środa, 31 grudnia 2014

Rozdział 27

Tak jak obiecałam- rozdział jeszcze w tym roku, natomiast notka pojawi się jutro :)

SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU KOCHANI :) 

***
Okej, jest godzina 18.39 a ja dopiero teraz zdołałam ogarnąć się na tyle, żeby coś tu dla Was napisać, bo uwierzcie mi- mam trochę do powiedzenia.
Może zacznę od życzeń, bo przecież jeszcze nie jest na nie za późno :)
W 2015 roku życzę Wam przede wszystkim spełnienia waszych wszystkich marzeń, zdrowia, odwagi, bycia sobą, korzystania z życia, ale również równowagi i wszystkiego czego tylko chcecie :) Życzę również sobie więcej czasu, bo dzięki temu blog rozwijał się będzie w znacznie szybszym tempie (mam nadzieję..) :))
Chciałam Wam również podziękować za to, że ta garstka osób jest tutaj ze mną- postaram się ze wszystkich sił, abyście zostali ze mną do końca :)
W tym momencie nic już nie przychodzi mi do głowy, dlatego standardowo zachęcam Was do komentowania :)
Myślę, że wystarczy tego ględzenia.

***
Justin

Siedziałem w swoim pokoju grając na PlayStation, kiedy do pokoju wpadła moja mama z przerażeniem na twarzy.
- Co się stało?- zapytałem zmieszany.
- Masz bardzo, naprawdę bardzo zdenerwowanego gościa- powiedziała ze smutnym uśmiechem. Kompletnie zdezorientowany wstałem z łóżka, po czym udałem się do drzwi.
- Kogo my tu mamy?- zapytała Katlin śmiejąc się sztucznie.
- Co ty tu robisz?- zapytałem zdziwiony i szczerze zaniepokojony. Nigdy nie widziałem jej w takim stanie- Skąd wiedziałaś gdzie mieszkam?
- Możesz mi powiedzieć co robiłeś wczoraj w nocy!?- krzyknęła ze łzami w oczach, a moja szczęka wylądowała na podłodze.
- Spałem?- postanowiłem zgrywać głupiego.
- A co jeśli Ci powiem, że wcale tak nie było!?
- Czy możemy przeprowadzić tą rozmowę na zewnątrz?- przeczesałem ręką włosy w zdenerwowaniu.
- Czyżbyś się wstydził?- popatrzyła po domownikach, którzy zebrali się wokół nas. Jakby, do  cholery, nie mogli zająć się swoimi sprawami- Masz rację. Wyświadczę im tą przysługę. Nie chcę żeby wiedzieli jak obrzydliwy jesteś!- szybko otarła kciukiem zabłąkaną łzę, której jak mniemam myślała, że nie zauważę- Bardzo przepraszam, że zakłóciłam państwu spokój dziś wieczorem- zwróciła się do mojej mamy i już jej nie było. Bez wahania pobiegłem za nią, jednak moja rodzicielka jak zwykle musiała mi przeszkodzić oraz dorzucić swoje pięć groszy.
- Nie pozwól jej odejść- powiedziała cichym, niemal niesłyszalnym głosem. Nic jej nie odpowiedziałem, ale muszę przyznać, że po części wziąłem sobie jej słowa do serca. Nawet jeśli to wszystko to była tylko i wyłącznie gra.
- Katlin, tu jesteś- wydyszałem kiedy zastałem samotną dziewczynę siedzącą na ławeczce znajdującej się pod moim domem.
- Mam tylko jedno pytanie…- zaczęła- Dlaczego to zrobiłeś? Myślałam… Już sama nie wiem- schowała twarz w dłonie. Próbowałem ją przytulić, ale odepchnęła mnie.
- To naprawdę nie tak..- zacząłem, chociaż sam do końca nie wiedziałem do czego zmierzam- Nie chcę niczemu zaprzeczać. Przepraszam, Katlin.
- Caroline też zdradzałeś?- zapytała, ale nie odpowiedziałem. Uznałem, że nie było takiej potrzeby, gdyż oboje znaliśmy odpowiedź na to pytanie.
- Tak myślałam…- powiedziała wstając.
- Nie odchodź, proszę- złapałem ją za rękę, ale wyrwała ją.
- Zniszczyłeś, kurwa, wszystko! Mój związek z Harrym, przyjaźń z Caroline! Nie zdziwię się jeśli będziesz miał też związek ze śmiercią taty!- krzyknęła, a mnie zmroziło- Jak mogłeś mnie tak zranić? Wiedziałeś…- rozpłakała się.
- Nie możesz mi tak po prostu wybaczyć?- nigdy nie byłem dobry w przepraszaniu, ale dziś to chyba osiągnąłem nową ligę. Głupszego pytania nie mogłem zadać.
- Kpisz sobie ze mnie?- zapytała z niedowierzaniem- Wiesz co? Zostaw mnie w spokoju. Raz na zawsze - powiedziała, po czym najzwyczajniej w świecie odeszła. Nie goniłem jej. Zamiast tego,  wyciągnąłem telefon i wybrałem dobrze znany mi numer.
- Nie bawię się już w to, rozumiesz?- zacząłem kiedy tylko zorientowałem się, że odbiorca zaakceptował połączenie.
- Nie masz innego wyjścia, Cipko.
- Ona się czegoś domyśla.
- To spraw, żeby tak nie było. Od tego tu jesteś.
- Nie dam rady..
- Myślę, że nie mamy o czym dyskutować- powiedział głos po drugiej stronie, po czym najzwyczajniej w świecie rozłączył się.

Katlin

Cała zapłakana szłam ulicami Jacksonville i chyba po raz pierwszy w życiu nie zastanawiałam się co pomyślą mijający mnie ludzie. Większość patrzyła się na mnie ze smutkiem. Jeśli mam być szczera nie dziwiłam im się. Jeśli zobaczyłabym siebie z ich perspektywy- całą zapłakaną z pustką w oczach- również byłoby mi przykro. Dodatkowo, z goryczą przyznałam, że nie miałam gdzie się podziać. Wyjęłam telefon i bezsensownie przeglądałam listę kontaktów mając nadzieję, że znajdę osobę do której chciałabym pójść się wypłakać. Pomińmy fakt, że nie miałam prawie nikogo. Ku mojemu szczęściu, które najwyraźniej nie do końca mnie opuściło, ujrzałam numer Maxa. Bez wahania udałam się w kierunku jego miejsca zamieszkania. Dziwiłam się, że nie wpadłam na to wcześniej. Wiecznie wesoły chłopak był jedyną osobą, która chciała zrozumieć moje decyzje dotyczące Justina. Kiedy stałam pod drzwiami miałam moment zawahania, jednak postanowiłam nie zastanawiać się ani chwili dłużej i drżącą dłonią zapukałam. Otworzyła mi osoba, której z pewnością się nie spodziewałam.
- Co ty tu robisz?- zapytałam widząc Harrego.
- Co się stało?- zapytał z troską w oczach.
- Właściwie to nie wiem po co tu przyszłam. Mogłam się spodziewać, że tu będziesz- mruknęłam. Zamierzałam wrócić do domu, jednak za plecami Zielonookiego pojawił się Max, który widząc mnie od razu podszedł i przytulił mnie mocno.
- Katlin, co się stało? Wyglądasz jak siedem nieszczęść- powiedział tak cicho, że ledwo go usłyszałam.
- Miałeś racje- zaczęłam płakać.
- Czy ten Kutas coś Ci zrobił?- zapytał potrząsając mnie lekko za ramiona.
- Ha! Gdybyś nie cudowała, to nie miałabyś tego problemu- zaśmiał się Harry, a ja po raz pierwszy w moim życiu miałam ochotę mu przywalić. Tak porządnie.
- Wiesz, co? Chodź do środka- zarządził Max, a ja posłuchałam. Naprawdę potrzebowałam rozmowy z nim- Myślę, że nie jesteś nam tu potrzebny- zwrócił się do Lokowanego, za co byłam mu niezmiernie wdzięczna.
- Dzięki wielkie- oburzył się, ale odszedł.
- Idź do salonu, dom jest pusty także nie krępuj się, a ja zrobię nam herbatę i pogadamy- powiedział Max kiedy już weszliśmy do środka. W odpowiedzi kiwnęłam głową. Kiedy tylko moje oczy ujrzały tak dobrze znany mi salon mimowolnie uśmiechnęłam się przez łzy. Rodzinne zdjęcia zajmowały niemal każdą wolną przestrzeń. Usiadłam na małej, lecz bardzo wygodnej sofie i cierpliwie czekałam na mojego przyjaciela. Pojawił się chwilę później z dwoma kubkami gorącej herbaty.
- Chcesz porozmawiać o tym co między wami zaszło?- zapytał kiedy już usadowił się  na kanapie i podał mi kubek z ciepłym napojem.
- Zdradził mnie, rozumiesz?- łzy ponownie zaczęły spływać po mojej twarzy.
- Skąd wiesz?
- Zadzwoniła do mnie Caroline i powiedziała, że widziała go wczoraj obściskującego się z jakąś dziewczyną…
- Jesteś pewna, że nie wymyśliła tego?- zapytał z troską.
- Byłam u niego… Zapytałam… Nie zaprzeczył…- schowałam twarz w dłonie.
- Tak mi przykro Katlin- brunet wziął mnie objęcia.
- Wiesz co jest najgorsze? Straciłam dwie najważniejsze osoby w moim życiu dla tego Gnojka. Wbrew wszystkim pchałam się w ten związek i po co mi to było? Dla relacji, która trwała kilka dni… Jestem największą idiotką na świecie.. On wiedział, jak zraniona jestem po śmierci taty, i mimo wszystko wpakował się z butami w moje życie, a kurwa wiedział, że nie wytrzyma bez ruchania długo, bo Caroline też zdradzał.. Czyli co, liczył, że jak będę smutna to tak łatwo się dam? Dlaczego Max?- pod koniec mojego monologu niemal dławiłam się łzami. Chłopak natomiast spokojnie mnie wysłuchał, bo doskonale wiedział, że właśnie tego potrzebowałam.
- Ćiii, tylko nie płacz, dobrze? Razem sobie z tym poradzimy..- szeptał mi do ucha, a ja z każdym kolejnym słowem coraz bardziej zbliżałam się do krainy Morfeusza. Moją ostatnią myślą przed zaśnięciem był Max jako najlepszy przyjaciel, jakiego tylko mogłabym sobie wyobrazić w tamtej chwili.
***
Kiedy obudziłam się zdałam sobie sprawę, że leżę na łóżku Maxa. Nie miałam pojęcia ile spałam, ale godzina, którą zobaczyłam na zegarku nieco mnie przeraziła. Było kilka minut po drugiej. Niechlujnie pościeliłam łóżko, gdyż nie chciałam zostawiać po sobie aż tak dużego bałaganu. Zebrałam wszystkie swoje rzeczy i wyszłam z pokoju. Zatrzymałam się jednak, gdyż z dołu dobiegł mnie głos Maxa nie najciszej dyskutującego przez telefon. Moja ciekawość wzięła górę, dlatego też podreptałam pod schody żeby mieć lepszy widok na salon i zaczęłam słuchać.
- Tak, wszystko z nią w porządku… Śpi u mnie w pokoju… Poinformowałem jej mamę, że jest u mnie.. Kurwa, Harry..- zatkało mnie. Nie spodziewałam się, że to właśnie on znajduje się po drugiej stronie słuchawki- Uspokój się, nic jej nie będzie… Porozmawiam z nią… Ze mną jest bezpieczna… A idźże już chłopie spać. Dobranoc- powiedział w końcu po czym rozłączył się. Widać było, że jest wyraźnie zmęczony dociekliwością Zielonookiego. Wpadłam w lekką panikę kiedy Max udał się w moim kierunku, jednak wybawił mnie dzwonek do drzwi, który nieoczekiwanie zadzwonił. Zdziwił zmęczonego chłopaka tak samo jak i mnie. No wybaczcie, ale kto spodziewa się gości o drugiej w nocy podczas spokojnej, mam na myśli nie imprezowej, nocy w środku tygodnia?
- Nie wierzę- mruknął do siebie, po czym poszedł otworzyć drzwi. Mój organizm coraz bardziej domagał się snu jednak ciekawość wzięła górę. Cała ja.
- Jest u Ciebie Katlin?- niemal krzyknął chłopak wbiegając do domu i  potrącając przy okazji gospodarza. Od razu rozpoznałam ten głos.
- Uspokój się, do obory wchodzisz?- zbulwersował się Max.
- Tak czy nie?- krzyknął Justin.
- Czy ty wiesz, która jest godzina?
- Odpowiesz mi łaskawi? Nie lubię czekać!
- Wyjdziesz z tego domu, czy mam Cię wyprowadzić?
- Chcę tylko porozmawiać- brunet uspokoił się nieco.
- O czym?- Max udawał głupiego. W duchu przybiłam z nim mentalną piątkę. Chłopak doskonale wiedział jak zdenerwować Justina.
- Katlin?- odpowiedział Bieber ze złością- Nie udawaj głupiego proszę Cię. Na pewno wiesz co się stało i jestem prawie pewny, że chowa się teraz w twoim pokoju, albo nawet podsłuchuje- wycedził przez zaciśnięte zęby.
- Zraniłeś ją, Justin. Czego ode mnie oczekujesz?
- Rozmowy- mruknął ze skruchą. Przysięgam, ten chłopak ma większe wahania nastroju niż kobieta w ciąży. Raz jest milutki, a w następnej sekundzie wkurwiony. Potrafi krzyczeć na pół miasta, po czym w następnej sekundzie milknie- Jest u Ciebie?
- Wejdź, nie stój w drzwiach- zaprosił Max. Oho, kolejny z  mentalnymi zaburzeniami. Faceci jednak są dziwni.
- Wow, dzięki- Justin przewrócił oczami, ale mimo wszystko z chęcią wszedł do domu. Usiedli na kanapie w salonie i zaczęli rozmawiać.
- Katlin jest u mnie. Śpi na górze, u mnie w pokoju- Max w końcu odpowiedział na zadane na wejściu, przez Justina, pytanie.
- Jak się czuje? Czy wszystko z nią w porządku?- zapytał brunet. Cholera, czy to normalne, że samo słuchanie jego głosu sprawia mi ból? Już nie wspomnę o tym, że kiedy na niego patrzę wyobrażam sobie go migdalącego się z tą szmatą.
- Jest załamana, ale chyba Cię to nie obchodzi- odpowiedział Max chłodnym tonem.
- Wiem- brązowooki podrapał się po czole- Żałuję- dodał, a łzy ponownie zaczęły spływać po mojej twarzy.
- Jaki jest cel twojej wizyty? Wybacz, ale z tego co mi się wydaje to zawsze odwiedzasz mnie jak chcesz żebym Ci w czymś pomógł- zakpił.
- Tym razem masz rację- przyznał chłopak zmieszany- Przyszedłem, bo chcę, żebyś pomógł mi odzyskać Katlin. Zdaję sobie sprawę, że tylko Ciebie posłucha.
- Żartujesz sobie ze mnie, prawda?- odezwałam się niespodziewanie wchodząc to salonu. Zdziwiłam nie tylko chłopaków, ale i siebie- Nikt Ci nie będzie pomagał mnie odzyskać, bo nigdy nie byłam twoja!- krzyknęłam, zebrałam swoje rzeczy i jak gdyby nigdy nic wyszłam z domu Maxa.

***
Jeśli przeczytałeś, zostaw komentarz :))

9 komentarzy:

  1. Skomentowałam ostatnio, to teraz już muszę komentować zawsze xd Wiesz, że Cię kocham? Ciebie i Twoje fanfiction? Ale dzisiaj naprawdę mam ochotę Cię udusić. Powiedz mi, że Justin w końcu przestanie grać. Powiedz, że nie skrzywdzi Katlin ponownie wciągając ją do udawanego przez niego związku... On musi przestać, albo niech zostawi ją w spokoju! Wiem, że ta gra Justina rozkręca Ci akcje, ale myślę, że jeśli ktoś czytający to ff przeżył kiedyś coś podbnego do tego, co Juz robi Kat, to wie, dlaczego zaczynam nienawidzić Justina... Ja wiem, że oni muszą być razem, bo na tym polega ta fabuła, no nie? Chcę bardzo, żeby byli parą, ale taką prawdziwą, a nie udawaną. Dobra, chyba plotę bez sensu xd Kocham Twoj sposob pisania, Ciebie, Twoje pomysły i całe te opowadanie, ale po dzisiejszym rozdziale zaczynam bardzoo nie przepadać za Justinem, przepraszam ;c ale może o to Ci chodzi? Może tego chcesz? ^^ Rozdział mi się bardzo podobał, bo chociaż dosyć tragiczny, to nie nudny, ale bardzo fajnie wymyślony i za to Cię podziwiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. cóż mogę powiedzieć, jestem twoją stałą czytelniczką, urzeka mnie przede wszystkim fabuła opowiadania, nigdy wcześniej takiej nie spotkałam. po zwiastunie już wiedziałam, że to ff będzie świetne, ale jest jeszcze lepsze. mam nadzieję, że justin pogodzi się z katlin sjfks kocham, kocham i jeszcze raz kocham. dużo się dzieje w tym rozdziale, podoba mi się to haha
    love ya, @JANOCUNTZ

    OdpowiedzUsuń
  3. czytam każdy rozdział z zapartym tchem, jesteś niesamowita czekam z niecierpliwością na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejuuu to opowiadanie jest takie cudowne! Justin ciągle gra, ja nie wiem już o co w tym chodzi i kiedy on jest szczery :/ Mam taki mętlik w głowie. Jesteś niesamowita! Nie rozumiem dlaczego ten blog jest tak mało popularny. Znalazłam go całkiem przypadkiem i bardzo się ciesze :) Nie robisz błędów tak jak niektóre autorki a twoje zdania są spójne i logiczne. Nie ma nawet powtórzeń! Po prostu świetnie :) do następnego ✌

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejuuu uwielbiam to ff i oczywiście czekam nn :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy będzie next? coś długo już nie ma następnego rozdziału... a opowiadanie jest niesamowite <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Będzie następny? :)

    OdpowiedzUsuń