej.
- Niby dlaczego?
Z wielką przyjemnością spoliczkowałabym Cię jeszcze raz, albo nawet dwa-
uśmiechnęłam się wyobrażając sobie ten piękny moment.
- Czemu to
zrobiłaś?
- Jeszcze się
pytasz!? Olewałeś mnie przez cały tydzień, byłam kompletnie sama! Wszyscy się
ode mnie odwrócili. Nie spodziewałam się, że po tym wszystkim tak postąpisz.
- Ale po czym?
Między nami nic nie było Katlin.
- Żartujesz
sobie, prawda? Zniszczyliśmy nasze związki i przyjaźnie, po co? Dla zabawy?
- Czyli co, liczyłaś
na coś więcej?- poruszył „zabawnie” brwiami.
- Nie wiem,
okej?- nagle cała złość, która kłębiła się we mnie wyparowała- Po prostu
myślałam, że to nie tak się skończy. Twoje zachowanie, wszystko..- schowałam
twarz w dłoniach. Miałam ochotę się rozpłakać.
- Droga Katlin-
Justin złapał mnie za obie ręce, zdejmując je tym samym z mojej twarzy-
Właściwie przyszedłem wyjaśnić Ci dlaczego trzymałem Cię na dystans w tym
tygodniu- poparzył mi w oczy, po czym dodał- Swoją drogą, cieszę się, że siniak
już zszedł Ci spod oka- wywróciłam oczami. Będąc szczerą muszę przyznać, że nie
do końca zniknął. Dużą część roboty odwalał korektor, który codziennie
nakładałam w to miejsce.
- Wróćmy do
tematu, dlaczego?
- Musiałem sobie
to wszystko przemyśleć. Szczerze powiedziawszy nie spodziewałem się, że nasz
romans tak szybko wyjdzie na jaw. Nie byłem na to gotowy i myślę, że ty też
nie.
- Zostawiłeś
mnie z tym samą..
- Wiem, ale
kurwa Katlin, sam nie wiedziałem co mam zrobić..
- Ha, nie wiem
czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale uczucie bezradności jest ze mną od śmierci
taty. Nie opuszcza mnie na krok- zaśmiałam się drętwo.
- Możesz mi
wreszcie pozwolić dojść do słowa?- zapytał brunet lekko zdenerwowany- Teraz
powiem ja, za chwilę ty.
- Nie bulwersuj
się tak- mruknęłam zamykając się. Byłam bardzo ciekawa, co brunet mi powie.
- Przez cały ten
tydzień myślałem o tym wszystkim, o nas. Nie wiem czy znaczyło to coś dla
Ciebie, ale można powiedzieć, że dla mnie tak. Wszystko zależy teraz od Ciebie,
co ty zadecydujesz. Ja jestem gotowy poświęcić ich wszystkich, żeby stworzyć
‘nas’.- zatkało mnie. Przez kilka minut siedziałam patrząc się w oczy chłopaka
próbując odczytać jakieś emocje, czucia. Problem w tym, że nie potrafiłam.
- Okej- ocknęłam
się, kiedy zorientowałam się, że brunet wyczekuje mojej odpowiedzi- Postaram
się streścić. Potrzebuję Cię. Nie chcę nawet tego ukrywać, bo po prostu nie ma
sensu. Chodzi mi o towarzystwo, uszczypliwe komentarze, wybuchowy charakter. To
wszystko w jakiś sposób sprawia, że psychicznie czuję się lepiej. To tak,
jakbyś był moim osobistym lekarzem- zaśmiałam się cicho- Nie wiem, co czuję do
Ciebie. Być może nawet nic. Mam mętlik w głowie. Chciałabym, żebyśmy zbliżali
się do siebie powoli. Nie znamy się praktycznie w ogóle. Chcę spróbować, bo
jest coś w Tobie dziwnego i to sprawia, że ciągnie mnie do Ciebie..- tak
naprawdę nie zdążyłam dokończyć mojego- jak się okazało- zbyt długiego
monologu, gdyż niespodziewanie Justin wpił się w moje usta. Automatycznie
poddałam się tej przyjemności zupełnie zapominając o tym, co sekundy temu
mówiłam o tym, że potrzebuję czasu na związek.
- Nie chciałem,
żeby mózg Ci się przegrzał- wyjaśnił brązowooki kiedy już oderwaliśmy się od
siebie. Oboje się zaśmialiśmy.
Reszta
popołudnia i wieczoru minęła nam bardzo przyjemnie. Leżeliśmy na moim
niewyobrażalnie wygodnym łóżku wtuleni w siebie, robiąc sobie selfies,
rozmawiając, całując i oglądając jakiś film. Jeśli mam być szczera, nawet nie
wiedziałam o czym był.
- Będę się
zbierał- mruknął mi do ucha Justin, kiedy dochodziła 23.
- Nie chcesz
zostać dłużej?
- Muszę już iść-
leniwie wstał z łóżka i już miał wychodzić z pokoju kiedy zawołałam:
- Poczekaj,
odprowadzę Cię do drzwi.
- Jak chcesz-
wzruszył ramionami puszczając mi oczko.
- Dobranoc-
Justin zwrócił się do mojej mamy, którą zastaliśmy w kuchni. Szykowała lunch na
jutro do pracy.
- Dobrej nocy-
uśmiechnęła się ciepło do niego. Chłopak narzucił na siebie bluzę i już miał
opuszczać dom, kiedy przygryzając dolną wargę zapytałam:
- Nie
zapomniałeś o czymś?- w odpowiedzi Justin uśmiechnął się i cmoknął mnie w nos,
co w moim mniemaniu było niesamowicie słodkim gestem.
- Nie zaśpij
jutro do szkoły, Księżniczko- szepnął
i już go nie było.
Justin
Po raz kolejny
miałem bałagan w życiu. Zabawne, że tym razem wszystko spowodowane było moją
głupotą, która swego czasu nie znała granic. Ugh. Początkowo przyszedłem do
Katlin wszystko jej wyjaśnić, przeprosić i ewentualnie trochę się z nią
podroczyć. Jednak widząc ją taką zdezorientowaną i bezbronną nie mogłem złamać
jej serca po raz kolejny. Nie miałem żadnego pieprzonego prawa zostawić jej
teraz samej z tym wszystkim. Być może i nie chciałem. Dlatego też postanowiłem
być miły i po raz pierwszy w życiu zrobić coś dobrego dla drugiego człowieka,
ale wiecie co? Mam wrażenie, że wplątałem się w jeszcze większe gówno.
Katlin
Tej nocy po raz
pierwszy od kilku dni wyspałam się. Obudziłam się również w dobrym humorze,
a sms od Justina o treści „Dzień dobry Księżniczko, xo” tylko to
spotęgował. Zwinnie wstałam z łóżka, po
czym udałam się do łazienki wykonać poranną toaletę. Uśmiech nie schodził mi z
twarzy. Nawet mama przy śniadaniu to zauważyła.
- Od razu lepiej
widzieć Cię szczęśliwszą- powiedziała wesoło.
- Nie wszystko
jest takie jak powinno, ale jest iskierka nadziei, że ułoży się całkiem nieźle.
- Opowiesz mi o
tym?
- Jasne-
ugryzłam kawałek omleta, którego przygotowała dla mnie rodzicielka- I tak mamy
porozmawiać. A propos, o której wrócisz z pracy?
- Postaram się
jak najwcześniej. Mamy ostatnio dużo pracy.
- Ok, ok. Mam
jednak nadzieję, że nasza rozmowa się odbędzie.
- Oczywiście
Kochanie- zapadła między nami cisza. Każda zajęła się swoim śniadaniem, które
jak zwykle było wyśmienite- Lucas kazał Cię uściskać. Zdaje się, że tęskni za
Tobą. Powinnaś kiedyś wpaść do biura- powiedziała kończąc swój posiłek. W
odpowiedzi zaśmiałam się.
- Na pewno to
zrobię. Możesz mu przekazać, że specjalnie dla niego!- Lucas to zastępca mamy.
Jest niesamowicie zabawny i przystojny. Nie jest jednak obiektem moich
westchnień z prostego powodu- jest gejem. Uwielbiam go i muszę przyznać, że
wzmianka o nim sprawiła, iż zdałam sobie sprawę, że stęskniłam się za nim.
Niegdyś, jeszcze za czasów, gdy codziennie po szkole szłam odwiedzić mamę w
pracy, widywaliśmy się codziennie. Z czasem kontakt nam się urwał, gdyż
najzwyczajniej w świecie przestałam chodzić do biura. Z zamyślenia wyrwał mnie
odgłos oznajmujący, że dostałam SMS.
Od: Justin
Zbieraj się
szybciej, stoję pod twoim domem już jakieś 10 minut!
Nie mogłam
uwierzyć własnym oczom, dlatego, poderwałam się z krzesła i wyjrzałam przez okno.
Wiadomość nie kłamała. Ujrzałam pięknego, czarnego Range Rover’a stojącego na
naszym podjeździe. Uśmiechnęłam się.
- Czeka?-
zapytała mama. W odpowiedzi tylko kiwnęłam głową. Z prędkością światła zebrałam
wszystkie swoje rzeczy, zapominając przy tym drugiego śniadania, i kilka minut
później zajmowałam siedzenie pasażera będąc gotowa do drogi. Na powitanie
Justin szybko cmoknął mnie w usta. Ruszyliśmy.
- Skąd
wytrzasnąłeś tą furę? Jest nie do porównania z Toyotą, którą jechaliśmy
ostatnio!- musiałam zapytać. Ciekawość zżerała mnie od środka.
- Pożyczyłem od
mamy- powiedział skupiony na widoku przed sobą. Jego odpowiedź wywołała u mnie
zdezorientowanie.
- Jeszcze
wczoraj mówiłeś, że nie mieszkasz u rodziców…
- Jakoś tak
wyszło, że spałem wczoraj w moim prawdziwym domu. Matka była tak ucieszona na
mój widok, że z tej wielkiej miłości pożyczyła mi swoje najlepsze auto- zaśmiał
się cicho.
- Nie mów tak-
zganiłam go- Ta kobieta Cię urodziła, wyżywiła i wychowała.
- Przecież mam
do niej szacunek!- oburzył się.
- Zabrzmiało to
trochę inaczej- mruknęłam.
- Musisz nauczyć
się rozpoznawać mój sarkazm- mrugnął do mnie, na co dla żartu zmroziłam go
wzrokiem.
Kiedy
zajechaliśmy pod szkołę miałam lekkiego stresa.
- Hej, nie
denerwuj się- pocieszył mnie Justin- Damy radę. Jesteśmy w tej samej sytuacji.
- Tyle, że ty
masz wszystko w dupie. Ja nie- pisnęłam niemal przerażona.
- Posłuchaj, nie
przejmuj się tłumem. Niech nie obchodzi Cię co o tobie myślą. Kiedy wyjdziesz z
tej szkoły, a to już za kilka miesięcy, bardzo prawdopodobne, że nigdy więcej
ich nie spotkasz. Po co, Moja Droga Katlin, przejmować się takimi osobami? Jaki
jest w tym sens?
- Masz rację-
uśmiechnęłam się. Tym razem Justin zaparkował w miejscu, gdzie nie kręci się
wiele osób, tłumacząc, że nie ma ochoty odganiać dzieciaków od swojego cacka.
Dodał, że jeśli znalazłaby się na nim choćby jedna rysa mama ukatrupiłaby go.
- Gotowa?-
zapytał Justin kiedy zgasił silnik.
- Nie, ale
lepiej chodźmy- wzięłam głęboki oddech i wysiadłam z samochodu. Szliśmy ramię w
ramię trzymając się za ręce. Czułam się jak na czerwonym dywanie. Większość
spojrzeń zwróconych było na nas. Jedynymi osobami, które nie zwróciły na nas
uwagi byli nasi, myślę, że mogę powiedzieć BYLI przyjaciele. Poczułam z tego
powodu małe ukłucie w sercu, ale na dziś dzień nie chciałam się tym przejmować.
Wkrótce potem rozbrzmiał dzwonek zwiastujący pierwszą lekcję. Rozstałam się
więc z Justinem i w nadal dobrym humorze udałam się w stronę odpowiedniej
klasy.
***
Pierwsza połowa
dnia minęła całkiem znośnie. Muszę Wam powiedzieć, że nawet zamieniliśmy kilka
słów z naszymi, chyba jednak nie przeszłymi, przyjaciółmi. Było trochę
niezręcznie, ale obiecaliśmy, że wszystko im wyjaśnimy. Po naszemu. Ich nagła
otwartość spowodowana była głównie tym, że Caroline nie pojawiła się w szkole.
Harry gdzieś tam się kręcił, ale kiedy tylko mnie widział ulatniał się od
razu. Justin nie chciał zjeść lunchu w
stołówce dlatego też udaliśmy się do pobliskiej pizzerii. Dziesięciominutowy
spacer dobrze nam zrobił. Justin zapalił papierosa, za co go zganiłam, a ja
rozprostowałam nogi, które wyjątkowo mnie bolały. Pewnie na zmianę pogody- nie
pytajcie.
- Dziś mam dobry
dzień, dlatego ty wybierasz jedzenie- Justin posłał mi uśmiech za tysiąc
dolarów, po czym podał menu. Zamówiłam moją ulubioną pizzę- ze wszystkim.
- Nie żartuj-
zaśmiał się brunet. Był święcie przekonany, że nabijam się z niego. Tyle, że ja
byłam śmiertelnie poważna.
Z zamówieniem
był jakiś kłopot, szczerze powiedziawszy nawet nie wiem jaki. W każdym razie po
upływie około pięciu minut chłopak udał się do kuchni. Wszedł sobie do niej jak
gdyby nigdy nic kompletnie ignorując protesty kelnerów. Po kilkunastu minutach,
kiedy już zaczynałam się zastanawiać co się stało z brunetem, pojawił się
niosąc całkiem sporych rozmiarów pudełko. Automatycznie zaburczało mi w
brzuchu. Justin postawił przede mną pyszniutką pizzę.
- Otwórz-
uśmiechał się jak głupi. Zdezorientowana zmrużyłam oczy. Posłusznie wykonałam
polecenie i w pierwszej chwili nie wiedziałam o co tyle zamieszania, które
wywoływał Brązowooki. I wtedy zobaczyłam. Na wieczku widniał wielki, niedbały
napis „Będziesz moją dziewczyną? Tak
oficjalnie?- xoxo, Justin <3”. W moich oczach pojawiły się łzy. Z tym wyjątkiem,
że tym razem ze szczęścia.
***
Jeśli przeczytałeś, zostaw komentarz :))